W Operze Bałtyckiej nadal bez porozumienia
Spór w Operze Bałtyckiej trwa. Do piątku, 10.02.2017 r., zgodnie z ustaleniami dyrektora teatru, związki zawodowe miały czas na podpisanie zaproponowanego przez niego porozumienia. Do złożenia podpisów jednak nie doszło, a atmosfera w placówce robi się coraz gorętsza.
W sporze zbiorowym z dyrekcją teatru związkowcy pozostają nieprzerwanie od 2014 roku. Chcieli wówczas wywalczyć 30 proc. podwyżki płac zasadniczych oraz ich coroczną waloryzację o 10 proc. We wrześniu 2016 roku, po objęciu sterów opery przez prof. Warcisława Kunca, uposażenia pracowników, jak twierdzą, nie tylko nie wzrosły, ale jeszcze uległy uszczupleniu. Stąd decyzja o rozpoczęciu w styczniu 2017 roku kolejnego sporu zbiorowego.
- Strony negocjacji nie ustaliły daty końcowej ich przeprowadzenia. Datę 10 lutego wyznaczył pan dyrektor, bez konsultacji z kimkolwiek z nas. Na dzień dzisiejszy nie chcemy już rozmawiać z panem dyrektorem. Przypominam, że w październiku odbyło się w operze referendum ws. wotum nieufności dla pana dyrektora. 86 proc. biorących w nim udział zagłosowało „za”, a mimo to próbowaliśmy dalszych negocjacji. Nic jednak one nie przyniosły - mówi w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” Anna Sawicka, przewodnicząca Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność w Operze Bałtyckiej i tłumaczy dalej, które z punktów zaproponowanego przez dyrektora Kunca porozumienia są jej zdaniem nie do przyjęcia.
- Nie możemy zgodzić się na to, by czas na nowe negocjacje dobiegał końca we wrześniu 2017 roku, a całe porozumienie obowiązywało tylko do końca obecnego roku. Istnieje wyrok Sądu Najwyższego, w którym jest mowa, że jeżeli strony, po podpisaniu takiego porozumienia, nie zakończą negocjacji w terminie, to dyrektor może wprowadzić jakiekolwiek zmiany. To oznacza, że z dniem 1 stycznia 2018 roku mógłby np. zwolnić wszystkich pracowników bez żadnego wyjaśnienia - dodaje Sawicka.
Związki zawodowe nie zamierzają także odstępować od sporów zbiorowych, dopóki każdy z pracowników nie otrzyma na stałe choć minimalnej podwyżki od pensji, jaką otrzymywał przed objęciem sterów w operze przez dyrektora Kunca.
- Do porozumienia doszłoby już dawno, gdyby nie twarda i nieustępliwa pozycja pana dyrektora. My poszliśmy, moim zdaniem, na bardzo daleko idące ustępstwa. Teraz pan dyrektor nie pozostawia nam innej możliwości niż konsekwentne trwanie przy swoim - mówi Przemysław Treszczotka, skrzypek w Operze Bałtyckiej. - Każdego dnia otrzymujemy nowe sygnały i pomysły pana dyrektora na „uzdrowienie” opery. Widzimy, że nie cofnie się on przed niczym, na każdym kroku wykorzystuje swoją pozycję dyrektorską i przewagę nad nami, aby nam zaszkodzić. Nie mając żadnego zaufania do niego, nie możemy ani o krok ustąpić. Jeśli dziś to zrobimy, to jutro zaczniemy być zwalniani w przypadkowej kolejności i z przypadkowych powodów. Jeżeli chodzi o porozumienie finansowe, pan dyrektor próbuje nas wziąć głodem. Od pięciu miesięcy jesteśmy na obniżonych przez niego pensjach. Za dyrektora Weissa zarabiałem 2600 zł na rękę, teraz dostaję 2 tys. zł, a po przedstawionej przez dyrektora Kunca propozycji, zarabiałbym 2500 zł, czyli właściwie wróciłbym do punktu wyjścia. To, co nam dyrektor proponuje, nie jest podwyżką, tylko zwrotem tego, co nam zabrał - dodaje Treszczotka.
Nie mając żadnego zaufania do dyrektora, nie możemy ani o krok ustąpić. Jeśli dziś to zrobimy, to jutro zaczniemy być zwalniani w przypadkowej kolejności i z przypadkowych powodów. Jeżeli chodzi o porozumienie finansowe, pan dyrektor próbuje nas wziąć głodem. Od pięciu miesięcy jesteśmy na obniżonych przez niego pensjach
Wszystkie związki zawodowe zgodne są jeszcze co do jednego: dalsze rozmowy chcą prowadzić z marszałkiem, a nie z dyrektorem.
Co na to władze placówki?
- W pełni popieram stanowisko zarówno związków zawodowych, jak i pracowników, że poziom wynagrodzeń zasadniczych w Operze Bałtyckiej jest bardzo niski i należy to bezwzględnie zmienić. W tym celu od początku mojej kadencji na stanowisku dyrektora, tj. od 1 września 2016 roku, prowadzę działania i negocjacje zarówno z przedstawicielami związków zawodowych, jak i z organizatorem opery - Urzędem Marszałkowskim Województwa Pomorskiego - mówi prof. Warcisław Kunc, dyrektor Opery Bałtyckiej.
W pełni popieram stanowisko zarówno związków zawodowych, jak i pracowników, że poziom wynagrodzeń zasadniczych w Operze Bałtyckiej jest bardzo niski i należy to bezwzględnie zmienić
Na naszą prośbę władze teatru udostępniły nam tabelę z propozycjami wynagrodzeń. Jeśli doszłoby do porozumienia, np. muzyk tutti, którego pensja zasadnicza w 2015 roku wynosiła 2 tys. zł, zarabiałby o 1 tys. zł więcej. Zarobki artysty chóru wzrosłyby z 2-2,3 tys. zł do 3 tys. zł, a tancerza solisty - z 2,2-3 tys. zł do 3,6 tys. zł.
Oprócz pensji zasadniczej każdemu z artystów należą się także tzw. ponadnormówki. Za czasów dyrektora Weissa w operze obowiązywała norma zero, tak więc za każde wyjście na scenę artysta otrzymywał dodatkowe pieniądze. W przypadku np. muzyka tutti było to 200 zł. Nowe władze natomiast chcą wprowadzić w teatrze normę „8”. Za dziewiąte i każde kolejne wyjście na scenę rzeczony muzyk tutti otrzymałby 140 zł.
- Należy zaznaczyć, że dyrektor opery w Gdańsku dysponuje dotacją podmiotową w wysokości 15,4 mln zł i tylko w oparciu o te środki finansowe może prowadzić politykę płacową - mówi dalej Kunc. - Prowadzone negocjacje i wydarzenia dowiodły, że bezwzględnym warunkiem podjęcia dalszych rozmów i działań zmierzających do regulacji wynagrodzeń jest zakończenie przez KZ NSZZ Solidarność sporu zbiorowego.