W Nowej Soli na "luksusowe" mieszkanie socjalne trzeba zasłużyć
W Nowej Soli trafić do mieszkania socjalnego nie jest specjalnie trudno. Sztuką jest jednak trafić do „socjali” na ul. Wróblewskiego. 70 mieszkań, które oddano do użytku rok temu to swoista nagroda dla tych, którzy są „biedni, ale przyzwoici”, jak mawia prezydent Wadim Tyszkiewicz.
Specjalna komisja, która zajmuje się weryfikacją osób, które pretendują do otrzymania takiego lokalu, średnio przepuszcza co trzeciego kandydata. Na ul. Wróblewskiego wciąż pustych jest aż 30 mieszkań.
Komisja, w skład której wchodzi m.in. prezydent Tyszkiewicz, działa niemal bezbłędnie. W mijającym roku przeprowadzono grubo ponad setkę rozmów. Tylko jedna ocena okazała się nietrafiona.
Jak pomoc socjalna wygląda w innych miastach?
Czytaj w środę, 7 grudnia, w "Gazecie Lubuskiej" i w serwisie plus.gazetalubuska.pl
W internecie krąży w tej sprawie list Wadima Tyszkiewicza, prezydenta Nowej Soli:
"Przyszła właśnie do mnie mieszkanka miasta z żądaniem remontu mieszkania komunalnego (wymiana dwóch pieców i wszystkich... okien). Okazało się, że zaległości w opłatach sięgają już 5000 zł, przy ok. 200 zł czynszu miesięcznego (po odjęciu dodatku mieszkaniowego wypłacanego przez miasto) za 70 m2 mieszkania, gdzie mieszka 9 osób, w tym 4 osoby dorosłe, z których żadna nie pracuje.
Pani nie pracuje i ma trójkę dzieci. Dostaje 1500 zł z programu 500+ i inne zasiłki socjalne. Na pytanie, co z pozostałymi dorosłymi osobami, usłyszałem, że mama (57 lat) jest chora. To spytałem, skoro chora, to dostaje zapewne rentę? Pani wyjaśniła, że jej matka nie dostaje renty, gdyż nigdy w życiu nie pracowała, a jeśli już, to na czarno. Córka żyje jak mama.
Rodzi się pytanie, jak będą żyły dzieci tej pani, wychowane w domu, w którym nikt nie pracuje, ale jakoś wszyscy sobie radzą. Czy nie jest tak, że nieprzemyślana, źle kierowana pomoc społeczna prowadzi do dziedziczenia patologii i biedy?
I co mam zrobić, wyremontować mieszkanie tej pani za publiczne pieniądze innych ludzi, którzy na swój chleb zarabiają ciężką pracą?
Kiedy słyszę, że np. będą podwyższane podatki dla „najbogatszych”, że wyższa kwota wolna od podatku będzie dotyczyła tylko tych, którzy zarabiają maksymalnie 500 zł miesięcznie (za bardzo się nie napracują), to muszę się uszczypnąć, żeby się przekonać, że nie śnię, że nie jestem w roku 1917, kiedy dokonywał się akt sprawiedliwości rewolucyjnej, kiedy ten, co miał więcej od najbiedniejszego, był kułakiem i burżujem, a ciężko pracujący na swój dobrobyt- pasożytem. Kiedy to równano w dół, zamiast w górę.
Czy rządzący zapominają o tym, że ten, który więcej zarabia (oprócz kilku procent wyjątków) całe życie się uczył i ciężko pracuje, często po kilkanaście godzin na dobę, w odróżnieniu od tych biednych, często z własnej winy? Czy należy karać ludzi za pracowitość, zaradność i ambicję, za sukces? Już zapowiedziano równanie emerytur w dół. ZUS i nasze składki (czym ciężej pracujesz, więcej zarabiasz, więcej płacisz) już są karykaturalne, bo bez względu na wysokość wpłacanych składek, dostęp do służby zdrowia mamy taki sam.
Tyle mówiło się o tworzeniu w Polsce klasy średniej, która jest motorem napędowym rozwoju, a dziś tworzy się klasę socjalną. Dzieci tej pani z historii powyżej, jak dorosną, jak będą żyły, widząc jak żyła ich babcia, jak żyje ich mama? Żyją i będą żyć w przeświadczeniu, że im się należy, nie zastanawiając się nad tym, skąd się biorą te rozdawane w ramach socjalu pieniądze! Dziwny jest ten kraj.