W Neapolu wszyscy wiedzą jak zrobić pizzę
Słoneczną ojczyznę zamienił na mroźną Polskę...
Franco w Polsce mieszka od kilku lat, zdążył się już u nas zadomowić. Razem z partnerką Anią prowadzą małą pizzerię w Iłowej, tam też mieszkają. Jak sam przyznaje, początki w naszym kraju nie były najłatwiejsze. - Jedną z pierwszych rzeczy, do której musiałem się przyzwyczaić była zima. Temperatury do minus 20 stopni u nas na południu Włoch nigdy się nie zdarzają - mówi Franco.
Stresującą nowością było również prowadzenie auta po oblodzonych drogach, tego też południowiec nie znał. No i język... Teraz, po latach spędzonych w kraju nad Wisłą, Franco radzi sobie całkiem dobrze. Mówi po polsku ze śpiewnym, włoskim akcentem. - Ale waszych łamańców językowych to się raczej nigdy nie nauczę. Polski to bardzo trudny język - śmieje się Włoch. Czasem zdarzają się wpadki językowe, ale o nich nie chce raczej opowiadać...
Większość czasu spędzają z Anią w pracy
- W domu praktycznie tylko śpimy - żartuje Ania. Do ich pizzerii zagląda codziennie wielu klientów, więc „ręce mają zawsze pełne roboty”. I chociaż mówi się, że to Włosi są narodem rozgadanym, to w tym przypadku jest raczej odwrotnie. Od progu „Victorii” klientów wita Ania. Uśmiecha się, i jeśli tylko ma wolną chwilę zagaja rozmowę z klientem. Czasem w pizzerii można usłyszeć wzajemne przekomarzania się właścicieli. Naturalnie pół zdania po polsku, a reszta po włosku. Samo tak jakoś wychodzi.
Pomysł otwarcia pizzerii zrodził się dopiero w Polsce
Franco wcześniej zajmował się ... ubezpieczeniami. To właściwie jak to się stało, że zajął się pizzą? - W Neapolu chyba wszyscy umiemy ją robić, mamy to we krwi - mówi Franco. Wyjaśnia, że sami lubią dobrą kuchnię, więc postanowili spróbować swoich sił w gotowaniu. - Jak się jeszcze włoży w to serce, to przecież nie może się nie udać - dodaje Franco. Tajniki wyrobu włoskiego specjału zna również Ania. Dziś to właśnie ona dozuje składniki, sprawdza ciasto. - Żeby było dobre trzeba zwracać uwagę na temperaturę, wilgotność i pilnować czasu wyrastania - zdradza Ania.
Franco zaznacza, że ich pizzy nie można nazwać włoską. Nie pozwalają na to choćby użyte składniki. - Przecież nawet mąka jest inna, nie wspominając o mozarelli - zaznacza “już trochę nasz” cudzoziemiec.
Do menu w lokalu co jakiś czas przybywa nowa pozycja. To efekt organizowanych konkursów. - Klienci zgłaszają swoje pomysły na pizzę, a my wybieramy kilka najciekawszych i je przygotowujemy. Później komisyjnie wybieramy najlepszą, która trafia na stałe do naszego menu - wyjaśnia Ania. Nagrodą dla zwycięzcy jest “rabat na zawsze”.
O Polskiej kuchni Franco mówi, że smaczna
Ale jest jedna rzecz, której nie jada. To nasz tradycyjny karp. - Śniadania również jada “po włosku”, kawa i ciasto. - Na początku, kiedy zobaczył jak przygotowuję “nasze” śniadanie, spytał czy tak wcześnie zaczęłam robić obiad - śmieje się Ania. Bo we Włoszech nikt nie jada rano jajek czy kiełbasek. Święta w ich domu to również mieszanina polsko - włoskich dań. Pomiędzy półmiskami z naszymi tradycyjnymi potrawami zawsze musi znaleźć się miejsce dla dania z makaronu.