W Milewszczyźnie nie będzie już straszyć
Archeolodzy pod Korycinem wykopali spod ziemi 1000 lat historii.
Z relacji mieszkańców wynikało, że w dworze podobno straszyło. Być może było to związane ze znalezionym przez nas pod gankiem miejscem pochówku około 60-letniego mężczyzny - zaczyna dr Dariusz Krasnodębski, archeolog.
Mowa o Milewszczyźnie, maleńkiej kolonii w gminie Korycin, składającej się obecnie z 3 gospodarstw, z których tylko jedno jest już zamieszkałe. Jest to osada wyjątkowa, bowiem przeprowadzone badania wykopaliskowe pod kierownictwem dr Krasnodębskiego, na znajdującym się brzegu Kumiałki wzgórzu, odkryły pozostałości wczesnośredniowiecznego grodu oraz ślady zabudowy nowożytnej.
Archeolog podczas konferencji omawiającej budowę Parku Kulturowego Korycin Milewszczyzna opowiadał o tym, co ciekawego w trakcie tych prac odnaleziono. Okazało się, że było to wyjątkowe, obronne grodzisko słowiańskie, a nie jak wcześniej przypuszczano jaćwieskie czy litewskie. Pierwsze powstało ok. X wieku, drugie 200 lat później. Oba służyły do schronienia przed zagrożeniami, o czym świadczą znaleziska. Teren bowiem otoczony był dwoma wałami.
- Już po odsłonięciu pierwszych 10-15 cm ziemi ukazały się pozostałości dawnej fosy, dobrze zachowane. Były tam co najmniej dwa po żary - mówi dr Kransodębski.
Na dnie fosy znaleziono fragmenty drewna, dzięki którym wiadomo, że pierwsza faza funkcjonowania grodziska miała miejsce tysiąc lat temu. Badacze eksplorując kolejne warstwy ziemi na głębokości około 1 metra natrafili na zabytkowy wykop na płody rolne, pochodzący najprawdopodobniej z XVIII wieku. Znaleziono też ślad obiektu mieszkalnego z przełomu X i XI wieku, głęboką na 2 metry piwniczkę oraz 1000-letnie naczynia ceramiczne.
- Wykop na wzgórzu przyniósł największe zaskoczenie. Po odsłonięciu kilku centymetrów ziemi, zastaliśmy zachowane fragmenty ścian dworu. Mogła tam być nawet łazienka, o czym świadczyć może kawałek betonowej podłogi - tłumaczy archeolog.
Obok odkryto fundamenty wiatraka, 8-boczne. Pod 70-centymetrową ziemią skrywał się gruby na ok. 1 metr, starszy od ścian fundament. Badaczom jednak nie udało się ustalić z czego pochodził.
To właśnie tam, pod gankiem przy wiatraku trafili na miejsce pochówku.
- Kości około 60-letniego mężczyzny ze śladami cięć najprawdopodobniej należały do ofiary potopu szwedzkiego - mówił dr Krasnodębski.
Naukowcy przypuszczają, że budujący dwór nie mieli pojęcia, że w miejscu tym spoczywają czyjeś zwłoki. Dlatego na mogiłce stanął ganek. Nawet, jeśli to duch pogrzebanego mężczyzny straszył w Milewszczyźnie, już nie powinien. Jego grób został przeniesiony na cmentarz parafialny w Korycinie.
Ostatnie budynki dworu rozebrano w latach 50-tych XX wieku. Drzewo zużyto do budowy domów we wsi, które wciąż jest jeszcze zachowane.
1000 lat historii, którą odkryli archeolodzy niedługo będą oglądać wszyscy. Za 1,5 roku gród zostanie zrekonstruowany.