W Lubsku handel umiera. Dobijają nas supermarkety!
Sklepikarze z Lubska mają dość i sprzeciwiają się faworyzowaniu supermarketów. O tym, czego oczekują od władz mówi Henryk Gmyrek.
Co chcecie uzyskać?
Dla nas najważniejszą sprawą jest wyeliminowanie konkurencji. Podam prosty przykład. Jeśli na terenie naszego miasta jest sześć supermarketów i mają parkingi, których nam brakuje, to jaką my mamy szansę przebić te wielkie molochy? Na spotkaniu z burmistrzem wnioskowałem o dodatkowe parkingi choćby wzdłuż ul. Emilii Plater. Klienci chętnie by przyszli do sklepu, tylko nie mają gdzie zaparkować. Następna rzecz to współpraca z przedsiębiorcami. W Lubsku jesteśmy świadkami tego, że firmy powstają jak meteoryty i tak też znikają.
Dlaczego tak się dzieje?
Biorą dotację, którą daje Powiatowy Urząd Pracy. Kończy się dotacja – kończy się działalność. Przegrywają głównie ci, którzy nie mają własnego lokalu. Jeśli ktoś do kosztów prowadzenia biznesu musi doliczać dzierżawę pomieszczeń, to już może nie wyrobić. W styczniu ubiegłego roku odbyła się narada robocza Lubuskiego Sejmiku Gospodarczego i Stowarzyszenia Lubskich Przedsiębiorców. Jako prelegent rzuciłem propozycję, żeby raz na dwanaście miesięcy, najlepiej na początku roku, zrobić regionalne szkolenia w zakresie nowych, dopiero co wchodzących przepisów. Idea była taka, żeby w formie jednodniowego panelu ci, którzy nas kontrolują – Sanepid, Inspekcja Pracy, strażacy, itd.- zajęli się doinformowaniem przedsiębiorców. Żeby poświęcili jeden dzień w roku i przeprowadzili szkolenia panelowe.
Kto by miał za to zapłacić?
Marszałek dając naprawdę niewielkie pieniądze, przekazałaby wójtom np. tysiąc złotych, mogłaby powiedzieć, żeby zorganizowali szkolenie, a ona przyśle prelegentów. Prawdopodobnie mogliby też zaangażować się w to ludzie wojewody.
Wystarczy wypożyczyć ich na dwa tygodnie i cały region lubuski byłby załatwiony. Przedsiębiorca zyskałby chociażby wiedzę, jak prowadzić książkę rozliczeń.
Co dalej działo się z tym waszym pomysłem?
Byli przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego, był Paweł Sługocki. I co? Wszystko umarło śmiercią naturalną, rozeszło się po kościach. Władze wolą inwestować w lotnisko w Babimoście, a przecież nasz pomysł nie generuje wielkich kosztów. Jako stowarzyszenie zobowiązaliśmy się zorganizować te szkolenia na terenie naszej i sąsiednich gmin, ale nie je poprowadzić.
Wracając do marketów, czego oczekujecie od samorządu?
Była szansa, żeby tych dużych sklepów było znacznie mniej, albo były na peryferiach miasta. Gdyby był choćby taki plan zagospodarowania przestrzennego. Gdyby burmistrz z poprzedniej kadencji nie był leniem i taki dokument przygotował, to nie byłoby szans, żeby w centrum powstała Biedronka. W tej chwili rada miasta ma ograniczone pole manewru, by blokować budowę supermarketów. Tym sposobem te sklepy mają przewagę. Oczekujemy zastanowienia się nad tym.