Gorzów. Najwyższa średnia pensja jest w MZK. W wodociągach płacą tylko ciut mniej. Prezes Słowianki: - Gdybym mogła, płaciłabym ludziom jeszcze więcej
W Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji (261 etatów i zaliczony zysk) średnia pensja rok do roku skoczyła o niemal 200 zł! Teraz to 3 tys. 748 zł. Zaraz potem są ludzie zatrudnieni w Inneko, czyli dawnym Zakładzie Utylizacji Odpadów (135 osób i zysk). Tutaj przeciętne wynagrodzenie to 3 tys. 646 zł. Następne na liście jest Gorzowskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego (też z zyskiem). Średnia wypłata jedenastoosobowej załogi to 3,3 tys. zł, czyli po 200 zł więcej niż rok wcześniej.
Ostatnia na liście jest Słowianka. W basenowym centrum pracuje 57 osób (firma ma 700 tys. zł księgowej straty). Od lat są wśród miejskich spółek na szarym końcu, jeśli chodzi o zarobki. Ale i tu się poprawiło. W 2014 r. średnio zarabiali po 2 tys. 975 zł, a teraz po 3 tys. 256 zł. - Tak, dałam załodze podwyżki. Pierwsze od pięciu lat. Przez lata cięliśmy koszty i zatrudnienie, ludzie mieli coraz więcej pracy za te same pieniądze. Stąd decyzja o zwiększeniu wynagrodzeń - powiedziała nam prezes Słowianki Joanna Kasprzak Perka.
Jest jeszcze Kostrzyńsko Słubicka Strefa Ekonomiczna. To po części miejska spółka (Gorzów ma tam nieco udziałów). Dla porządku dodajmy więc, że średnie zarobki to około... 8 tys. zł brutto. Jednak 14-osobowy zespół pracowników to fachowcy od biznesu, którzy - przynajmniej z założenia - mają olbrzymie doświadczenie i zajmują się ściąganiem i obsługą milionowych inwestycji.
Czemu miejskie firmy tak śrubują wynagrodzenia? Prezes firmy doradztwa personalnego Audit Violetta Panasiuk Strzyżewska wyjaśnia, że kwestiami wynagrodzeń w firmach komunalnych rządzą dokładnie te same prawa, co w innych przedsiębiorstwach. - Mamy rynek pracowników. Bezrobocie jest symboliczne. Dlatego miejskie firmy też walczą o utrzymanie pracowników m.in. poprzez podnoszenie pensji. To jeden ze sposobów na zatrzymanie doświadczonych fachowców albo ludzi, którzy są aktualnie potrzebni na rynku pracy i mogliby odejść do innego pracodawcy - wyjaśnia V. Panasiuk - Strzyżewska.
To się z resztą działo i dzieje. Np. MZK tracił już kierowców, którzy wyjeżdżali prowadzić autobusy za granicę. Z kolei magistrat musi pilnować swoich urzędników z wydziałów inwestycyjnych, budowlanych czy związanych z pozyskiwaniem dotacji unijnych. Prywatny biznes płaci lepiej, a fachowcy z umiejętnościami technicznymi czy znający się na kosztorysowaniu są rozchwytywani.