W Kórniku nie wiedzą co to takiego problemy z kobietami...
Grupa Mróz Jedynka Colnago Kórnik zakończyła kolejny sezon sukcesów i dojrzewania do zawodowstwa. Liderkami zostały Nikol Płosaj i Alicja Ratajczak, ale koleżanki i koledzy niewiele im ustępowali.
UKS Mróz Jedynka Colnago Kórnik to w ostatnich latach najbardziej znany klub na kolarskiej mapie Wielkopolski. Wywodzi się z niego wielokrotna medalistka MŚ i ME na torze, Katarzyna Pawłowska. „Mrozówki” w tym roku wystartowały w Tour de Pologne i zanotowały kilka spektakularnych sukcesów indywidualnych. Alicja Ratajczak wystartowała w szosowych MŚ w Doha, a Nikol Płosaj została podwójną akademicką wicemistrzynią świata na szosie i srebrną medalistką ME na torze.
Za sukcesami grupy mającej w przyszłości stać się w pełni zawodową stoi przede wszystkim Robert Taciak. Niektórzy mówią o nim człowiek orkiestra.
– On jest w tym klubie menedżerem, trenerem, kierowcą, dyrektorem i nawet czasem lekarzem. Może dlatego wzbudza zaufanie moje i dziewczyn, bo ja zawsze bardziej ceniłem ludzi pracy niż pozorantów
– przyznał Wojciech Mróz, główny sponsor klubu z Kórnika.
Same zawodniczki są podobnego zdania. – Coś w tym jest, bo trener wstaje o siódmej rano, a kładzie się spać o trzeciej w nocy. Pracuję na maksymalnych obrotach, więc my nie możemy mu tego zabronić, tylko możemy go odciążyć w niektórych obowiązkach typu rezerwacja hoteli, prowadzenie stron internetowych czy czyszczenie rowerów – tłumaczyła 19-letnia Weronika Humelt.
Sam zainteresowany o to, czy nie czuje się zdominowany przez kobiety spokojnie odpowiada, że nie, bo zawsze mu się z nimi dobrze pracowało.
– Może wyda się to dziwne, ale jakoś nigdy na te słynne problemy w pracy z kobietami nie trafiałem
– przyznał Taciak.
Z rodzicielskiej pomocy narodził się trener pełną gębą
Kórnickie szaleństwo rowerowe zaczęło się w 1998 r. – Wtedy to okazało się, że przygodę z kolarstwem zacznie mój syn, Mateusz, który na jednej z przejażdżek z ojcem zdradził swój talent do kolarstwa. Z reguły jak się za coś biorę, to staram się podchodzić do sprawy profesjonalnie, podporządkowując nawet swoje życie do danego zadania. Nie inaczej było i tym razem. Myślałem, że z czystym sumieniem przekażę Mateusza w dobre ręce i będę spokojnie się przyglądał jak się będzie kolarsko rozwijał. Sprawy poszły jednak w innym kierunku – opowiadał 52-letni Taciak.
W międzyczasie poznał on Seweryna Waligórę. – To on zmotywował mnie, by zarejestrować klub i to on został jego pierwszym prezesem. – Na początku nie wyobrażałem sobie pracy z dziewczynami, ale z roku na rok ich w klubie przybywało, doszło do takiej sytuacji, że zaczęły nawet przeważać i tak już zostało do dziś. Jedno jest pewne, jeśli dziewczyna wsiada na rower bez przymusu, a do tego ma zdrowie, to mamy już do czynienia z materiałem na mistrza – przekonywał opiekun „Mrozówek”.
Damski, ale tak nie do końca
Z dziewczynami w Mróz Jedynce jest tak, że dominują, ale też starają się być fair wobec młodszych kolegów.
– Miniony sezon był rzeczywiście bardziej kobiecy, ale u nas tak naprawdę nie ma podziału na starsze dziewczyny i młodszych chłopaków. Nie było chyba ani jednego takiego momentu, że dałyśmy odczuć chłopakom, iż są na drugim planie czy w naszym cieniu. Tym bardziej, że oni mają po 16-17 lat i to oni są w większym stopniu przyszłością klubu niż my
– podkreśliła 19-letnia Humelt.
Według niej kobiecy rys w kórnicki to nie tylko kwestia przypadku. – Wydaje mi się, że dziewczyny jak się za coś wezmą to są bardziej sumienne. Chłopcy się szybciej zniechęcają do treningów i co za tym idzie szybciej też się wykruszają ze sportu – zauważyła studentka dwóch szkół wyższych w Toruniu i Kaliszu.
Z kolei trener Taciak uważa, że „Mrozówki” to głównie zasługa promocji i nowego sponsora.
– Myślę, że za damski nasz klub nigdy nie uchodził, a jest tak kojarzony, bo głośniej ostatnio było o starszej grupie dziewcząt niż o reszcie zawodników. Od momentu podpisania umowy z kolarskim sponsorem z wielkimi tradycjami, czyli z państwem Mrozami, Marią i Wojciechem, „Mrozówki” przybrały na sile. Umowa dotyczy dotyczy grupy młodzieżowej, a więc dziewcząt 18-23 lata, oraz jednego dorosłego zawodnika, torowego mistrza Europy Patryka Rajkowskiego. W klubie mamy jednak też dwukrotnego mistrza Polski, Wojciecha Bystrzyckiego, który w tym roku był jednym z najlepszych juniorów w Polsce, oraz dzielnie próbującego mu dorównać Jana Łamaszewskiego, który na pewno jeszcze nieraz wszystkich zaskoczy. Warto dodać, że obaj jeszcze w przyszłym roku będą juniorami – stwierdził Taciak.
Każdy ma gorszy dzień
W samej ekipie nie ma gwiazdorskich manier, o czym przenuje choćby poniższa wypowiedź jednej z jej liderek.
– Dopasowujemy się do nowej sytuacji i cieszymy się, że mamy wsparcie możnego sponsora. Myślę, że stanowimy zgraną grupę i to nie tylko na szosie, ale także poza nią. Oczywiście są czasami jakieś problemy i nieporozumienia, ale przynajmniej staramy się ze sobą dobrze żyć. A z tą popularnością, to bym polemizowała. Nie czujemy się nawet kórnickimi „celebrytkami”, choć czasem w sklepie ktoś nas zapyta jak poszło nam na ostatnim wyścigu
– stwierdziła Płosaj.
Atmosferę w grupie tworzy także trener. Nawet jeśli ma już doświadczenie w prowadzeniu kolarek, to nie znaczy, że nigdy nie popełnia błędów.
– Między nami rzadko dochodzi do spięć. W sporcie zdarzają się nieporozumienia na tle obciążeń. U trenera nie ma jednak zamordyzmu i zmuszania do nadludzkiego wysiłku. Trzeba przyznać, że jest on wyczulony na niepokojące sygnały i potrafi właściwie reagować. Oczywiście nie jest robotem i też miewa gorsze dni, ale my już go dobrze znamy i nie obrażamy się z byle powodu – dodała Humelt.
Zmiany będą, ale niewielkie
Równo i zgodnie pracujący kolektyw może się w przyszłym sezonie zmienić, bo z grupy odejdą na pewno Stefania Staszel i Natalia Radzicka.
– Dalej będziemy spokojnie budować tę grupę, bo nie stać nas na powiększanie kosztów, a poza tym nie chcemy blokować rozwoju młodych zawodniczek
– tłumaczył Wojciech Mróz.
Ostrożnie o zawodowych planach wypowiadał się również trener i menedżer. – Jestem za grupą zawodową, ale chciałbym, by prym w niej wiodły moje wychowanki, ewentualnie inne Polki. Tworzenie zawodowstwa po to, by ściągać zawodniczki z zagranicy nie byłoby rozsądne, gdyż powinniśmy promować nasze talenty. Można jedynie pomyśleć o sprowadzeniu jednej doświadczonej kolarki dla ubarwienia zespołu – przyznał Taciak.
Podobną opinię wyraziła Humelt. – Taka zawodniczka o 3-4 lata starsza, która by nami dyrygowała i podpowiadała jak się zachowywać w peletonie pewnie, by się przydała, ale bez niej też nie będziemy na pewno wyglądać jak zbłąkane owieczki – zakończyła 19-latka.
Robotnicami nie zostaną
W kolarstwie, podobnie jak w piłce nożnej, możliwe są jednak transfery. Czy utalentowane kolarki nie podążą więc śladem Pawłowskiej, która od 2014 r. reprezentuje barwy holenderskiej grupy Boels Dolmans.
– Myślę, że na wyjazd zagranicę jest za wcześnie. Pamiętam jak kiedyś rwał się w świat od nas młody wówczas Litwin Raimondas Rumsas. Gdyby odszedł rok wcześniej, a nie dopiero w 2000 r., to śmiem twierdzić, że zginąłby w peletonie, pracował na innych i nigdy nie zająłby trzeciego miejsca w Tour de France – przekonywał Mróz.
Same zainteresowane też nie dążą do zmiany otoczenia i gwałtownych skoków w nieznane.
– Jestem zwolenniczką ewolucyjnego rozwoju. Wolę dochodzić do sukcesów etapami niż zrobić coś spektakularnego w jednym sezonie, a potem zniknąć z pola widzenia
– podkreśliła Płosaj.