W Konkursie Paderewskiego grają nie nacje, a szkoły muzyczne
Rozmowa z Henrykiem Martenką dyrektorem XI Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. I.J.Paderewskiego w Bydgoszczy.
Ilu pianistów, przez minione trzy lata, które minęły od poprzedniej edycji konkursu, słyszał pan nim wybrana została grupa 45, którzy w ostatecznym rozrachunku zmierzyli się z konkursowymi występami?
Może 10 proc.
Na żywo? Jeździł pan na preselekcje po świecie?
Nie ma już takiej potrzeby. Jeździłem kilka lat temu, aby zobaczyć, jak to wygląda, jakie są możliwości, warunki, jacy ludzie. I z tymi ludźmi, korzystając z błogosławieństwa japońskiej Yamahy, dyrekcji koncernu, teraz wszystko toczy się to własnym życiem. Dziś to jest kwestia kilku maili, ewentualnie działania doraźnego. Dlatego mówię, że Yamaha jest jednym z naszych najważniejszych sponsorów, chociaż nie daje nam ani dolara. Pozwala nam za to dziesiątki tysięcy dolarów zaoszczędzić, a nie wydawać. Wynajęcie sali koncertowej z instrumentem, stroicielem, obsługą to są naprawdę grube pieniądze. Tylko z pozoru teraz pracujemy bezkosztowo, ale to efekt naszych wieloletnich zabiegów, umów. Dzisiaj doskonale znamy warunki salonów Yamahy w Londynie, Szanghaju, Wiedniu, Seulu czy Moskwie. Wiemy, z jakich instrumentów będą korzystali kandydaci, jacy stroiciele je przygotują.
Przyjeżdżają do nas i dostają Steinwaya.
Mają cztery instrumenty do wyboru, tak jak podczas konkursu chopinowskiego na estradzie stoją instrumenty. Każdy z kandydatów ma 15 minut, żeby się „pobawić” na każdym z nich i zdecydować. Trzy lata temu przebojem był Steinway, potem Yamaha i tuż za nią Kawai, a Fazioli, niszowy włoski instrument wybrało raptem dwóch pianistów. Fazioli jest produkowany niemalże w trybie manufaktury. Pamiętam radość Włochów trzy lata temu, kiedy zobaczyli, że aż dwóch kandydatów wybrało ich fortepian. W tym roku był szok - Fazioli wybrało 12! 13 - Steinway, 12 Kawai, a tylko 5 wybrała Yamahę, przy czym do półfinału nie weszła już żadna Yamaha. Podejrzewamy, że dlatego, że tego instrumentu nie mógł przygotować polski stroiciel i się okazało, że większości uczestnikom japoński strój tego instrumentu nie odpowiada. Woleli Fazioli, Steinwaya, nawet Kawai, instrument produkowany notabene po drugiej stronie tej samej ulicy w Hamamtsu.
Jak Henryk Martenka ocenia uczestników tegorocznej edycji konkursu? Czytaj w dalszej części rozmowy.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień