W Koniecpolu wielka radość: z kranów poleci woda. Bo żyją tu jak w XIX wieku
O kilku wsiach pod Koniecpolem mało kto słyszał do sierpnia 2015, kiedy to cała Polska dowiedziała się, że ludzie żyją tu jak w XIX w., bez dostępu do bieżącej wody. W końcu dostaną wodociąg, ale mówią, że studni nie zakopią.
Grudzień 2015 roku. Razem ze strażakami z Jednostki Ratownictwa Gaśniczego nr 4 w Koniecpolu rozwozimy wodę mieszkańcom kilku miejscowości w gminie. Ich dramat trwa już od czterech miesięcy. Fala upałów, która latem 2015 nawiedziła Polskę, miała tutaj opłakane skutki. Większość studni niemal całkowicie wyschła, a woda z pozostałych nie nadawała się do spożycia, a nawet do prania.
Pranie tylko w starej „Frani”. A najlepiej u córki, w mieście
Cofnęliśmy się do XIX wieku - mówią rozżaleni mieszkańcy, kiedy strażacy napełniają przyniesione przez nich wiaderka i pojemniki. Ich sytuacja jest dramatyczna, bo gmina zwyczajnie nie ma pieniędzy na takie inwestycje, jak budowa wodociągu, a nawet gdyby miała, nie mogłaby ich wydać, bo realizuje plan naprawczy. To następstwo rządów poprzednich władz miasta, które doprowadziły samorząd niemal do bankructwa. Wdrożony plan naprawczy miał pomóc gminie wyjść na prostą, ale jednocześnie nałożył na nią niezwykle poważne ograniczenie - zakaz prowadzenia inwestycji.
- Ludzie nie mogą korzystać z pralek, bo nawet jeśli jest na tyle wody w studni, to jest ona tak żółta, że niszczy ubrania, a same pralki także nie wytrzymują długo z powodu kamienia. Do łask wracają więc znów stare „Franie”. Problem mają sąsiedzi, którzy mają własne gospodarstwa i potrzebują więcej wody dla zwierząt, ale ciężko żyje się również ludziom z małymi dziećmi oraz w podeszłym wieku - mówi nam radny Andrzej Kozak.
Danuta Bukowska pochodzi ze Śląska. Do gminy Koniecpol przeprowadziła się kilkanaście lat temu, żeby pomieszkać w spokojniejszym miejscu. Okolice Koniecpola to rzeczywiście wymarzone miejsce na odpoczynek od miejskiego zgiełku i hałasu. Niestety, życie utrudniają jej problemy z wodą. Paradoksalnie, teraz może jej jest nawet ciut łatwiej, bo strażacy dowożą wodę. W przeszłości niektórzy sąsiedzi mieli pełne studnie, więc musiała sobie sama radzić. Jeździła po wodę do znajomych.
- W którym wieku my żyjemy? - pyta pani Danuta. - Przecież to nie do pojęcia, żeby w XXI wieku nie było wody w kranach. Ja z praniem muszę jeździć aż do córki do Bytomia!
Nowe władze Koniecpola, z burmistrzem Ryszardem Suligą na czele, próbują coś robić. Już latem 2015 apeluje on o pomoc do rządu Ewy Kopacz. Odpowiedź jest odmowna. Ale burmistrz nie zamierza składać broni i o wsparcie prosi nową premier Beatę Szydło. Setki telefonów, wizyty w stolicy i wymiana pism przynoszą efekt - premier obiecuje pomóc.
25 stycznia 2016 roku. Wieś Kuźnica Grodziska w gminie Koniecpol. Pogoda okropna, siąpi deszcz, ale we wsi nastrój wielkiego święta, bo ma przyjechać premier Beata Szydło. I przyjechała.
- Jak można żyć bez wody w XXI wieku, w Unii Europejskiej - zdziwiła się premier. I obiecała, że rząd da pieniądze na budowę wodociągu.
20 września 2016 roku. Znów jesteśmy w Kuźnicy Grodziskiej. - I premier słowa dotrzymała - mówi Augustyn Koźmiński, mieszkaniec Kuźnicy Grodziskiej, który jak co dzień przyszedł popatrzeć, jak idą prace. - Budują wodociąg, jak się patrzy. Mówili, że pani premier miała przyjechać na rozpoczęcie roboty. A było to 2 września, w piątek. Zaczynali budowę w Wólce. Nawet tak sobie myśleliśmy, że jak do domu na weekend pojedzie, to do nas, na to wielkie święto, zajrzy. Bo to dla nas wielkie wydarzenie. Ale widać inne sprawy miała na głowie. Ale nie powiem. Bardzo uroczyście było, bo to i wojewoda przyjechał, i ksiądz dziekan. Tak mi się wydaje, że jeszcze w tym roku woda z kranu w domu mi poleci.
Koniecpolski wodociąg to w końcu najważniejsza taka inwestycja w Polsce. Budowana z rządowego poręczenia. A było zamieszanie, bo wkrótce po obietnicy premier Szydło, Platforma Obywatelska w Sejmie ogłosiła, że żadnego dofinansowania do wodociągu w Koniecpolu nie będzie. W nocy, podczas sejmowego głosowania nad tegorocznym budżetem, posłanka PO, Izabela Leszczyna, pisała na Twitterze, że Beata Szydło nie dotrzymała swojej obietnicy. - Przepadła poprawka o rezerwie celowej na wodociąg, PiS był przeciw - stwierdziła posłanka. Do tego wpisu odniósł się rzecznik rządu, Rafał Bochenek.
- Rząd RP dotrzymuje słowa. Inwestycja w Koniecpolu nie jest zagrożona - środki finansowe z rezerwy na likwidację skutków klęsk żywiołowych - odpowiedział rzecznik na Twitterze. Rząd pokrywa 80 proc. wartości inwestycji. Wydatek nie będzie jednak tak duży, jak początkowo szacowano. - Kosztorys był na 7,5 mln zł - mówi Andrzej Perliński, zastępca burmistrza Koniecpola. - Ale po przetargu wodociąg będzie kosztował 2 miliony. Z tego rząd daje 80 proc. Mamy jeszcze dotację z Banku Ochrony Środowiska.
Ryzykanci piją wodę ze studni. Ale zwierzętom jej nie dają
- Paradoksalnie zyskaliśmy na tym, że wszystkie gminy już wcześniej pobudowały wodociągi. To sprawiło, że firmy, które specjalizowały się w takich inwestycjach, biły się o nasze zamówienie. Dzięki temu cena była niższa - mówi burmistrz Ryszard Suliga.
Prace idą w błyskawicznym tempie. Na razie budowlańcy nie napotkali na żadne problemy. - W Wólce nawet mamy już kilka przyłączy do gospodarstw - opowiada Ryszard Bugaj, właściciel firmy, która wykonuje inwestycję. Jego firma była jedną z szesnastu, które stanęły do przetargu.
Bugaj jest codziennie na budowie. Lepiej wszystkiego dopilnować na miejscu.
- Jak wszystko pójdzie z planem, a na razie tak jest, to do 30 listopada powinniśmy zakończyć pierwszy etap - zapowiada. Na kolejne etapy potrzebna jest nowa dokumentacja, więc woda w kranach w kolejnych miejscowościach będzie w przyszłym roku. - Nawet jak już będę miał wodę w kranie, to studni nie zakopię - zarzeka się Augustyn Koźmiński. - Woda w studni od lata zeszłego roku jest taka bardziej herbaciana, ale jak się przegotuje, to można wypić. Pewno, że lepsza i pewniejsza jest ta, co to strażacy nam przywożą.
Ludzie czasem ryzykują i piją wodę ze studni. Ale zwierzyna - krowy, świnie - już ze studni wody nie dostaje. Krowy prowadzi się do rzeki, do Pilicy. Tam woda jest czysta.
- Jak będzie wodociąg, to się zrobi koryto, jak się patrzy, wody naleje i będzie zwierzyna miała co pić w gospodarstwie - rozmarza się Zbigniew Marczuk. Specjalnie przyjechał do Kuźnicy Grodziskiej z sąsiedniego Załęża. Popatrzeć, jak kładą wodociągowe rury.
- Nie wiem, czy do mnie wodociąg dotrze w tym roku - zastanawia się. - Trzeba poczekać. To już tyle miesięcy z wysychającymi studniami żyjemy, na strażaków z beczkowozem czekamy, że poczekamy jeszcze trochę na wodociąg.
Za przyłączenie gospodarstwa do wodociągu trzeba będzie zapłacić. W gminie zastanawiają się, czy cena ma być liczona od długości przyłącza, czy ryczałtowa. Z wyliczeń wynika, że 1-1,2 tys. zł. Raczej będzie to jedna cena dla wszystkich, może płatna w ratach.
- Chcemy wkrótce uruchomić konto, aby mieszkańcy mogli stopniowo, według możliwości, wpłacać pieniądze za przyłącza - zapowiada Andrzej Perliński.
NIK bada
Odpowiedzialność za zadłużenie gminy Koniecpol spada na poprzednie władze miasta. Najwyższa Izba Kontroli po publikacjach prasowych, głównie w „Dzienniku Zachodnim”, wszczęła w tej sprawie kontrolę. Mimo że rozpoczęła się ona jeszcze wiosną, NIK nadal nie wysłał do urzędu wystąpienia pokontrolnego. - Sprawa jest skomplikowana, potrzebujemy jeszcze ok. 3 tygodni na analizy prawne - mówi Piotr Miklis, dyrektor katowickiego NIK-u. Śledztwo w podobnej sprawie prowadzi również prokuratura.