W „Jestem mordercą” Macieja Pieprzycy echa kina moralnego niepokoju odnajduje Zdzisław Haczek
Na planie „Jestem mordercą” aktorzy wypalili sześć tysięcy papierosów. To ujawnił reżyser Maciej Pieprzyca. I faktycznie, milicjanci, prokuratorzy kurzą niemiłosiernie. Takoż piją. Bo Wampir z Zagłębia pozostaje nieuchwytny, a przecież napisał im w liście, że zabije 30 kobiet na 30-lecie PRL-u.
Kiedy z rozbitą czaszką zostaje znaleziona bratanica pierwszego sekretarza (w domyśle tow. Edwarda Gierka), zostaje powołany specjalny zespół do wykrycia sprawcy. Do akcji wkracza ambitny porucznik Jasiński (świetny, nieopatrzony Mirosław Haniszewski) oraz... komputer „Odra”... Pieprzyca tym filmem wraca do Wampira z Zagłębia, bo wcześniej zrobił o sprawie dokument. Reżyser mówi, że potrzebował właśnie fabuły „inspirowanej faktami”, żeby dopowiedzieć to, co przemilczali prawdziwi uczestnicy zdarzeń.
Udał mu się nie tylko kryminał, świetnie osadzony w z pietyzmem odtworzonych realiach PRL-u, ale obraz wielogatunkowy. Z dawką humoru, ale też napięcia, obyczajowego „mięsa”. Ale przede wszystkim w „Jestem mordercą” można doszukać się echa kina moralnego niepokoju lat 70. Zresztą Pieprzyca jakby cytuje tu jedną z kluczowych scen „Wodzireja” Falka (kumpel z pracy nokautuje kumpla za niegodziwość). Ale spokojnie, Pieprzyca nie robi nam prostej wycieczki w przeszłość. A proponuje historię, od której skóra cierpnie. Nie tylko przez brutalny mord, ale przez ukazanie mechaniz-mu, kiedy zło bierze w człowieku górę.
W „Pitbull. Niebezpieczne kobiety” grają: Maja Ostaszewska, Joanna Kulig, Anna Dereszowska...
Kiedy tchórzostwo, konformizm (awans, kolorowy telewizor...) zaczynają ważyć nie tylko o życiu młodego funkcjonariusza, ale też domniemanego sprawcy. I nie jest prosto spojrzeć w oczy – te prawdziwe Arkadiusza Jakubika, który gra oskarżonego Kalickiego, czy szklane (w pośmiertnej masce skazańca).