W Hermanowej dziki nie boją się już ludzi. To ludzie boją się dzików

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Kapica
Arkadiusz Iskierka

W Hermanowej dziki nie boją się już ludzi. To ludzie boją się dzików

Arkadiusz Iskierka

Z dnia na dzień dziki są odważniejsze i podchodzą coraz bliżej domostw. Mieszkańcy Hermanowej boją się o swoje działki, uprawy, a przede wszystkim o zdrowie. I czekają na jakąkolwiek reakcję ze strony odpowiednich służb.

Po raz pierwszy dziki odważyły się podejść blisko zabudowań cztery miesiące temu.

- Nie boją się człowieka. Sąsiedzi próbują straszyć je różnymi sposobami, ale nic to nie daje. Zaczynają zachowywać się jak zwierzęta domowe – mówi Tomasz Kalita, mieszkaniec Hermanowej.

Największy problem z dzikami jest w przysiółku Czerwonki. Choć jak sądzi Tomasz Kalita, problem dzików występuje w całej miejscowości. Najgroźniej zachowują się lochy, które podchodzą pod dom z małymi.

- Sąsiedzi boją się, że w końcu komuś coś się stanie. Po godzinie szesnastej, gdy jest już ciemno, nikt nie wychodzi z domu. Sąsiad do sąsiada jedzie samochodem, bo strach wyjść na drogę – dodaje.

Policja? Pomóżcie przegonić dzika

- Doszło do takiej sytuacji, że dzik zabił psa, który spał przy budzie. Z rana po psie został tylko łańcuch

– opisuje Tomasz Kalita.

Szkody, jakie wyrządziły dziki, dotknęły niemal wszystkich mieszkańców w okolicy. Przeorane podwórka pod domami, zrujnowane pola uprawne. Z obawy przed kolejnymi szkodami mieszkańcy zorganizowali nocne czuwania.

- Jednego sąsiada słychać o drugiej w nocy, drugiego o czwartej. Siedzą z latarkami i pilnują – mówi Tomasz Kalita. - Każdej nocy wstajemy po kilka razy - potwierdza Krystyna Bodzisław. Świecimy światło i staramy się je odstraszać, ale one za chwile wracają, a rano widać nowe szkody. Nie wiemy już, co robić – narzeka kobieta.

Pewnego dnia Tomasz, Kalita, gdy nie był w stanie przegonić lochy z podwórka, był już tak zdesperowany, że zadzwonił na policję i poprosił o pomoc. Jednak i oni bitwy o teren z dzikiem nie wygrali.

- Interwencja policji wyglądała tak: policjant włączył sygnalizatory świetlne i dźwiękowe, wziął latarkę, poświecił w stronę lochy i parę razy krzyknął. Locha zrobiła dwa kroki w stronę lasu, ale nagle zaczęła iść w kierunku policjanta. Ten jak ją zobaczył, to cofnął się do radiowozu – opisuje Tomasz.

Pozostało jeszcze 77% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Arkadiusz Iskierka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.