W Domu Kota „dzieci” coraz więcej. A rodzin zastępczych i opiekunów nie przybywa...
To dom, ale tylko zastępczy. Wolontariusze nie zastąpią zwierzętom prawdziwej, kochającej rodziny.
- Marianek niedawno wrócił z adopcji, okazało się, że jest chory. Miruś i Edek są z nami od wielu miesięcy, podobnie jak Nela, która ma marne szanse na dom, bo jest zwykła, szarobura, mało atrakcyjna, a przecież taka grzeczna i kochana - przedstawia nam swoich podopiecznych Iwona Krzywulska, wolontariuszka z międzyrzeckiego Domu Kota.
CZYTAJ DALEJ:
- Jak działa Dom Kota?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień