Dzięki temu, że zna język chiński, nie tylko ustawił się w życiu, ale i pomaga innym mieszkańcom swojej rodzinnej Łomży. Krzysztof Florczyk jest specjalistą od rynku chińskiego, a swoją wiedzą chętnie dzieli się z przedsiębiorcami.
Nauką języka chińskiego zainteresował się zupełnie przypadkiem. Zainspirował go kolega, który pojechał na wycieczkę do Pekinu.
- Byłem wtedy studentem drugiego roku prawa na Uniwersytecie Warszawskim. Słuchałem jego relacji z wyprawy, oglądałem zdjęcia i pomyślałem, że na nudne praktyki kancelaryjne to ja jeszcze będę miał czas, a teraz warto zrobić coś szalonego, na co w dorosłym życiu może zabraknąć czasu... I zapisałem się na wakacyjny kurs języka chińskiego - śmieje się pochodzący z Łomży 27-letni Krzysztof Florczyk.
To był bardzo intensywny kurs - codziennie po cztery godziny, i tak przez sześć dni w tygodniu. Nie było to jednak nudne wypełnianie kserówek z ćwiczeniami. - Lektor uczył nas przez zabawę, zabierał na wycieczki po mieście. Raz nawet pisaliśmy znaki na Krakowskim Przedmieściu... mopem! - wspomina 27-latek. I wbrew powtarzanym teoriom, że europejczycy nie są w stanie wymówić wszystkich dźwięków chińskiego języka, łomżyniak twierdzi, że wymowa nie sprawiała mu żadnych problemów. - Trudności może sprawiać pamiętanie o tonach. Bo w chińskim są aż cztery tony. Użycie innego tonu zmienia znaczenie słowa - przestrzega. I dodaje, że najwięcej problemów sprawiało mu odręczne pisanie znaków. Każdy bowiem składa się z kilku elementów: określonej liczby kresek, które trzeba postawić w odpowiedniej kolejności i właściwym kierunku.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień