W Centrum Zdrowia Dziecka trwa pat. Możliwe zamknięcie placówki [zdjęcia]
Dyrekcja szpitala chce negocjować, pielęgniarki domagają się podwyżek. W warszawskim CZD od kilku dni trwa burzliwy strajk.
Od wtorku trwa protest pielęgniarek z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Sytuacja jest coraz bardziej napięta. W piątek pojawiła się kontrowersyjna informacja, że w nadchodzący wtorek placówka zostanie zamknięta. Pielęgniarki miały być informowane o tym SMS-ami. Wiadomości te miały skłonić strajkujące do uległości. Szefostwo szpitala jednak zaprzeczyło temu, że w jakikolwiek sposób chciałoby wymusić ustępstwa na pielęgniarkach.
Dyrekcja i pielęgniarki nawzajem obrzucają się oskarżeniami. Protestującym zarzucono, że nie można się z nimi porozumieć, czemu one zaprzeczają. Pielęgniarki są także oskarżane o to, że zależy im tylko na pieniądzach, a nie zdrowiu dzieci.
- Czekam na zgłoszenie propozycji od strony związków zawodowych - powiedziała Małgorzata Syczewska, dyrektor CZD. Na spotkaniu z dziennikarzami wczesnym popołudniem w piątek dyrektor wezwała Związek Zawodowy Pielęgniarek do rozmów, po czym poinformowała, że została wezwana do prokuratury Warszawa-Praga. Miała tam złożyć wyjaśnienia dotyczące strajku. Zawiadomienie skierował rzecznik praw dziecka, który jest zaniepokojony sytuacją dzieci w szpitalu. Sprawą zajęło się również Ministerstwo Zdrowia.
Wideo: Szefowa związku pielęgniarek w CZD: "Dostajemy SMS-y, że centrum zostanie zlikwidowane"
źródło: TVN24/x-news
Protestujące kobiety domagają się podwyżki pensji o 400 zł, ale przede wszystkim poprawy ich sytuacji. Dyrekcja zgadza się tylko na podwyżki w wysokości 400 zł.
Po rozpoczęciu strajku doszło do negocjacji dyrekcji CZD z pielęgniarkami. Rozmowy, które w środę zostały przerwane, w czwartek miały zostać wznowione, do czego jednak nie doszło. Pielęgniarki bowiem nie przyjęły propozycji dyrekcji szpitala. W odpowiedzi dyrekcja szpitala uznała, że żądania strajkujących są bezprawne, bo pielęgniarki narażają życie i zdrowie małych pacjentów.
Według informacji przekazanych we wtorek przez Katarzynę Gardzińską, rzecznik Instytutu „Pomnik - Centrum Zdrowia Dziecka”, w wyniku protestu niektórzy pacjenci zostali odesłani do innych szpitali, a część została wypisana. Są to w głównej mierze chorzy z gastroenterologii, a odesłani mają zostać także pacjenci z kardiochirurgii. Dodatkowo placówka ma zamiar powiększyć liczbę pracujących tam lekarzy.
Iwona Koterba, przedstawicielka pielęgniarek, zaznaczyła, że z centrum pielęgniarki najzwyczajniej uciekają, bo ich zarobki są zbyt niskie. - Jest nam przykro, bo nie jesteśmy wrogami ani dzieci, ani rodziców - powiedziała w rozmowie z dziennikarzami. Dodała, że nie chodzi im głównie o pieniądze, tylko o poprawę sytuacji pielęgniarek.
- Może sposobem jest te 400 zł. Przepraszam, już mnie trzęsie na myśl o tych 400 zł. Ja już nie chcę tych 400 zł! Tylko poproszę, żeby pielęgniarek było tyle na oddziale, żebym ja nie musiała, patrząc rodzicowi w oczy, mówić „zaraz”, „za chwilę”, „nie teraz”, „proszę poczekać” - opisywała postulaty strajkujących Koterba. Pielęgniarka dodała, że ich zarobki są znacznie mniejsze od tych, które mają lekarze. Według niej lekarz za jeden dyżur jest w stanie zarobić więcej niż przeciętna pielęgniarka w miesiąc.
Autor: Damian Witek