W Bydgoszczy mieli pomysł na Krzysztofa Iwaneczko
Student Akademii Muzycznej wygrał The Voice of Poland. Skromny, ale pewny siebie 20-latek podkreśla jednak, że najważniejsza jest muzyka.
Muzyka, a nie celebra. - Wyrazy sympatii i gratulacje, które napływają z różnych stron bardzo mnie cieszą - mówił Iwaneczko podczas spotkania u rektora uczelni prof. Jerzego Kaszuby. - Skupiam się jednak na pracy, a nie na byciu celebrytą - żartował i dodał, że teraz czas na nagranie płyty. - Na razie nie zdradzę nazwiska, ale mogę powiedzieć, że jej producentem będzie wyjątkowy artysta. Po nagraniu krążka wyruszam w trasę.
Iwaneczko studiuje na drugim roku na wydziale dyrygentury, jazzu i edukacji muzycznej w klasie dr Joanny Żółkoś-Zagdańskiej. - Po ostatnim koncercie zeszłego semestru Krzysztof przyszedł do mnie i powiedział, że musi jak najszybciej nagrać płytę, bo czuje, że to już ten moment - opowiadała jego nauczycielka. - Stwierdziłam, że najpierw powinien się pokazać szerszej publiczności. Że najlepiej, gdyby poszedł do jakiegoś programu muzycznego, np. The Voice of Poland i po prostu go wygrał. No więc posłuchał mnie i właśnie to zrobił - śmiała się.
- Zawsze byłem sceptyczny do tego typu talent-show - przyznał Iwaneczko. - Stało się jednak tak, że produkcja programu zwróciła się do mnie z propozycją udziału. Zrobili to już rok wcześniej, ale wtedy byłem w wirze egzaminów wstępnych i to był dla mnie priorytet. Odezwali się jednak jeszcze raz.
Artysta mówi, że zanim zgodził się na udział zasięgał wielu opinii. - Nie znoszę być zniewalany - mówił. - Na szczęście formuła akurat tego programu daje sporo wolności. Mogłem wybierać utwory ze spektrum, które mi odpowiada.
Jego trenerką w programie była Marysia Sadowska. - Była i jest moim dobrym duchem - podkreśla Krzysztof. Jego dobrym duchem jest też z pewnością dr Żółkoś-Zagdańska. - Między innymi ona zaważyła na wyborze uczelni - wspomina pochodzący z Przemyśla Iwaneczko. - Egzaminy zdawałem do Katowic, Bydgoszczy i Gdańska, ale z taką myślą, że absolutnym pewnikiem są Katowice. Pamiętam, że po egzaminie pani dr zapytała mnie, gdzie jeszcze zdaję. I powiedziała „musi pan pamiętać, że tutaj mamy na pana pomysł”. Pomyślałem, że tak musi być. Bydgoszcz była strzałem w dziesiątkę.