Za nami pierwszy - po wielu tygodniach zamknięcia spowodowanego epidemią koronawirusa - weekend, kiedy miłośnicy dwóch i jednej deski mogli w miarę normalnie poszusować. W Beskidy przyjechały tłumy.
- Przyjechaliśmy z Warszawy. Warunki? Bardzo dobre. Nie ma głębokiego śniegu. Bardzo przyjemnie się jeździ. Wreszcie - mówił nam z uśmiechem Marcin Mazur, który w weekend szusował w Szczyrk Mountain Resort.
Przez cały weekend, od wczesnych godzin rannych ruch w Szczyrku, Wiśle, Istebnej czy Korbielowie był bardzo duży zwłaszcza w rejonie kompleksów narciarskich.
- Cieszymy się, że mogliśmy się otworzyć, że będziemy mogli uratować chociaż kawałek tej zimy - mówi Michał Słowioczek, rzecznik prasowy Szczyrk Mountain Resort. - A takiej zimy już dawno nie było w Beskidach. Musimy pamiętać o tym, że funkcjonowanie dużych ośrodków narciarskich od połowy lutego do końca marca, to funkcjonowanie na planowanych 20 procentach przychodów, więc pozwoli to nam przetrwać do kolejnej zimy. Ten najważniejszy sezon już minął, ferie minęły i wtedy ośrodki były zamknięte. Mamy nadzieję, że poprzez odpowiedzialność społeczną narciarzy i snowboardzistów oraz przygotowanie sanitarne ośrodków narciarskich pokażemy, że możemy funkcjonować w reżimie sanitarnym, a ryzyko zakażenia się wirusem na świeżym powietrzu, wśród gór jest minimalne - dodaje.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień