W Brukseli zaatakowało czterech terrorystów. Znana jest tożsamość tylko dwóch z nich – to bracia El-Bakraoui, którzy zginęli w samobójczym ataku.
Nie trzech, ale czterech zamachowców uderzyło we wtorek w Brukseli na lotnisku i na jednej ze stacji miejscowego metra. Taka jest opinia belgijskiego prokuratora federalnego Frederica Van Leeuwa, który zabrał głos na środowej konferencji.
Nie potwierdziły się informacje o ujęciu jednego z zamachowców, który nie odpalił ładunku wybuchowego na lotnisku i miał zostać pojmany w gminie Anderlecht pod Brukselą. To „mężczyzna w kapeluszu”, którego kamery monitoringu uchwyciły na brukselskim lotnisku.
Najim Laachraoui, bo o nim mowa, uważany jest za specjalistę od ładunków wybuchowych użytych w Paryżu.
Zamachowcy mieli wtedy użyć bombowych kamizelek. Najim miał zostawić w koszu na śmieci na lotnisku informację, że jeśli się podda, trafi za kraty. Nie wysadził się, uciekł i jest ścigany.
Potwierdziły się za to wcześniejsze informacje – na lotnisku wysadził się urodzony w 1986 r. w Brukseli Ibrahim el-Bakraoui. Potem na stacji metra wysadził się jego brat Chalid.
Terroryści przyjechali na lotnisko taksówką
To jej kierowca wskazał policjantom dom, z którego wyszli pasażerowie. W lokalu tym znaleziono 15 kg materiałów wybuchowych, 150 litrów acetonu, 30 litrów wody utlenionej, detonatory oraz walizkę z gwoździami i śrubami. W koszu na śmieci przy mieszkaniu znaleziono komputer. Na dysku był zapisany testament Ibrahima el-Bakraoui.
Nie wiadomo, kim jest czwarty z zamachowców
Wielka obława trwa, a w szpitalach w Brukseli toczy się walka o uratowanie życia najbardziej poszkodowanych ofiar zamachu. Doliczono się już 270 rannych. Przypomnijmy, że we wtorek zginęło co najmniej 31 osób, wśród rannych jest trójka Polaków, w tym najciężej poszkodowana kobieta. Pozostali ranni to pracownicy polskich służb celnych przybyli do Belgii na szkolenie.
Bruksela jest wciąż sparaliżowana
Miasto jest obstawione policjantami i żołnierzami. Atmosferę napięcia podsyca Państwo Islamskie, które zapowiada kolejne zamachy terrorystyczne. Tymczasem wielu ekspertów i europejskie gazety nie zostawiają suchej nitki na służbach specjalnych i miejscowej policji, które nie były w stanie przeniknąć do terrorystów szykujących się do zbrodniczego ataku w dzielnicy Molenbeek. Miejsce nazywane wylęgarnią dżihadu omijane było szerokim łukiem przez stróżów prawa, a miejscowe władze przymykały oko na to, że w tej części Brukseli nie obowiązywało zwykle prawo, tylko surowy szariat wprowadzony przez najbardziej radykalnych islamistów.
Z wypowiedzi belgijskiego ministra spraw wewnętrznych tuż przed wtorkowym zamachem wynikało, że groźba terrorystycznego uderzenia wisi nad stolicą Belgii, a mimo to policjanci nie zdecydowali się na przeszukanie podejrzanych mieszkań w dzielnicy Molenbeek.
Bano się, że wywoła to wściekłość islamistów z jednej strony i krytykę wielu elit, które forsują łagodne obchodzenie się z przybyszami, osiadłymi w tej części Brukseli. Nie brakowało więc w świecie głosów poparcia dla opinii wyrażonej przez republikańskiego kandydata, który walczy o nominację prezydencką, Donalda Trumpa. Oznajmił on, że gdyby belgijscy śledczy zastosowali tortury wobec pojmanego w ubiegły piątek Salaha Abdeslama, być może nie doszłoby do wtorkowej masakry w Brukseli. – My się obchodzimy z nimi łagodnie, a oni obcinają nam głowy – powiedział kontrowersyjny polityk.
Belgijski prokurator podkreślał, że każdy obywatel musi wykazać się teraz wyjątkową czujnością.
Wprowadzono dodatkowy monitoring w miejscach publicznych. Bardziej zabezpieczony ma być transport publiczny, mieszkańcy mogą spodziewać się kontroli w samochodach. Czynnych będzie tylko 14 stacji metra, a i te mają być kontrole przy każdym wejściu i wyjściu. Lotnisko, na którym doszło do zamachu, pozostanie zamknięte także w czwartek. Odwołano zaplanowany na 29_marca mecz Belgia – Portugalia. Jeden z działaczy UEFA Giancarlo Abete przyznał też, że choć Euro 2016 nie można ani odwołać, ani przełożyć, nie wyklucza się rozegrania mistrzostw przy pustych trybunach.