W Aleksandrowie Łódzkim boją się ptasiej grypy
W gminie Aleksandrów Łodzki trwają wzmożone kontrole inspektorów weterynaryjnych, którzy sprawdzają, czy gospodarze i właściciele ferm drobiu przestrzegają wytycznych ministra rolnictwa i zamykają ptaki w pomieszczeniach.
Chodzi o zapobieganie rozprzestrzenianiu się wirusa ptasiej grypy. Odwiedzane są zarówno hodowle liczące po kilka tysięcy sztuk drobiu, jak i małe rodzinne gospodarstwa, w których trzymanych jest po kilka kur, gęsi czy kaczek. Łamiącym zasady grożą mandaty lub nawet kary administracyjne. Grzywna za nieprzestrzeganie przepisów sanitarnych może wynieść od 800 do nawet 8 tysięcy złotych.
- Kontrole rozpoczęły się w grudniu, ale właśnie teraz, kiedy na dworze robi się coraz cieplej, wzmożona została ich częstotliwość, bo ptasia grypa nadal atakuje - mówi Agata Kowalska, rzecznik Urzędu Miasta Aleksandrowa Łódzkiego. - W większości kontrolowanych gospodarstw kury, gęsi, kaczki czy indyki siedzą zamknięte w komórkach. Zdecydowana większość gospodarzy wie o zagrożeniu i rozumie potrzebę izolowania ptaków hodowlanych od tych dziko żyjących. Niemniej są i takie przypadki, gdzie inspektorzy napotykają drób chodzący wolno po podwórku. Jeśli gospodarz dostosuje się natychmiast do zaleceń weterynarzy, może liczyć na pouczenie, w innych przypadkach czeka go kara finansowa.
Ptasia grypa szalejąca w Polsce od grudnia ubiegłego roku na szczęście nie jest groźna dla człowieka. Jednak hodowcy i drobni gospodarze muszą stosować się do zaleceń służb weterynaryjnych, aby choroba nie pojawiła w gospodarstwie a w razie problemów - by mogli otrzymać odszkodowanie.
Nikt tak naprawdę dzisiaj nie wie, jak długo jeszcze drób będzie musiał być zamykany. Wszystko jednak wskazuje na to, że nadchodzącą wiosnę kury i kaczki spędzić będą musiały w zamknięciu.