W 2017 waloryzacja zapowiada się niska. Na osłodę mają być jednorazowe dodatki [infografika]
W 2017 roku grozi nam równie niska waloryzacja emerytur i rent, jak tegoroczna. Winna jest deflacja, którą mamy od miesięcy. Takiej sytuacji jeszcze nie było.
Co miesiąc chciałbym dostawać taką emeryturę, jak w marcu - wzdycha pani Aniela, 78 lat. Wtedy dostała 300 zł jednorazowego dodatku i listonosz przyniósł jej 1200 zł zamiast niewiele ponad 900.
W kwietniu pani Aniela porównywała odcinek od emerytury z lutowym, bo nie mogła dostrzec waloryzacji. Nic dziwnego, wskaźnik w tym roku wynosił 100,24 proc.
Wszystko wskazuje, że za rok podwyżka emerytur będzie tak samo niska. Wszystko z powodu deflacji, a nie inflacji. Co prawda, z powodu deflacji wartość świadczeń nie maleje, ale rośnie, każdy jednak woli dostać wyższą kwotę do ręki, niż przeliczać, ile więcej bochenków chleba czy litrów mleka może kupić za swoją emeryturę.
Choć propozycje wskaźnika przyszłorocznej waloryzacji rząd przedstawi w czerwcu, to już wiadomo, że i w tym roku będziemy mieli deflację, a nie inflację.
Jak pisze "Gazeta Prawna", powołując się na Aktualizację Programu Konwergencji (Wieloletni Plan Finansowy Państwa na lata 2016-2018, Rada Ministrów zajmie się nim dziś), także w tym roku spodziewana jest deflacja na poziomie 0,4 proc. Realny wzrost wynagrodzeń prognozowany jest na 4,8 proc. 20 proc. z tego brane do waloryzacji to 0,96, pomniejszone o deflację daje poziom waloryzacji 0,56 proc.
Jednak w 2015 rząd też początkowo planował poziom wyższy, niż ostateczne 0,24 proc. Dlatego, jak pisze DGP, mówi się, że ponownie emeryci i renciści dostaną jednorazowe dodatki, choć na razie nie wiadomo, czy w takiej samej wysokości, jak w tym roku. Mają osłodzić gorycz symbolicznej waloryzacji.
Teraz emeryci i renciści nie byli zadowoleni, bo przy ustalaniu przysługującej kwoty pod uwagę brano świadczenie brutto łącznie z wypłacanymi przez ZUS dodatkami.
Dopóki inflacja była w miarę stabilna dyskutowano, czy budżet staż na waloryzację zapisaną w ustawie czy nie. Albo która waloryzacja jest bardziej sprawiedliwa: kwotowa czy procentowa.
Eksperci jednak zastanawiają się, czy waloryzacja powinna tylko nadążać za inflacją, by zachować wartość przyznanego świadczenia, czy emeryci powinni mieć udział we wzroście gospodarczym i dostawać więcej niż wynika z inflacji? Takie rozwiązanie obowiązuje obecnie.
Czy w sytuacji, gdy waloryzacja jest tak niska, a jednorazowe dodatki nie rozwiązują problemu niskich świadczeń, wróci dyskusja o samym mechanizmie waloryzacji?
- Coroczne ruchy wokół emerytur pokazują, że emerytura nie jest obiektywnym prawem obywatela, ale zależy od decyzji politycznych i od tego, ile pieniędzy będzie do podzielenia - mówi Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha.
- Budżet ma coraz mniej do dyspozycji, bo coraz mniej jest pracujących. Póki będą to decyzje polityczne, póty będą debaty, ile możemy przeznaczyć na zobowiązania. Jeśli państwo jest dobrze zarządzane to więcej, jeśli źle - to mniej. Powinien być to wzór, do którego politycy nie mają dostępu.
Jednak teraz waloryzacja wyliczana jest według określonego wzoru. A jej niski poziom wynika z deflacji.
- Ale wcześniej była podwyżka kwotowa - przypomina Andrzej Sadowski. - W zależności od sytuacji obierane są różne metody i to nie jest obiektywne.
Ekonomista Marek Zuber nie ukrywa, że jego zdaniem najbardziej sprawiedliwa wydaje się waloryzacja związana z realnym wzrostem wynagrodzenia. Pytanie oczywiście, jakiego wynagrodzenia: w przemyśle, czy w gospodarce narodowej czy jeszcze innego? Do dyskusji jest też kwestia, czy waloryzacja świadczeń o pełen wskaźnik realnego wzrostu płac czy o jego część?
- Na świecie w tej materii (waloryzacji emerytur i rent- dop. jz) nie ma modelowych rozwiązań - mówi marek Zuber. - Jakie kto ma poglądy, takie wyraża zdanie.
Przypomina: - Wpłaty do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych zależą od wynagrodzeń, a nie od inflacji, bo składka jest procentem wynagrodzenia.
Wówczas jednak istnieje groźba, że w razie recesji i spadku wynagrodzeń, nie byłoby waloryzacji, a budżet musiałby wziąć na siebie ciężar utrzymania świadczeń na niezmienionym poziomie. - Tylko skąd wtedy na to wziąć pieniądze? - pyta ekonomista.
Nie można jednak zapominać, że w perspektywie sytuacja finansowa FUS będzie się pogarszać. Dlatego podnoszony jest wiek emerytalny. - Uzależnienie waloryzacji od wzrostu wynagrodzeń jest sprawiedliwsze, ale pogłębia problemy finansowe FUS - przyznaje Zuber. - Zwiększa wydatki, a nie dochody.
Pytań o niska waloryzację pewnie by nie było, gdyby nie trwająca od wielu miesięcy deflacja. Takiej sytuacji w Polsce nie mieliśmy.