W 1956 r. bydgoszczanie otworzyli serca dla walczących Węgrów
Gdy ginęli bracia Węgrzy, Polacy masowo oddawali krew, wpłacali dobrowolnie pieniężne datki, słali paczki z lekami, środkami opatrunkowymi i żywnością.
Zakłady pracy branży budowlanej przekazywały cement, papę, kit okienny, drewno. Dzieci ofiarowywały swoje oszczędności dla koleżanek i kolegów z Węgier. Przy Muzeum Okręgowym stanęła wielka skarbona.
Pomoc w 1956 r. jest tematem wystawy, którą można oglądać w Sali Pamięci Bydgoszczan. Otwarto ją w Bibliotece UKW 26 listopada, z okazji odbywającego się w naszym mieście po raz trzeci Festiwalu Kultury Węgierskiej.
Jesienią 1956 r., gdy Węgrzy walczyli o wolność, bydgoszczanie nie pozostali obojętni. Pieniądze zbierano w zakładach pracy, w wojsku, w szkołach i w placówkach kultury (np. cały dochód ze sprzedaży biletów na przedstawienie „Wujaszek Wania” w Teatrze Kameralnym, które odbyło się 18 listopada, tez przekazano na pomoc).
Grosza nie szczędzili bydgoscy rzemieślnicy. Ci, którzy już przekazali jakikolwiek pieniądze, wzywali innych, by poszli w ich ślady. Informacje o swoistych łańcuchach finansowej pomocy regularnie zamieszczała „Gazeta Pomorska” i IKP.
Gościem uroczystości był m.in. Ákos Engelmayer, węgierski dziennikarz, historyk i wykładowca, dyplomata, w latach 1990-1995 ambasador w Polsce, uczestnik powstania węgierskiego.
- Jestem w Polsce od 1962 roku. To zabrzmi dziwnie, ale dopiero tu mogłem się poczuć Węgrem. Byłem wolny - mówił podczas uroczystości odsłonięcia tablicy na ul. Gdańskiej.
Obecny był także dr János Tischler, historyk, dyrektor Węgierskiego Instytutu Kultury w Warszawie.
Wykonana z brązu tablica w symboliczny sposób upamiętnia tych, którzy nie szczędzili krwi i darów rzeczowych dla powstańców. Jest także hołdem dla Eryka Bazylczuka, bydgoszczanina, który brał udział w początkowej fazie powstania.