Natalia Dyjas

W 1250 dni dookoła świata

Magda (z lewej) i Kornelia zapraszają na pokład jachtu! Fot. Tomasz Maciejewski Magda (z lewej) i Kornelia zapraszają na pokład jachtu!
Natalia Dyjas

Kilkoro podróżników, w tym zielonogórzanka, Magda Bielecka, przepłynie jachtem pięć oceanów, zwiedzi na siedmiu kontynentach sto państw, a to wszystko w ponad... trzy lata!

Niektórzy, w czasach dzieciństwa, z palcem po mapie zwiedzali odległe kraje. Inni z wypiekami na twarzy oglądali programy legendarnego podróżnika Tony`ego Halika, skrycie marząc o dalekich wojażach po nieodkrytych lądach. A Magda Bielecka - zielonogórzanka, mama małej Hani? Postanowiła marzenie przekuć w rzeczywistość i wraz z trójką innych podróżników wyruszyć dookoła świata. Uwaga! Na... jachcie!

Z miłości do nurkowania

- Wszystko zaczęło się od Błażeja - wyjaśnia Magda Bielecka. - To on wpadł na ten pomysł, a w trakcie jednej z podróży, podczas nurkowania poznał Marcina. I zaproponował mu wyprawę. Potem dołączyła Kornelia, a na końcu ja.

Jak mówi pani Magda, nie całkiem była przekonana do podróży. Bo to oznaczało wyjazd z domu na ponad trzy lata.
- Ale Błażej powiedział mi: Przyjedź! Daj sobie szansę i zobacz jak to wygląda!

Zobaczyła i zdecydowała się wziąć udział w odważnym projekcie. A pięcioletnia córka Hania? Popłynie razem z mamą.
- Chyba musi – mówi ze śmiechem zielonogórzanka.

Jak przekonuje pani Magda, dziewczynka, wraz z nią, będzie wracać do Polski, by uniknąć najtrudniejszych momentów podróży. A co z jej nauką?

- Bardzo dobre pytanie – śmieje się pani Magda. – To jedna z tych rzeczy, które planuję i organizuję od dawna. Hania będzie się uczyć, tak, jak dzieci uczą się w domu. Z tym wyjątkiem, że w jej przypadku będzie się to odbywać... na jachcie. Oczywiście we współpracy z nauczycielami na miejscu w Polsce. Hania wychowała się w Londynie, jest dwujęzyczna. To pozwoli jej poznawać świat i bawić się z innymi dziećmi.

Ratrejs - wyścig szczurów

Przygotowania do podróży po pięciu oceanach i siedmiu kontynentach trwały przez wiele lat. Uczestnicy podrózy nie tylko musieli ćwiczyć na morzu, przygotować do wyprawy bliskich, ale przede wszystkim kupić jacht i zdobyć pieniądze na podróż.
- Pieniądze zbieraliśmy od bardzo dawna - mówi pani Magda. - A nazwa Ratrejs (rat - z angielskiego szczur - dop. red)? To takie żartobliwe odniesienie się do wyścigu szczurów. Jesteśmy ludźmi, którzy rzeczywiście pracują. Prowadzą własne biznesy. Ale fakt, że pracujemy na siebie, pozwala nam pewne rzeczy zostawić, by nasi pracownicy kontynuowali to, co zaczęliśmy.

I choć wyprawę wspiera sporo partnerów, to jednak w takiej podróży liczy się każdy grosz.

- Obecnie szukamy głównego sponsora, który będzie nas wspierał w wyprawie - wyjaśnia pani Magda. - Im więcej tych funduszy miesięcznie, tym więcej jesteśmy w stanie robić i realizować fantastycznych rzeczy. Ale za niezbędne minimum też przetrwamy. Najważniejsze, że mamy gdzie mieszkać - śmieje się podróżniczka.

Najtrudniej się spakować

Teraz? Są na ostatniej prostej. Czeka ich jeszcze spore wyzwanie, czyli spakowanie wszystkich najpotrzebniejszych sprzętów. A tych zrobiło się całkiem sporo, bo w trakcie wyprawy uczestnicy chcą nie tylko nurkować, ale i surfować, jeździć na snow¬boardzie czy latać na lotni i paralotni...

- Zorganizowanie sprzętu na jachcie to wyzwanie - mówi zielonogórzanka. - Problemem jest zmieszczenie się z tym wszystkim tak, by zachować bezpieczeństwo. Wszystko musi być dobrze podpięte.

Odpoczynek na Bali

O kwestię zmieszczenia wyżywienia na 3,5 roku na pokładzie 16-metrowego jachtu ekspedycyjnego uczestnicy się nie martwią, bo podczas wyprawy wciąż będą przypływać do rozmaitych portów.

- To nie jest rejs dookoła świata, by pobić jakieś rekordy - przekonuje Magda Bielecka. - To jest projekt, który będzie trwał 3,5 roku. Chcemy zwiedzić jak najwięcej lądów. Nie zaliczać ich na mapie, ale rzeczywiście doświadczać.

Dlatego też uczestnicy planują i dłuższe pobyty np. w Nowej Zelandii czy na Bali.

- Zapraszamy, może pani do nas dołączyć i wtedy zrobić z nami wywiad - śmieje się podróżniczka. - Chcemy, by wszyscy przychylni nam ludzie dołączali do nas w trakcie podróży i przekonali się, że wcale nie jest ona straszna.

Przed nimi 250 portów

Jak wygląda trasa takiej wyprawy, która zajmie uczestnikom ponad trzy lata? Trudno wymienić wszystkie miejsca, wysepki i półwyspy, które chcą zwiedzić podróżnicy... Ale wszystko zacznie się w Norwegii. To właśnie stąd planują wypłynąć jeszcze w tym roku.

- Potem czeka na nas Islandia - wyjaśnia Magda Bielecka. - Kolejny etap jest dość trudny, bo jacht popłynie na Grenlandię. W tym fragmencie podróży mała Hania i ja nie będziemy uczestniczyć.

Po Grenlandii uczestnicy chcą zwiedzić porty Europy Zachodniej, dopłynąć do Ameryki Południowej, zahaczyć o Wyspy Cooka, by na dłużej zatrzymać się w Nowej Zelandii. Na koniec uczestnicy wyprawy poznają też tereny Afryki i wrócą do Europy. Podróż rozpocznie się w czerwcu tego roku, a zakończy w sierpniu 2020. Trasa? Bagatela - 50 tys. mil.

Rzuć wszystko, płyń z nami

- Szukamy szóstego do załogi - informuje Magda Bielecka. - Razem z naszym partnerem, National Geographic Traveler, organizujemy konkurs. Na zgłoszenia czekamy do 15 kwietnia.

Choć warunków do spełnienia jest kilka: umiejętność robienia dobrych zdjęć i filmów, konieczność porzucenia rodzinnego domu na co najmniej rok, to wciąż zgłasza się sporo chętnych.

- Niesamowite, jak duży oddźwięk jest na ten konkurs - mówi Bielecka. - W rejs po morzach i oceanach dołączy, całkiem za darmo, jedna z nich. Czekamy na zgłoszenia. To niebywałe, że jest tyle ludzi, którzy są gotowi wszystko rzucić i popłynąć w świat.

Natalia Dyjas

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.