Victor Kaluza naraził się mocno nazistom [zdjęcia]

Czytaj dalej
Fot. Archiwum Jerzego Kurasa
Mirosław Dragon

Victor Kaluza naraził się mocno nazistom [zdjęcia]

Mirosław Dragon

W tym roku mija 120. rocznica urodzin Victora Kaluzy, popularnego niegdyś pisarza pochodzącego z Łowkowic koło Kluczborka.

- Okrągła, 120. rocznica urodzin zapomnianego pisarza z Łowkowic Victora Kałuzy minęła 10 września - mówi Jerzy Kuras z Wołczyna, znawca historii lokalnej. - Mam kontakt telefoniczny z jego córką Sonią Starkullą.

Victor Kaluza urodził się 10 września 1896 roku w znamienitej śląskiej rodzinie jako syn Simona i Agnes (z domu Bocionek).

Jego ojciec był spokrewniony ze słynnym ks. Janem Dzierżonem, odkrywcą dzieworództwa pszczół, zwanym Kopernikiem ula. Babcia księdza Dzierżona nazywała się Maria Kaluza.

Do tego pola Simona Kaluzy graniczyły z gruntami najsławniejszego kluczborskiego pisarza Gustava Freytaga, który zmarł rok przed narodzinami Victora (Freytag żył w latach 1816-1895).

Na początku XX wieku Simon Kaluza został dzierżawcą restauracji Goldene Krone (Złota Korona) w Świbiu koło Gliwic. Tam Victor spędził dzieciństwo i ukończył szkołę podstawową.

Naukę kontynuował w Seminarium Nauczycielskim w Głogówku.

Kiedy wybuchła I wojna światowa, Victor Kaluza zgłosił się pod koniec 1914 roku na ochotnika do armii. Przeżył słynne bitwy pod Verdun i nad Sommą. 20 lipca 1916 r. dostał się do francuskiej niewoli.

W obozie jenieckim spędził trzy lata i 225 dni. Sześć razy podejmował próby ucieczki. Za każdym zostawał schwytany i srogo ukarany. W niewoli zaczął pisać wiersze.

Wolność odzyskał dopiero 5 marca 1920 roku. Wrócił na Śląsk i uzupełnił wykształcenie.

1 września 1920 roku zdał egzamin nauczycielski i został zatrudniony jako pedagog w szkole w Świbiu.

Od 1921 roku uczył w szkole powszechnej w Łączy koło Gliwic. Mieszkał biednie, w tak nędznych warunkach, że przez dłuższy czas nie mógł sprowadzić do siebie ani poślubionej w 1923 r. żony Heleny Kohn, ani urodzonej w 1934 r. córki Sonii.

W malutkiej wsi Łącza utworzył Leśną Scenę Teatralną, na której występowali jego uczniowie. Spektakle cieszyły się wielkim powodzeniem, i to nie tylko wśród mieszkańców wioski. Na przedstawienia Leśnej Sceny Teatralnej z całej okolicy zjeżdżano wozami drabiniastymi, z miasta przyjeżdżali dziennikarze i ludzie kultury. Victor Kaluza utworzył w Łączy również Towarzystwo Śpiewacze, Izbę Szycia oraz Towarzystwo Sportowe.

W 1929 r. Victor Kaluza dostał nagrodę im. Josepha von Eichendorffa za spisane wspomnienia z niewoli francuskiej, wydane pt. „P.G. 3717” (taki numer miał we obozie jenieckim).

Kolejne jego książki cieszyły się dużą popularnością: „Tabakierka”, „Schulaufsätze des Janek Malaika” (Wypracowania Janka Malajki), „Grüss Dich Dürrbendl” (Pozdrawiam Cię, Dürrbendl) czy „Das Buch vom Kumpel Janek” (Książka kumpla Janka).

Był współwydawcą pisma satyrycznego „Eulenspiegel”_(Sowizdrzał), występował w literackich audycjach w radiostacji w Gliwicach.

W 1930 roku mieszkańcy Łączy wybrali go nawet na sołtysa. Był wtedy u szczytu popularności: chociaż mieszkał w małej wsi, zyskał sławę w całym kraju jako znany pisarz, twórca teatralny oraz energiczny sołtys, który walczył m.in. z plagą kłusownictwa.

Protestował także przeciwko rosnącym w siłę nazistom. W 1932 roku wraz z grupą lewicowych działaczy wtargnął na zebranie lokalnego koła NSDAP i odśpiewał Międzynarodówkę. Narobił sobie tym wrogów. Wkrótce po tej akcji nieznany sprawca oddał strzał z pistoletu w okno sypialni, w której spał Kaluza...

W 1933 r. hitlerowska NSDAP doszła do władzy w Niemczech. Starosta gliwicki od razu, w marcu 1933 r., zdymisjonował go z funkcji sołtysa jako „politycznie niepewnego”.

Victora Kaluzę obciążała w oczach nazistów nie tylko przynależność do lewicowej partii SPD, ale również żydowskie pochodzenie jego żony Heleny.

Wkrótce potem Victor Kaluza stracił pracę w szkole, a także prawo pobytu w Łączy. Przeniósł się do Gierałtowic koło Koźla, gdzie pracował jako nauczyciel.

Jego książki trafiły na indeks, ponieważ propagowały dwujęzyczność oraz przyjaźń Polaków z Niemcami na Śląsku. Victor Kaluza pisał m.in., że „Bóg nie opuści Niemca, nawet gdy Niemiec mówi trochę po polsku”.

W 1937 r. władze oświatowe w Berlinie przeniosły nauczyciela Kaluzę w stan spoczynku.

Zamieszkał w Kudowie Zdroju (wówczas nazywała się Bad Kudowa), gdzie musiał codziennie meldować się na policji. Tam przeżył II wojnę światową. W 1944 roku został wysłany wraz z rodziną na roboty przymusowe.

Kaluza świetnie znał język polski, dzięki czemu gdy w 1945 r. Kudowa Zdrój znalazła się w granicach Polski, dostał nawet pracę w urzędzie miejskim.

W kwietniu 1946 roku został jednak wypędzony do Niemiec. Najpierw mieszkał w Oelde koło Bielefeldu, ostatecznie na przełomie 1947/48 roku trafił do Holzkirchen w Bawarii, 30 kilometrów od Monachium. Był tam nauczycielem w szkole podstawowej, po kilku latach utworzył Wyższą Szkołę Ludową (Holzkirchener Volkshochschule), której był rektorem. Był także radnym miejskim z ramienia SPD.

Kiedy w 1960 roku przeszedł na emeryturę, został zaproszony na gościnne wykłady do Baker University w Baldwin City, w stanie Kansas (USA).

Nadal pisał książki. Zyskał sławę piewcy uroków Śląska. Przy czym nadal pisał w tonie sowizdrzalskim, o czym świadczy tytuł jego książki z 1967 r. „Und einer hieß Schelldupek. Oberschlesische Dorfjungen”. (A jeden z nich nazywał się Dupek Żołędny. Górnośląskie chłopaki z wioski”.

Zmarł w 1974 roku. W uznaniu jego zasług bawarskie Holzkirchen nazwało jego imieniem jedną z ulic (Victor Kaluza Strasse).

Mirosław Dragon

Jestem dziennikarzem oraz wydawcą online „Nowej Trybuny Opolskiej" i portalu internetowego Nto.pl


Można do mnie pisać: mdragon@nto.pl lub dzwonić: 510 026 553.


Jestem dziennikarzem multimedialnym: oprócz pisania artykułów, robię też zdjęcia, a także nagrywam i montuję reporterskie wideo.


Moje artykuły i materiały dziennikarskie miały w ubiegłym roku łącznie ponad 25 milionów odsłon.


Wykrywam afery, patrzę władzy na ręce, ale też opisuję historię lokalną, przedstawiam interesujące inicjatywy i ciekawych ludzi.


Najbardziej szczęśliwy jestem wtedy, gdy uda się pomóc potrzebującym ludziom, chorym dzieciom. To są momenty, kiedy okazuje się, że jesteśmy z czytelnikami i darczyńcami jedną wielką rodziną!

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.