Uwięził partnerkę, podpalił butlę z gazem
Pijany 29-latek wpadł w szał i zagroził partnerce, że spali budynek, w którym kobieta ma firmę Ta uciekła i zamknęła się w pokoju Wtedy podpalił butlę z gazem...
Dramatyczne sceny rozegrały się w piątek ok. godz. 22 przy ul. Hoffmanowej na Górnej. W dwupiętrowej kamienicy przebywali właścicielka mieszczącej się tam firmy (wynajmuje budynek), jej partner i pracownik.
- Nagle mój partner wpadł w szał, jakby z zazdrości. Zaczął mną rzucać o ścianę, więc uciekłam na pierwsze piętro, zamknęłam się i zadzwoniłam na policję - relacjonuje kobieta. - Krzyczał, że nas spali.
Szaleńca próbował powstrzymać znajdujący się w firmie pracownik, ale 29-latek uderzył go w głowę gaśnicą. Polała się krew. Pracownik wyszedł na zewnątrz. Agresor zamknął się w budynku i chwycił butlę z gazem, stojącą w jednym z pomieszczeń. Odkręcił zawór i podpalił...
- Wezwała nas policja. Dojechaliśmy po kilku minutach - relacjonuje st. kpt. Jędrzej Pawlak ze straży pożarnej. - Na szczęście mężczyzna nie czekał aż gaz z butli się ulotni, tylko podpalił ją od razu po odkręceniu, dzięki temu nie wybuchła...
29-latek był agresywny i zaczął podpalać wyposażenie budynku, m.in. drzwi wejściowe, meble. Siedząc w oknie, trzymał butlę gazową i kierował płomień w stronę policjantów. Świadek twierdzi, że rzucał czymś w funkcjonariuszy.
Z pierwszego piętra uwięziona kobieta nie miała jak uciec. Strażacy pomogli jej wydostać się przez okno po drabinie. Wybili też szyby w 8 oknach, aby zapewnić lepszą wentylację budynku. Wreszcie 29-letni agresor otworzył drzwi kamienicy i uciekł na pierwsze piętro. Ukochanej już w nim nie było. Tam stracił przytomność - możliwe, że od dymu i gazu, których się nawdychał. Przewieziony został do Kliniki Chorób Zawodowych i Toksykologii przy ul. św. Teresy. Miał we krwi 3 promile alkoholu. Nadal przebywa w szpitalu. Usłyszy zarzuty bezprawnego pozbawienia wolności oraz sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa dla życia innych osób. Grozi mu do 5 lat więzienia.