Uwaga, ten sufit zaraz się zawali! Kobiety kina idą po swoje
„Reżyserki nakręcą największe blockbustery!”, „Rok 2020 będzie należał do kobiet!”, „Rewolucja w Hollywood. Artystki stworzą najbardziej kasowe filmy” - donoszą media. Czy to już pora, by otwierać szampana i świętować skruszenie szklanego sufitu?
Prawdę mówiąc, pretekstów do świętowania było już kilka. Na przykład w 2010 roku, kiedy Kathryn Bigelow jako pierwsza kobieta w historii zdobyła Oscara za najlepszą reżyserię. Albo w 2017, gdy amerykański box office zdominowały filmy z kobietami w rolach głównych. Albo rok temu, kiedy jedna z oscarowych statuetek powędrowała do twórczyń filmu o… miesiączce („Okresowa rewolucja” reż. Rayka Zehtabchi).
Entuzjazm towarzyszący tego rodzaju doniesieniom jest zwykle tyle żywiołowy, co krótki. Bo po radosnych newsach przychodzi czas na analizy.
Oscarowa układanka
Ostatnio za kubeł zimnej wody posłużyły oscarowe nominacje. Choć kobiety ogółem zgarnęły całkiem spory kawałek tortu (1/3 nominacji), ich nazwisk brakuje w najbardziej prestiżowych kategoriach. Dla przykładu: Najlepszy film (jedna twórczyni, ośmiu twórców), Reżyseria (ani jednej kobiety), Najlepszy Scenariusz Oryginalny (ani jednej kobiety) i Najlepszy Scenariusz Adaptowany (jedna autorka, czterech autorów).
- Równościowa zmiana o której tyle się mówi, to raczej deklaracja niż fakt – komentuje Magdalena Sroka, była dyrektorka Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. - Owszem, chętnie doceniamy uznane już twórczynie. Wciąż mamy jednak problem z tym, by dostrzec i wyróżnić mniej znane czy debiutujące artystki. Widać to zwłaszcza przy Oscarach, które tradycyjnie są celebracją mistrzów.
Tradycyjna „celebracja mistrzów” to tylko jeden z elementów, składających się na oscarową układankę. Jak wskazuje dziennikarka filmowa, Dagmara Romanowska, o tym, czy ktoś dostanie szansę na statuetkę decydują też takie czynniki jak: indywidualne preferencje członków amerykańskiej akademii filmowej, trendy oraz fakt, czy… akademicy w ogóle zobaczyli film, o którego losach mają decydować.
I choć to ostatnie brzmi absurdalnie, absurdem nie jest. - Amy Pascal, producentka „Małych kobietek”, narzeka, że akademicy w ogóle nie stawiali się na pokazach filmu specjalnie dla nich organizowanych – tłumaczy Romanowska. - W przypadku Oscarów ewidentnie trzeba popracować nad selekcją. Reforma jest tu konieczna, a zmiany wprowadzane od kilku lat, polegające głównie na przyjmowaniu w szeregi Akademii nowych członków z bardziej różnorodnych środowisk albo nie są wystarczające albo jeszcze nie zadziałały.
Oscary to dopiero początek
Niedobór kobiet na listach nominowanych do Oscara to temat, który sporo mówi nie tylko o nagrodzie Amerykańskiej Akademii Filmowej, ale o kinematografii w ogóle. Jak wynika ze statystyk zamieszczonych na stronie womanandhollywood.com wśród 100 najpopularniejszych filmów 2019 roku tylko co 10. był reżyserowany przez kobietę, a co 5. opierał się na stworzonym przez kobietę scenariuszu. I nie jest to tylko hollywoodzkie zjawisko. W Polsce badania na ten temat prowadziła dr hab. Monika Talarczyk – Gubała. Wnioski? 1/6 filmów pełnometrażowych w Polsce tworzony jest przez kobiety. To więcej niż np. 20 lat temu, więcej niż w innych krajach Europy, ale wciąż niewiele.
- Długo wydawało się, że te proporcje z biegiem czasu się wyrównają, ale powoli leczę się z takiego optymizmu – mówi Sroka. - Równości nie da się osiągnąć bez systemowych regulacji obejmujących wszystkie etapy produkcji od finansowania po promocję.
Zainicjowaniu takich zmian na polskim gruncie ma służyć inicjatywa: „Kobiety filmu 50:50 w 2020”, której celem jest wprowadzenie parytetu 50 proc. kobiet w organach decyzyjnych branży filmowej. Jak mówi jedna z „Kobiet Filmu”, producentka Natalia Grzegorzek, po dwóch latach działań już widać efekty: -Cieszy równa reprezentacja kobiet i mężczyzn w komisjach eksperckich w PISF. Teraz czekamy, co się stanie podczas wyborów nowej Rady Instytutu, w której aktualnie zasiada tylko jedna kobieta - mówi. - Osobiście najbardziej lubię w inicjatywie Kobiety Filmu nasze comiesięcznespotkania, na które przychodzi coraz więcej osób. Integrujemy się, dyskutujemy o bieżących problemach i wyznaczamy cele na przyszłość.
Nie toast, a pół toastu
Wygląda więc na to, że owszem, możemy wznosić toast, ale tylko z do połowy napełnionego kieliszka. - Swoja politykę zatrudnieniową zmieniają telewizje, zmieniają też studia. Procenty w statystykach, opisujących udział kobiet w branży filmowej rosną, a to musi w końcu przynieść zmianę jakościową i ilościową, widoczną także w nominacjach do Oscarów czy Złotych Globów podsumowuje Dagmara Romanowska. - Szkoda jednak, że to trwa tak długo i że w 2020 znowu o tym wszystkim rozmawiamy. Pewnie czeka nas jeszcze wiele rozczarowań, ale i coraz więcej powodów do radości i chwalenia zmian. A na różnorodności kino, nagrody i widzowie mogą tylko zyskać.