Uwaga! Rowerzysta zjeżdża z góry
Tragiczna śmierć 37-letniego rowerzysty na trasach Koziej Góry w Bielsku-Białej wywołała dyskusję na temat obecności rowerzystów na górskich szlakach i ich stylu jazdy.
Coś musiało pójść nie tak. Przecież pochodzący z Pszczyny 37-latek zjeżdżał już wcześniej górskimi trasami rowerowymi, jakie od października ub. roku uruchomiono na zboczach Koziej Góry w Bielsku-Białej. Przed tygodniem, w środowy wieczór, zjeżdżał szlakiem „Stary Zielony”. To ścieżka trudna (2,2 km), przeznaczona dla zaawansowanych rowerzystów. Średni spadek terenu to 10,7 proc. 37-latek z nieustalonych dotąd przyczyn stracił panowanie nad rowerem, wywrócił się i uderzył głową o ziemię. Kask, jaki miał na głowie, nie uchronił go przed urazem. Mężczyzna zmarł. Sprawę bada policja.
- To straszna tragedia. Przygnębiła mnie bardzo, bo emocjonalnie jestem związany z tym miejscem - mówi Jakub Jonkisz, prezes stowarzyszenia 2Be EcoRiders, pomysłodawca górskich ścieżek rowerowych Enduro Trails Bielsko-Biała. - To nieszczęśliwy wypadek. Ten rowerzysta wielokrotnie jeździł w tym miejscu. Prawdopodobnie chciał ominąć hopkę (przeszkodę wybijającą rowerzystę w powietrze - red.). Ale coś poszło nie tak - dodaje.
Górskie ścieżki rowerowe na zboczach Koziej Góry zostały wybudowane w 2015 roku w ramach budżetu obywatelskiego Bielska-Białej. To pomysł stowarzyszania 2Be Eco Riders. Sondując go pasjonaci górskich ścieżek rowerowych przeprowadzali ankiety w schroniskach górskich i na szlakach. Idea spodobała się i pieszym, i rowerzystom. Wszystko dlatego, że problem rowerzystów na szlakach górskich stawał się coraz bardziej odczuwalny, zwłaszcza w weekendy. Na beskidzkich szlakach dochodziło do wypadków, więc rozdzielenie szlaków pieszych od rowerowych miało być złotym środkiem.
Inwestycja szybko okazała się strzałem w dziesiątkę. Powstały cztery ścieżki o różnych stopniach trudności - od najłatwiejszej (Stefanka, 865 m, dla początkujących) do bardzo trudnej, przeznaczonej dla ekspertów (DH+, stroma i bardzo szybka, 1940 m). Do Bielska-Białej w rejon Koziej Góry i Błoni zaczęło przyjeżdżać mnóstwo rowerzystów z różnych stron Polski, a podnóże Koziej Góry zyskało - powstała gastronomia i miejsca noclegowe.
Ale nie wszyscy pochwalają pomysł. Po wypadku 37-latka pojawiły się opinie, że rowerzyści nie powinni jeździć w górach, bo nadal są zagrożeniem dla pieszych. Choć projekt rozbudowy ścieżek na Koziej Górze i poprowadzenie ich na Szyndzielnię zwyciężył w ubiegłorocznej edycji budżetu obywatelskiego Bielska-Białej, nie zyskał przychylności Rady Osiedla Mikluszowice Śląskie, która apelowała, by zawiesić rozbudowę górskich tras.
Jerzy Bauer, przewodniczący rady osiedla zastrzega, że tak do końca rada nigdy nie była przeciw ścieżkom, wskazywała jednak pewne zagrożenia, które wynikają z ich budowy i użytkowania, a także konflikt między pieszymi a turystami.
- To ścieżki downhillowe, a w projekcie obywatelskim nazwane były turystycznymi ścieżkami rowerowymi. A to dwie różne rzeczy. Większość ludzi sądziła, że będą to ścieżki do rekreacyjnej jazdy. Tymczasem to ścieżki dla zawodowców. Nie wszystkie, ale te trudniejsze są przeznaczone dla wytrawnych rowerzystów - wyjaśnia Bauer.
Innego zdania jest Jakub Jonkisz, który zwraca uwagę, że na Koziej Górze jeździć mogą osoby początkujące, średnio zaawansowane, zaawansowane i eksperci. Trasy pieszych są odgrodzone od rowerowych drewnianymi barierkami, które zmuszają rowerzystów do wytracania prędkości.
- Kolarstwo górskie to sport stosunkowo wolny. Z pozoru tylko wydaje się, że to szybka jazda. Ale gdy spojrzymy na długość trasy i przeliczymy prędkość, to średnia wychodzi 28-29 kilometrów na godzinę - argumentuje Jonkisz. Dodaje, że kolarstwo górskie zajmuje odległe miejsce w rankingach najbardziej niebezpiecznych sportów. Wypadki śmiertelne w tej dyscyplinie zdarzają się rzadko.
Po tragedii na Koziej Górze stowarzyszenie 2Be Eco Riders planuje zorganizowanie happeningu edukacyjnego na górskich ścieżkach rowerowych, zwracającego uwagę na bezpieczeństwo, właściwy dobór kasku i zachowanie na trasach.