Chciałaby przemienić Nowy Sącz w mały Nowy Jork i tchnąć życie w lokalną kulturę muzyczną. Ewelina Listwan, młoda skrzypaczka, która koncertowała już w wielu miejscach na świecie, marzy o filharmonii w rodzinnym mieście.
Jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?
Właściwie muzyka towarzyszyła mi od najmłodszych lat, bo moja starsza siostra grała na fortepianie. O tym, że zostanę skrzypaczką, zdecydowałam w wieku czterech lat. Zainspirowała mnie mała dziewczynka, którą zobaczyłam w telewizji. Miała niebieską sukienkę i długie włosy, przez co była bardzo podobna do mnie. Z tego co pamiętam, grała „Legendę” Henryka Wieniawskiego. Bardzo mocno ujęła mnie wizja, że mogłabym tak jak ona, stać na scenie ze skrzypcami w rękach. Wtedy uznałam, że moje życie musi być związane ze skrzypcami. I tak, ukończyłam pierwszy i drugi stopień szkoły muzycznej w Nowym Sączu, następnie Akademię Muzyczną w Krakowie u Roberta Kabary, by potem kontynuować edukację w Madrycie, w klasie światowej sławy skrzypaczki, Marianny Vasilevey.
Kiedy wróciłaś do Sącza?
Zaraz po studiach w 2016 roku. Postanowiłam wtedy założyć zawodową orkiestrę, która miała zająć się wykonawstwem głównie muzyki klasycznej. Chciałam stworzyć coś, czego nigdy nie było Nowym Sączu. Miejsce, w którym każdy wracający muzyk mógłby realizować swoje marzenia. Byłam jednak zbytnią optymistką. Pomimo wielu trudności, dzięki pomocy wielu cudownych ludzi udało się nam co prawda utworzyć Nowosądecką Orkiestrę Talentów i zagrać koncert inauguracyjny w Bazylice Św. Małgorzaty, jednakże nasza dalsza działalność nie była możliwa.
Czytaj więcej i dowiedz się:
- co utrudnia powstanie i działalność sądeckiej orkiestry?
- dlaczego tak utalentowana skrzypaczka zdecydowała się na powrót do Nowego Sącza?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień