Usuwanie skutków czwartkowej burzy jeszcze potrwa...
Wczoraj przez cały dzień w redakcji „Expressu” urywały się telefony. Łodzianie, którzy nie mogli się dodzwonić do służb miejskich, skarżyli się, że po czwartkowej wichurze nadal nie mają prądu.
Od czwartku rano do wczoraj do godz. 14 straż pożarna przyjęła około tysiąca zgłoszeń o szkodach wyrządzonych przez czwartkową nawałnicę. M.in. o 25 uszkodzonych budynkach mieszkalnych, tyluż gospodarczych, 10 podtopieniach i 890 powalonych drzewach.
- Od doby nie mamy światła, bo kable leżą na ulicy - opowiadał dzwoniący do naszej redakcji mieszkaniec ul. Podcho-rążych. - Tak samo jest na ul. Zwiadowczej.
Podobny problem miał lokator z ul. Brzoskwiniowej, gdzie prądu nie było od czwartku rano, i lokatorka z ul. Wiślickiej, gdzie - jak przekazywali sobie mieszkańcy - światła ma nie być przez tydzień.
Do tej pory nie uporano się również z naprawami sygnalizacji świetlnych. Sygnalizatory nadal nie działają na skrzyżowaniach: al. Włókniarzy/ul. Drewnowska, ul. Sikorskiego/ul. Łagiewnicka, ul. Zgierska/ul. Julianowska, ul. Zgierska/ul. Liściasta i ul. Zgierska/ul. Czereśniowa.
Nie wszystkie tramwaje wróciły na swoje trasy. „Dziewiątka” nadal nie jeździ do pętli na Zdrowiu, tylko do pętli Legionów/Włókniarzy, tramwaje linii 2, 8, 13, 16 dojeżdżają do ul. Szczecińskiej zamiast do pętli Chochoła. Natomiast za 45 i 46 do Zgierza i Ozorkowa jeżdżą autobusy zastępcze.
Aby jak najszybciej uprzątnąć przewrócone i połamane drzewa i usunąć inne skutki nawałnicy, prezydent Hanna Zdanowska podjęła decyzję o uruchomieniu rezerwy kryzysowej z budżetu Łodzi. Tak, by odpowiedzialne za uprzątanie miasta wydziały UMŁ mogły jak najszybciej podpisać umowy z firmami, a te jak najszybciej posprzątać miasto. Przeznaczona na ten cel kwota będzie uzależniona od potrzeb.