Ustawa o szkolnictwie wyższym. Uczelnie pod młotek
Od wielu miesięcy media informują o projekcie nowej ustawy o szkolnictwie wyższym, prezentowanej na spotkaniach różnych środowisk akademickich i naukowych.
Wciąż pojawiają się nowe jej wersje, wciąż też słyszymy, że spotyka się z mocnym i szerokim poparciem na uczelniach. Wyrazy uznania dla projektu zgłosiło paru rektorów największych uczelni, którzy mają stać się głównymi jego beneficjentami, natomiast w małych i średnich szkołach projekt rodzi coraz większy niepokój.
Niestety, poziom polskich uczelni, zarówno w kształceniu młodych ludzi, jak i w badaniach naukowych, pozostawia wiele do życzenia, co sprawia, że mizerne i w większości oportunistyczne środowisko akademickie nie ma odwagi sprzeciwić się nawet najbardziej niekorzystnym dla niego pomysłom.
Co do ostatecznego kształtu reformy szkół wyższych trudno cokolwiek powiedzieć, bo projekt podlega ciągłym zmianom. Najpoważniejszą jego wadą jest próba narzucenia uczelniom władz, w których dominować będą przedstawiciele i wpływy „biznesu”. Rada uczelni, złożona w większości z polityków i reprezentantów świata interesów, nie tylko będzie wybierać rektora, ale praktycznie zarządzać szkołą i sterować polityką kadrową.
Z kolei rektor otrzyma szerokie kompetencje, a autonomia wewnętrzna uczelni praktycznie przestanie istnieć. Absurdalny system punktowy ma obowiązywać przy nadawaniu stopni naukowych, które jednak równocześnie stracą znaczenie, skoro doktor może uzyskać stanowisko profesora.
System oceny czasopism naukowych doprowadzi do zniszczenia wielu wydawnictw, zwłaszcza na prowincji. Uczelnie regionalne stracą prawo do nadawania stopni naukowych, a Państwowe Wyższe Szkoły Zawodowe będą karane za nadawanie stopnia magistra. Tym samym na upadek skazane zostaną te uczelnie, gdzie kształci się uboższa młodzież. Wydaje się, że jednym z celów projektowanych zmian jest napędzanie klientów (czyli studentów) prywatnym szkołom, często pozorującym kształcenie, za to pozwalającym uzyskać dyplom za sowitą opłatą.
Jeden element projektowanych zmian wydaje się godny poparcia: to tzw. deubekizacja szkół wyższych, czyli zakaz pełnienia jakichkolwiek funkcji przez emerytowanych funkcjonariuszy SB i WSW oraz konfidentów tych służb. Warto to zrobić, bo ostatnio stało się głośno na temat skandalicznej nominacji dziekana Wydziału Prawa na jednym z uniwersytetów.
Lepiej nie myśleć, jak uczą tam prawa i jaki jest poziom tego uniwersytetu. Ustawa i tak traktuje pobłażliwie współpracowników bezpieki, którzy powinni zostać pozbawieni tytułów naukowych oraz otrzymywać emerytury takie jak byli esbecy. Sprawiedliwość spóźniona i tak będzie lepsza niż żadna.