Urzędnicy przesłuchiwani po ulewie, która w lipcu sparaliżowała Gdańsk
Setki stron materiałów zgromadzili jak do tej pory śledczy z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, badający sprawę lipcowej ulewy, która zalała Gdańsk i spowodowała olbrzymie szkody. Śledczy szukają odpowiedzi na pytanie, czy urzędnicy mogli w tej sprawie ewentualnie zawieść. Sprawa jednak jest skomplikowana - prokurator prowadzący - jak wynika z naszych ustaleń - zdecydował właśnie o przedłużeniu postępowania o miesiąc - do 18 stycznia przyszłego roku. Śledczy mówią też o przesłuchaniu dziesięciu osób, ale na razie nie ze „szczebli kierowniczych” miasta.
- To są urzędnicy z instytucji odpowiedzialnych na przykład za monitorowanie opadów - tłumaczy w rozmowie z naszą redakcją prok. Tatiana Paszkiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. - Przesłuchania dotyczą kwestii technicznych, związanych z tym, jakie działania podjęto w czasie ulewy oraz jak wyglądała komunikacja między tymi różnymi instytucjami - mówi.
Jak udało nam się dowiedzieć, przed funkcjonariuszami stawili się już bądź mają się stawić w najbliższym czasie, pracownicy Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, spółki Melioracje Gdańskie oraz Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego z gdańskiego magistratu.
Oznacza to, że na liście świadków, do tej pory znalazło się kilkanaście nazwisk.
- Wcześniejsze przesłuchiwane osoby to byli m.in. strażacy, którzy pracowali na miejscu zdarzenia, w którym dwie osoby poniosły śmierć po zalaniu kamienicy w Gdańsku i na tę okoliczność złożyli zeznania - mówi prok. Paszkiewicz.
(TVN/x-news)
Sprawa lipcowej ulewy bowiem przyniosła ofiary śmiertelne, a pierwotnie prowadzone tylko w tej sprawie postępowanie, ze szczebla „rejonowego” trafiło na „okręgowy”. Przeniesienie go poziom wyżej związane było z „szerszym zakresem”, w którym sprawa miała być badana.
W przypadku ofiar zalania budynku, śledczy przyjęli kwalifikację nieumyślnego spowodowania śmierci. Po „rozszerzeniu” zakresu postępowania gdańska Prokuratura Okręgowa sprawdza oprócz tego, czy samorząd terytorialny Gdańska funkcjonował prawidłowo, „w związku z zapewnieniem bezpieczeństwa przeciwpowodziowego”.
W związku z tym ostatecznie śledczy wystąpili np. do Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego gdańskiego magistratu. Zwrócono się o dokumenty i nośniki informatyczne. Śledczy chcieli także dokumentów z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej, Zarządu Dróg i Zieleni oraz spółki Melioracje Gdańskie.- Wszystkie te dokumenty i informacje zostały już dostarczone do prokuratury, obecnie trwa ich analiza - mówi prok. Paszkiewicz.
Zobacz, jak było:
Jak dowiedzieliśmy się od śledczych, sprawa to kilkanaście tomów różnych materiałów, z których każdy ma około 200 kart. Wszystko to może spowodować, że mimo przedłużenia postępowania do początku przyszłego roku, do tej pory nie uda się go zamknąć. Toczy się ono także cały czas „w sprawie”, a nie „przeciwko komuś”, co oznacza, że jak do tej pory nikt nie usłyszał zarzutów. - Z racji ilości zabezpieczonych dokumentów, postępowanie potrwa zapewne dłużej, niż do drugiej połowy stycznia 2017 roku - zastrzega prokurator Tatiana Paszkiewicz.
Co ważne, już wcześniej sprawą zainteresował się prok. Andrzej Golec, szef Prokuratury Regionalnej w Gdańsku. Zwrócił się on do prezydenta Pawła Adamowicza o wyjaśnienia w sprawie powodzi. Do materiałów sprawy dotyczącej śmierci dwóch osób, które zginęły po ulewie, dołączono pismo prezydenta miasta. Czy włodarz Gdańska zostanie również przesłuchany?
- W tej chwili trwa analiza akt sprawy oraz przesłuchania pierwszych świadków. Nie mogę się odnieść do ewentualnie planowanych czynności - kończy prok. Paszkiewicz.