Urzędnicy marszałka przed sądem. Są oskarżeni o nieprawidłowości w przetargach na gadżety
Urzędnicy marszałka przed sądem. Są oskarżeni m.in. o nieprawidłowości związane z przetargiem na elektroniczne gadżety promujące woj. podlaskie, paserstwo i niedopełnienie obowiązków.
Warte ponad tysiąc złotych smartfony miały trafić do inwestorów na zagranicznych targach w Cannes i Monachium. Bo urząd marszałkowski postanowił iść z duchem czasu i zwrócić uwagę „grubych ryb”. W telefony miały być wgrane mapy lokalizacji inwestycyjnych, oferty inwestycyjne i kompleksowe informacje o regionie.
- Aby dotrzeć do takich inwestorów niewystarczające są papierowe materiały. Ci partnerzy przyzwyczajeni są do innych standardów - tłumaczył oskarżony Wiesław K., były dyrektor Departamentu Polityki Regionalnej w podlaskim urzędzie marszałkowskim, dziś samorządowiec w Łapach.
Problem w tym, że (jak ujawniło CBA) część z urządzeń nie trafiła do inwestorów, ale do rąk urzędników DPR, ich krewnych oraz członków komisji przetargowej. Dwa telefony sprzedano w komisie. Dyrektor mówi, że miał zaufanie do pracowników i opierał się na ich pisemnych oświadczeniach. Prokuratura zarzuca mu brak nadzoru nad podwładnymi.
Olgierd K., ówczesny dyr Biura Obsługi Urzędu, jako jeden z nielicznych złożył wyjaśnienia, ale na pytanie sądu „jak telefon znalazł się u niego?”, stwierdził, że nie odpowie.
Proces ruszył w poniedziałek. Na ławie oskarżenia zasiada sześciu byłych i obecnych urzędników. Przesłuchano wszystkich z wyjątkiem jednej osoby (proces będzie kontynuowany w kwietniu). Nikt nie przyznał się do stawianych zarzutów. Główne to niedopełnienie obowiązków. Sprawa ma związek z projektem „Tworzenie i rozwój sieci współpracy Centrów Obsługi Inwestora”. Był współfinansowany z pieniędzy UE. Na różne nośniki danych (telefony, MP4, czytniki e-booków) miały być wgrane ulotki promujące woj. podlaskie.
- Sam departament ani jego dyrektor nie ma nieograniczonych i samodzielnych możliwości sprawczych.
Wiesław K. były dyrektor DPR
W przekazywaniu dotacji pośredniczyła Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości. Podczas kontroli wychwyciła nieprawidłowości. Okazało się, że UMWP poniósł przy przetargach koszty niekwalifikowane, na które nie można było wydać dotacji. W efekcie 481,2 tys. zł trzeba było zwrócić. Mało tego, wg śledczych, specyfikacja dwóch przetargów była tak opracowana, że wskazywała na jeden konkretny model telefonu. W opisie przedmiotu zamówienia użyto nazwę towarową z dodatkiem „lub równoważne”. Oskarżony Olgierd K. tłumaczył, że taki zapis wynikał z ustawy Prawo zamówień publicznych.
Zarzuty obejmują lata 2011-2013. Wiesław K. podkreślał, że adekwatność i celowość wydatków dwukrotnie podlegała weryfikacji. Pierwszy raz - kiedy składany był wniosek o dofinansowanie do PARP. Drugi - w momencie składania wniosku o rozliczenie danego etapu projektu. - Dwie certyfikacje potwierdziły prawidłowość działań - mówił dyrektor.
Nad realizacją projektu czuwał też zastępujący go kierownik referatu obsługi inwestorów (oskarżony Borys D.). To on i główny specjalista w referacie - Adam B. - usłyszeli najwięcej zarzutów. Tj. przywłaszczenie telefonów, fałszowani dokumentów i udaremnienie przetargu na e-booki. Prokuratura ustaliła, że urzędnicy porozumieli się z przedsiębiorcą startującym w przetargu, zapewniając mu wygraną. Oskarżony biznesmen nie przyznał się do winy. Odmówił wyjaśnień.