Urząd nie podaruje kary dla 81-letniej emerytki
Historia 81-latki, która w kolegium wygrała spór z urzędnikami z ratusza, będzie mieć ciąg dalszy. Mimo uchylonego nakazu zapłaty, burmistrz zamierza wyegzekwować od niej 1,2 tys. zł kary.
Wadowiccy urzędnicy nie odpuszczają - dalej będą domagać się od Kazimiery Jastrzębskiej zapłaty 1,2 tys. zł za handel w niedozwolonym miejscu. Mimo że ich poprzednią decyzję w tej sprawie częściowo uchyliło Samorządowe Kolegium Odwoławcze. I mimo że te 1,2 tys. zł to więcej, niż emerytura 81-latki.
Cofnięty nakaz
Przypomnijmy. Zaczęło się od interwencji Straży Miejskiej w Wadowicach, która uznała, że prowadzenie handlu przez 81-letnią Kazimierę Jastrzębską na pl. Jana Pawła II jest niezgodne z prawem.
Kobieta tłumaczyła strażnikom, że handluje w tym miejscu od lat; nie miała pojęcia, że potrzeba na to zezwolenia. Decyzję wadowickich urzędników z pomocą znajomych zaskarżyła do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które stwierdziło, że - przynajmniej częściowo - starsza pani miała rację. Dlatego nakaz zapłaty został uchylony i skierowany do ponownego rozpatrzenia.
Burmistrz Wadowic Mateusz Klinowski krytykuje decyzję SKO.
- Niewłaściwość czynu emerytki jest poza dyskusją! Decyzje SKOK czasem są tak niezrozumiałe, że potęgują rozczarowanie uczciwych ludzi niemocą państwa i radość rozmaitych spryciarzy - uważa burmistrz, zaznaczając, że prawo trzeba egzekwować surowo i obowiązuje ono wszystkich. Bez wyjątku.
- Chodzi o sprytnych handlowców działających obok prawa i liczących na brak możliwości jego egzekwowania - tłumaczy Mateusz Klinowski. Nie ukrywa przy tym jednocześnie, że Kazimierze Jastrzębskiej nie daruje kary z powodu... działalności jej syna.
- Jest handlowcem i sprawiającym nam kłopoty „recydywistą” w zajmowaniu pasa drogowego bez pozwoleń. Od lat staraliśmy się zdyscyplinować jego zachowanie na ul. Mydlarskiej, którą bezprawnie zajmował pod różne swoje stoiska. Ten sam asortyment, który syn wystawiał nielegalnie na Mydlarskiej, pojawił się również na rynku - przekonuje burmistrz.
Burmistrz: musi zapłacić!
Ustawienie na drodze, chodniku, placu stoiska handlowego wymaga zezwolenia. Ustawa o drogach publicznych nakłada na samorządy obowiązek egzekwowania posiadania tych zezwoleń i nakładania kar za ich brak. Wysokość kary określa rada miejska.
- Strażnik i towarzyszący mu pracownik urzędu miasta stwierdzili, że zajmuję bez pozwolenia pas drogowy i wlepili mi 1,2 tys. zł kary. A sprzedawałam na placu Jana Pawła II, gdzie samochody nie jeżdżą, bo tam nie ma drogi. Nie wiem z czego zapłacę, bo mam tylko 800 zł emerytury! - skarży się nam 81-letnia mieszkanka.
Tłumaczy, że gdyby urzędnicy od razu udowodnili jej naruszenie przepisów, to zlikwidowałaby stoisko i nie protestowała. Tak jednak nie było.
- Strażnicy nie słuchali wcale, gdy im tłumaczyłam, że handluję tu od lat i nigdy nikt o żadne pozwolenia mnie nie pytał. Może i nie znam wszystkich prawnych zawiłości, ale czy nie wystarczyło mnie tylko pouczyć i pozwolić spakować swoje rzeczy? - pyta kobieta.
- Człowiek dla burmistrza się nie liczy, tylko pieniądze z nałożonych na nas opłat. Syn jest dorosły i nie wiem dlaczego mam cierpieć za jego winy. To niesprawiedliwie! - rozkłada ręce emerytka.
Wadliwa decyzja
Na dokumencie sporządzonym przez wadowickich urzędników SKO nie zostawiło suchej nitki. Przede wszystkim według Kolegium zaskarżona decyzja została podjęta bez należytego przeprowadzenia postępowania wyjaśniającego. Ponadto naruszone zostały zasady gromadzenia materiału dowodowego, a szereg istotnych dla sprawy okoliczności nie został ustalonych.
Okazało się też m. in, że Straż Miejska nie przedstawiła dokumentu z zaznaczonymi granicami pasa drogowego, który miała zablokować handlująca i niestarannie zebrano dowody.