Wysokie temperatury sięgające około i ponad 30 stopni prognozowane są także na kolejne dni lipca. Rolnicy, sadownicy, działkowicze bardziej jednak od upału obawiają się zapowiadanych gwałtownych burz i gradobicia czy trąb powietrznych, które zrobiły już ogromne szkody w innych rejonach Polski. Bo, jak słyszymy, na razie zboża pięknie rosną, krzewy i drzewa owocują, a i warzywa zapowiadają się udane. Sprawdziliśmy, czy susza nie ograniczy dostaw wody.
Kolejna fala upałów przed nami. Jaki będzie miała wpływ na owoce, warzywa, zboża? Czy jakieś uprawy są zagrożone?
- Jeśli chodzi na przykład o buraka cukrowego i kukurydzę, mieliśmy wegetację spóźnioną o około dwa tygodnie, a dzięki słonecznej pogodzie, jaką mamy w tej chwili, przyroda nadrobiła i nie ma żadnych strat - mówi Stanisław Bartman, prezes zarządu Podkarpackiej Izby Rolniczej, rolnik prowadzący własne gospodarstwo sadowniczo - warzywnicze. - Oczywiście tam, gdzie nie przeszły żadne nawałnice i gradobicia.
Dodaje, że obecnie trwa zbiór miękkich owoców, np. malin, porzeczek czerwonych i czarnych, które są zdrowe, dorodne.
- Wiśnie także są ładne, czereśnie też. Przez słońce są jeszcze smaczniejsze. Jeśli chodzi o warzywa, jak ogórki, pomidory, również jest dobrze. Dlatego, jeśli się czegoś obawiamy, to nie słońca, tylko anomalii pogodowych, gwałtownych nawałnic i gradobicia, bo gdyby u nas przeszły tak, jak w Małopolsce to wytłuką wszystko.
Jeden z rzeszowskich, doświadczonych działkowców boi się, że przez upały ziemniaki "ugotują się" w ziemi i nic z nich nie będzie.
- Gwałtowne ulewy i burze nic nie pomogą. Potrzebne rzęsiste, systematyczne opady, aby ziemia i rośliny zyskały wilgoć - mówi pan Zbigniew.
Stanisław Bartman zwraca uwagę, że na razie z kartoflami nie ma problemu.
- Po swoim gospodarstwie widzę, że ziemniak jest bardzo ładny i nie choruje. Jak jest wysoka temperatura i mało wilgoci, roślina lepiej to znosi, niż dni, gdy jest dużo deszczu, bo wówczas choroby grzybowe atakują.
Michał Noworól, koordynator sekcji doświadczalnictwa w Podkarpackim Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Boguchwale mówi, że na szczęście wody jeszcze nie brakuje, a ma nadzieje, że zapowiadane deszcze zapobiegną suszy. Bo każde kilka milimetrów deszczu jest dla roślin zbawienne.
- Dlatego, na razie nie widzę zagrożeń spowodowanych upałami, suszą, ale bardziej bałbym się gradu, potężnej ulewy czy bardzo silnego wiatru.
Gdyby wysokie temperatury i brak deszczu utrzymywały się jeszcze dłużej, wtedy mogłyby zacząć usychać borówki czy porzeczki.
Kiedy podlewać grządki z warzywami, krzewy, kwiaty w ogrodzie, czy na działce?
Jedni preferują wczesne rano, inni wieczór. Obie „szkoły” są słuszne. Ważne jednak, jak to się robi.
- Ja jestem zwolennikiem podlewania na wieczór, bo w dzień to wszystko będzie parowało – mówi Michał Noworól. – Lejemy zawsze pod korzeń, czyli „od dołu” a nie „od góry”. Jeśli będziemy polewać wodą po roślinach, te będą takie mokrawe i przy ciepłej aurze zaczną się na nich rozwijać choroby grzybowe.
I pamiętajmy! Nie lodowatą wodą, bo to może być dla roślin szok temperaturowy.
Wody w kranach nie zabraknie
Jak wygląda sytuacja hydrologiczna w Rzeszowie? Robert Potoczny, dyrektor ds. technicznych w MPWiK zapewnia, że w mieście problemów z wodą nie było i nie ma.
– Poziom w rzece jest prawidłowy. Dla nas utrzymuje go zapora. Jakiegokolwiek zagrożenia braku wody w Rzeszowie nie ma – zapewnia. – Nawet jakby upał utrzymał się dłużej.
Wtedy problem mogą mieć te miejscowości, gdzie woda pochodzi ze studni. Bywały już takie lata, kiedy gminy apelowały, by nie napełniać wodą przydomowych basenów i niestety zrezygnować też z podlewania grządek.
Starsi i dzieci muszą uważać
Lekarze przestrzegają, by osoby starsze, schorowane czy dzieci nie wychodziły na dwór w godzinach, gdy żar leje się z nieba. Ważne jest regularne picie wody, najlepiej mineralnej. W największe upały nawet 2 - 2,5 l dziennie.
– Istotne, aby często, stopniowo się nawadniać, a nie wypijać na raz całej butelki – podpowiada Delfina Puskarz z Centrum Dietetycznego Naturhouse w Rzeszowie.