Upadek obywatela. Moje trzy po trzy - felieton Artura Szczepańskiego
Pobyt za granicą mąci ludziom w głowach, o czym za chwilę. Ba, przebywanie w krajach o tradycjach liberalnych, pełnych lewackich pułapek potrafi zmienić patriotę w obywatela gorszego sortu (a nawet w nihilistę) szybciej, niż nam się wydaje. Obywatel taki po powrocie z wakacyjnego uchodźstwa staje się podejrzliwy, patrzy władzy na ręce, które go przecież karmią, a co szczególnie odrażające, zaczyna przeciw niej knuć.
Jako człowiek pozbawiony uczuć wyższych, w chwilach wolnych od rozmów z ulubionym doktorem na temat wszechświata, skupiłem się na obserwacji młodego jegomościa. Rodaka, jak mi się wydawało, niezłomnego w swoich prawicowych przekonaniach, w czym utwierdzał mnie zapewne dobrowolny wybór lektury - periodyk „Sieci” i „Gazeta Polska”, opatrzone pieczątką „gratis”.
Przykuty do plażowego łóżka w wyniku kontuzji nogi, spowodowanej przez nieuważną lewaczkę opuszczonymi wprost na moją kończynę „Księgami Jakubowymi” autorstwa naszej noblistki, obserwowałem upadające morale patrioty czasowo przecież przebywającego za granicą. O ile bohater mojej ballady na pierwszym śniadaniu pojawił się jeszcze w stroju organizacyjnym, na który składał się, m.in., t-shirt z krwawiącą deklaracją „śmierć wrogom ojczyzny”, budzący wręcz straszliwy lęk (i słusznie) wśród niemieckich emerytów, sięgających drżącą ręką po „sadzone jajo”, o tyle każdy następny dzień wakacji zdawał się być zaprzeczeniem przekonań, z którymi na obcej ziemi mój rodak się pojawił. Gdy na kolacji zaczął pojawiać się w hipsterskich „rurkach” i koszuli w motyle, a przy basenie popijał, co tu dużo mówić, homoseksualną latte z mleczkiem sojowym i przestał traktować partnerkę jak juczną oślicę, już wiedziałem, że dla ojczyzny, w prawicowo-nacjonalistycznym rozumieniu jest stracony.
Podejrzewałem go nawet, iż wykorzystał mój pobyt w basenie i sięgnął po „Biegunów” Olgi Tokarczuk. W czasie mojej nieobecności na pewno książkę przeglądał, a być może czytał, zdając sobie sprawę, iż nie sięga tu karcący wzrok ministra Glińskiego. Ten ostatni, jak wiadomo, wraz z Jackiem Kurskim postanowili uhonorować naszą świeżo upieczoną laureatkę nagrody Nobla filmem o… Zenku Martyniuku. Gliński i Kurski przecież nie gęsi i też swoje ulubione pozycje mają...
Opowiadana historia, która zdarzyła się na krótko przed listopadowym marszem z Bogiem, racą i różańcem, każe zastanowić się, jak uchronić wartościowe jednostki przed neo-marksizmem, dżender i wieloma zarazami, czyhającymi na wielu naszych obywateli w krajach o paskudnie rozwiniętej, bo liberalnej demokracji. Mówił o tym dużo i w sposób jak zawsze przejmujący Antoni Macierewicz w czasie sejmowego przemówienia inaugurującego obrady IX kadencji Sejmu RP. Do tej pory, niestety, nie wiemy, ile statystycznie kilogramów prawdziwego patrioty wraca do naszej ojczyzny, a ile bezpowrotnie na rzecz zagranicy i oczywiście ulicy tracimy.