Unijna niemoc. Parlament Europejski nie radzi sobie z kłopotami
Od wielu miesięcy ani szczyt Unii Europejskiej, ani Parlament Europejski nie radzą sobie z kłopotami, które pogrążają instytucje europejskie w coraz głębszym kryzysie.
Te problemy to rosnąca liczba imigrantów, przybywających do Europy przede wszystkim z Afryki i Bliskiego Wschodu, a także coraz większe napięcia związane z opuszczaniem Unii przez Wielką Brytanię. Do tego dochodzi coraz groźniejszy spór o kierunki dalszej integracji oraz o perspektywę podziału Unii na kraje pragnące budować wokół Niemiec jedno europejskie państwo oraz kraje, które się temu sprzeciwiają.
W tle sporów narasta strach europejskich biurokratów o wynik przyszłorocznych wyborów do Parlamentu Europejskiego, który może doprowadzić do prawdziwego trzęsienia ziemi w rozmaitych urzędach, komisjach i trybunałach. Unijny establishment usiłuje odwrócić uwagę opinii publicznej, wszczynając wątpliwe z punktu widzenia prawa unijnego procedury dyscyplinarne wobec Polski i Węgier.
12 września Parlament Europejski zwrócił się do Rady UE z wnioskiem o stwierdzenie naruszania przez Węgry unijnych wartości, wymieniając aż dwanaście problemów, które budzą jego obawy, w tym m.in. funkcjonowanie systemu konstytucyjnego, niezależność sądownictwa czy prawa migrantów.
O ile Rada Unii podejmie jednomyślną decyzję, może zawiesić prawo Węgier do głosowania w Radzie, jest to jednak mało prawdopodobne, bo po stronie Węgier stanie nie tylko Polska, ale także kilka innych państw.
Za wszczęciem procedury 7 artykułu Traktatu o UE głosowało 448 eurodeputowanych (lewica, liberałowie i część posłów Partii Ludowej), przeciw 197, a 48 wstrzymało się od głosu. Węgry kwestionują wynik głosowania, ponieważ nie uwzględniono wstrzymujących się głosów, a nie jest to zgodne z Traktatem. Warto przypomnieć, że w głosowaniu w sprawie rzekomych naruszeń standardów prawnych w Polsce, zastosowano ten sam wybieg. W imię obrony praworządności złamano obowiązujące prawo.
Węgry, podobnie jak Polska, są karane przez lewicowo-liberalną większość, za zdecydowanie negatywną postawę wobec przyjmowania migrantów. Kolejne, trzecie już zwycięstwo Fideszu w wyborach parlamentarnych, umocniło pozycję Węgier, ale równocześnie przeraziło berlińsko-brukselski tandem.
Kampania przed wyborami do Parlamentu Europejskiego toczy się na razie jedynie wśród polityków, staje się jednak coraz ostrzejsza, a wielu z nich panicznie obawia się o swoje posady, wpływy i dochody. Trwa licytacja na radykalizm i bezwzględne stosowanie się do poprawności politycznej. Zamiast myśleć o wzmacnianiu Unii, ekipa rządząca w Brukseli robi wszystko, aby osłabić wewnętrzne więzi, skłócić „starą” Unię z państwami Europy Środkowej, dać kolejne argumenty eurosceptykom. Nie jest to dobra prognoza na przyszłość.