Unia proponuje cztery miesiące tacierzyńskiego
Z Henryką Krzywonos-Strycharską, posłanką Platformy Obywatelskiej rozmawia Dorota Abramowicz.
Komisja Europejska proponuje, by w krajach unijnych wprowadzić czteromiesięczny urlop rodzicielski dla ojców. Jeśli tata nie zechce z niego skorzystać, urlop nie będzie mógł zostać „przekazany” matce i przepadnie. To dobry pomysł?
Jestem absolutną zwolenniczką tego typu rozwiązań. Dzieckiem nie może opiekować się jedynie matka, część obowiązków powinien przejąć także ojciec. Musi on poznać to samo, co matka w momencie, kiedy dziecko zaczyna mówić, chodzić. Poza tym dobrze jest, gdy opieka spada na dwoje ludzi, a nie jest tylko i wyłącznie obciążeniem dla jednej osoby.
Już teraz ojcowie mają prawo do dwóch tygodni urlopu tacierzyńskiego. Czy to nie wystarczy?
Wciąż stanowczo zbyt mało mężczyzn korzysta z danej przez obecne prawo szansy wspólnego bycia z dzieckiem. Powiem jeszcze ze swojego doświadczenia - był czas, gdy prowadziliśmy z mężem rodzinny dom dziecka dla dwanaściorga dzieci. I wówczas, jeśli musiałam gdzieś pojechać, coś załatwić, mój Krzysztof był dla naszych dzieci i matką, i ojcem. Z jednej strony sprawdził się w zupełności, z drugiej - co ważniejsze - miał okazję wreszcie poznać dzieci. Był z nimi związany, poznał ich pragnienia, dowiedział się, co chcą w życiu robić.
Pojawiają się głosy, że to rozwiązanie spowoduje skrócenie urlopów macierzyńskich..
Niekoniecznie, bo decyzja o długości urlopu przyznawanego matkom pozostanie w gestii poszczególnych państw. Ponadto mężczyzn nikt do urlopu nie zmusi. Od nich ma zależeć, czy zechcą być ze swoim dzieckiem. Wiem jedno, kiedy mieliśmy tak dużo dzieci, nie dałabym sobie rady bez pomocy męża. I jestem przekonana, że o wychowaniu dziecka można mówić wtedy, gdy robią to wspólnie rodzice. Niestety, znam masę małżeństw, w których ojciec dowiaduje się o tym, co się działo z dzieckiem w momencie, gdy kończy ono 18 lat. Wówczas jest za późno, by stać się prawdziwym ojcem.