Ulicę Kupiecką lubili też różni złodzieje
Ulicę Kupiecką (dziś Malmeda) łatwo można było odnaleźć w układzie przestrzennym przedwojennego Białegostoku.
Odchodziła w prawo od ul. Lipowej i ciągnęła się hen aż do Jurowieckiej. Jej odnogami były m.in. Żydowska, Giełdowa, Rabińska i Piotrkowska. Równolegle biegły: Nowy Świat i Częstochowska z jednej strony oraz Zamenhofa z drugiej. Cały kwartał stanowiło żydowskie centrum handlowe miasta. Mieszkali tu zamożni kupcy. Pełno było składów i sklepów. Nie brakowało też większych i mniejszych fabryczek urozmaicanych zakładami rzemieślniczymi. Nic dziwnego, że Kupiecka z okolicami przyciągała uwagę miejscowych złodziei. Gwarantowała dobry połów.
W pierwszych, powojennych latach na rogu Kupieckiej i Giełdowej panoszyła się tzw. czarna giełda – miejsce spotkań spekulantów i waluciarzy. Tutaj ustalano aktualne ceny na atrakcyjne towary, a także kursy dolara i złota. Wokół kręcili się liczni farmazoni, oszuści pracujący „na kopertę” i wszędobylscy doliniarze. Ich ofiarami padali zwykle przybysze z prowincji, pragnący dokonać korzystnych transakcji. Naiwnie łykali fałszywe pieniądze i tombakowe złoto, a przy okazji tracili z kieszeni portfele. Policja robiła często obławy w tym miejscu. Do aresztu trafiały płotki. Rekinów giełdowych spotykało to bardzo rzadko.
Ponieważ Kupiecką jeździły furmanki i dorożki, raj mieli okradający je potokarze. Pojazdy zwalniały na zakrętach lub zatrzymywały się przed domami bądź składami. To wystarczało. Oto np. zimą 1932 r. przed posesją nr 16 z furgonu należącego do Biura Ekspedycyjnego w Grodnie ktoś buchnął ważącą 40 kg paczkę z luksusowymi skórami. Innym razem jadący dorożką Mejer Olszanik stracił na zbiegu Kupieckiej i Giełdowej torbę z wyrobami tytoniowymi wartości 129 zł. Tak było ciągle.
Sklepy, mieszkania, a nawet przechodnie nie mieli spokoju
Jeszcze lepiej radzili sobie na Kupieckiej szopenfeldziarze i klawisznicy. Ci pierwsi kradli bezczelnie w dzień w pobliskich sklepach, ci drudzy, za pomocą wytrychów włamywali się do tychże w nocy. Z wielką ochotą odwiedzali również mieszkana prywatne. Wiosną 1923 r. okradziona została doszczętnie Sara Goldberg, mieszkająca pod numerem 3. Jak wykazało śledztwo policyjne robotę włamywaczom nadała służąca. Latem tego roku nieproszeni goście odwiedzili sklep Lewbenbauma. Zniknął towar wartości 5 mln marek. Było to jeszcze przed reformą monetarną. Po niej też nie działo się lepiej. W 1925 r. kupiec Mendel Kahan (Kupiecka 27) stracił ze swego składu 10 beczek śledzi. W 1928 r. Leon Dojlidzki (Kupiecka 1) pożegnał się z garderobą i innymi cennymi rzeczami na sumę 5 tys. zł. Policja kryminalna w większości przypadków była bezradna. Choć nie zawsze. Kiedy jesienią 1933 r. włamano się do redakcji Nowego Echa Białostockiego (Kupiecka 1), złodziej został zatrzymany. Był to znany recydywista Jan Szeszok. Za ten występ, jak też inne podobne sprawki zaliczył 2 lata kratek.
Nie było bezpiecznie też na samym bruku Kupieckiej. Grasujący tu tzw. szarpacze wyrywali kobietom torebki, zaś grandziarze potrafili nawet przystawić człowiekowi rewolwer do pleców. Taka przygoda spotkała wiosną 1936 r. Jakuba Lipszyca, właściciela sklepu tytoniowego. Interes prowadził na ul. Giełdowej, mieszkał zaś na Nowym Świecie. Co wieczór wracał do domu przez Kupiecką. Nie było daleko, a Lipszyc skracał jeszcze sobie drogę przez przechodnie bramy. Niósł teczkę z utargiem i różnymi papierami. Na posesji nr 26 zaczaili się na niego rabusie. Wyrwali pakunek, strzelili na postrach i zbiegli. W teczce pieniędzy nie było dużo. Kupiec stracił jednak weksle, obligacje i znaczki pocztowe na ponad 2 tys. zł. Sprawców napadu schwytano dopiero po ponad roku. Jednym z nich okazał się 50-letni Icek Chutoriański. Tym razem ulica Kupiecka nie przyniosła złodziejowi szczęścia.