Ulice Bydgoszczy zamieniły się w wielkie lodowisko [zdjęcia]
Przez fatalne warunki w centrum miasta zostało sparaliżowane.
W stalowe nerwy i sporo cierpliwości musieli wczoraj uzbroić się bydgoscy kierowcy i pasażerowie komunikacji miejskiej. Fatalne warunki na drogach przyczyniły się do tego, że jazda do szkół i pracy trwała kilka razy dłużej niż normalnie.
A trudne warunki panowały niemal na każdej ważnej arterii w mieście. - Jazda ulicą Szubińską w kierunku centrum była koszmarem. Samochody ciężarowe tak się ślizgały, że niemal co chwilę zmieniały pas ruchu - alarmował wczoraj pan Marcin, nasz Czytelnik. Nie lepiej było w innych miejscach. Autobusy linii 52 miały problem z dojazdem do Podkowy oraz przystanków na osiedlu Leśnym. W efekcie na pojazdy czekało nawet kilkudziesięciu pasażerów, a o tej samej godzinie podjeżdżały nawet cztery autobusy tej samej linii.
Nie lada wyczynem było także pokonanie stromych podjazdów. Rano jeden z pojazdów zablokował ulicę Kolbego na Osowej Górze, więc komunikację miejską trzeba było przekierować do ulicy Niklowej. Podobnie było na ulicy Kujawskiej i w pobliżu Fordońskiej. Dojazd z pobocznych uliczek do głównej arterii w niektórych miejscach graniczył z cudem. Kierowcy autobusów mieli spore problemy z pokonaniem podjazdów, więc szybko dochodziło do ogromnych opóźnień. Tak było między innymi w przypadku linii 70.
- Z Fordonu do centrum jeżdżę zawsze mniej więcej 30-40 minut. Tym razem zajęło mi to półtorej godziny. Ulice były bardzo śliskie, a drogowcy chyba tym razem zaspali, bo tak źle po Bydgoszczy nie jeździło się już bardzo dawno - mówiła nam z kolei pani Agnieszka.
Zniesmaczeni byli także mieszkańcy podbydgoskich miejscowości.
- Do Żołędowa autobusy w ogóle nie dojeżdżały. Szosa Gdańska przez te warunki była cała zablokowana - denerwowali się.
Większość osób za zaistniałą sytuację obwiniało oczywiście drogowców. Ich zdaniem reakcja na panujące warunki była zdecydowanie za późna. Ci z kolei twierdzą, że zrobili wszystko, co w ich mocy.
- Wczoraj mieliśmy do czynienia z opadami marznącego deszczu. Natychmiastowa interwencja w tym przypadku jest niemożliwa - tłumaczy Krzysztof Kosiedowski, rzecznik prasowy Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej.
Rzecznik jednocześnie przyznaje, że w związku z zapowiadanymi opadami pierwsze pługosolarki wyjechały na ulice w niedzielę popołudniu. Później pracowały w poniedziałek od 3 nad ranem. - O godzinie 9 na terenie całego miasta było ich 25 - podkreśla Kosiedowski.
Fatalne warunki przyczyniły się oczywiście do spadku bezpieczeństwa na drogach. - Do godziny 15 zanotowaliśmy wczoraj 26 kolizji - informuje nadkom. Maciej Daszkiewicz z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji.