Strzały w Warszawie. Białystok w żałobie. Terroryści przed sądem.
Najpierw była informacja w Polskim Radiu. Podano, że 15 czerwca 1934 r. w Warszawie dokonano zamachu na 40-letniego Bronisława Pierackiego, ministra spraw wewnętrznych II RP. Wychodzący w naszym mieście Dziennik Białostocki pierwszy powiadomił swoich czytelników, wywieszając plakaty z sensacyjną wiadomością. Pojawiły się one na ścianie budynku redakcji przy Rynku Kościuszki 1 i w witrynie apteki Hałłaja, mieszczącej się przy zbiegu ul. Sienkiewicza i Rynku Kościuszki. Natychmiast zgromadziły się w tych miejscach tłumy ludzi. Jeszcze nie wiedziano, czy Pieracki przeżył ten zamach. W redakcji wciąż dzwonił telefon. Dopiero o 17.45 odpowiedź była jasna. Minister zmarł podczas operacji dokonywanej w Szpitalu Ujazdowskim.
Białystok opanował smutek. Przerwano seanse filmowe, przedstawienie w teatrze Palace, zamilkła muzyka w restauracjach, publiczność opuściła lunapark przy ul. Nadrzecznej. Zapanowała ogólnopolska żałoba. Wszyscy zadawali sobie pytanie, kto mógł dokonać tej zbrodni? W następnych dniach w Białymstoku pojawiły się nowe plakaty. Ze swoimi dociekaniami pośpieszyły gazety. Jak z nich wynikało, minister Pieracki o godz. 15.40 zajechał na ul. Foksal, gdzie w Klubie Towarzyskim zwykł jadać obiady. Wysiadł z samochodu i zmierzał ku drzwiom. Z tyłu podbiegł młody człowiek, wyciągnął rewolwer i oddał kilka strzałów. Dwa trafiły Pierackiego w głowę. Ten upadł na próg. Zamachowiec oddalił się z ręką w kieszeni. Jak zeznał portier Klubu, który pobiegł za nim, miał wesoło pogwizdywać. Zorganizowany natychmiast kilkunastoosobowy pościg nie dał rezultatów. Młodzieniec zniknął. Została po nim tylko porzucona paczka i zgubiony kapelusz. Władze bezpieczeństwa poprzez gazety prosiły o jakiekolwiek wiadomości o przestępcy, a za jego schwytanie wyznaczono niebagatelną sumę, bo aż 100 tys. zł.
W Białymstoku tymczasem odbywały się liczne wiece protestacyjne. Na placu w parku im. J. Poniatowskiego, przed siedzibą rozgłośni MUP-u masy białostoczan złożyły hołd tragicznie zmarłemu Pierackiemu. Przemawiał prezydent Seweryn Nowakowski. 18 czerwca, w dniu pogrzebu ministra w Warszawie, w białostockiej farze celebrowano nabożeństwo żałobne. W mieście wywieszono flagi w barwach narodowych przepasane czarną krepą. W kolejnych dniach dalej czczono pamięć zmarłego. W gimnazjum im. Zygmunta Augusta przy ul. Kościelnej odbyła się uroczysta akademia, gromadząca inteligencję białostocką. Swoje wspomnieniowe spotkanie zorganizował Związek Oficerów Rezerwy. Do obchodów dołączyła się gmina żydowska. Podsumowanie wieców, akademii i manifestacji miało miejsce 22 czerwca na forum Zarządu Miejskiego, który przemianował ul. Warszawską na ul. B. Pierackiego.
W stolicy także pojawił się akcent białostocki. Otóż były wojewoda białostocki Marian Zyndram Kościałkowski został 28 czerwca mianowany nowym ministrem spraw wewnętrznych. Dziennik Białostocki nie omieszkał natychmiast podzielić się tą wiadomością z czytelnikami.
Tymczasem policja i służba bezpieczeństwa podjęły energiczne dochodzenie w związku z zamachem na ul. Foksal. Głównymi śladami stały się znaleziona w zgubionej przez zamachowca paczce bomba i płaszcz z niebiesko-żółtą kokardką w kieszeni. Oznaczało to udział Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, prowadzącej terrorystyczną działalność w Polsce.
Proces oskarżonych o przygotowanie zamachu członków OUN rozpoczął się pod koniec 1935 r. i dotarł aż do Sądu Najwyższego. Zapadły różne wyroki. Przywódca Stefan Bandera dostał dożywocie. Jednak ten, który strzelał, Hryc Maciejka, nie poniósł kary. Zdążył zbiec za granicę.