Ul. Grunwaldzka. Jeśli nasz budynek runie, miasto straci kawał historii
To opowieść o ludziach, którzy mają - zdawałoby się proste do spełnienia - marzenie. Mieszkać w spokoju w domu, który w rodzinie jest od lat 30. ubiegłego wieku. Nie zamierzają go burzyć (co w Białymstoku częste) ani okładać styropianem (co jeszcze częstsze). Chcą wręcz (co jest w naszym mieście ewenementem), by budynek był wpisany do rejestru zabytków.
Liczą, że w ten sposób, gdy obiekt będzie objęty najwyższą formą ochrony, przekona to miejskich urbanistów do zmiany decyzji. Ci tworząc projekt plan miejscowy tych okolic zamierzają pozwolić, by na zapleczu domu wyrósł 35-metrowy wieżowiec.
- Boimy się, że nasz budynek może przez to runąć. Podczas wznoszenia bloków wbijane są w ziemię larseny, czyli wielkie pale. Już gdy budowano pobliską ul. Sosnowskiego na naszej jedynej murowanej ścianie powstało pęknięcie - mówi Krzysztof Zdzitowiecki, wnuk mieszkającej tu od lat 30. XX w. Henryki Zdzitowieckiej.
Dodaje, że kolejny problem to podziemne parkingi. - Naruszenie terenu również jest niebezpieczne dla takich budynków jak nasz. Trzeba wiedzieć, że stoi na kamieniach - twierdzi pan Krzysztof.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień