Kilka tysięcy strat - to efekt serii włamań do miejskiej noclegowni w Nowej Soli. Sprawcami okazali się... bezdomni. - Gryzą rękę niosącą im pomoc! - denerwuje się prezydent.
Bezdomny okradający tych, którzy dają mu posiłki i dach nad głową? Chyba trudno o bardziej patologiczne zachowanie. Nic więc dziwnego, że seria włamań do nowosolskiej noclegowni zbulwersowała mieszkańców miasta. Brutalnych włamań, bowiem mówimy tu o wybijaniu okien płytkami chodnikowymi.
- Oni bez przerwy tylko jedli, pili, palili... i obserwowali. No, i w końcu znaleźli moment, w którym w noclegowni nikogo nie było - opowiada nam Aleksander Tomaszewski, szef nowosolskiego koła Towarzystwa im. Brata Alberta. Nie miał problemu, by na nagraniach z monitoringu rozpoznać sprawców. Nośniki czym prędzej przekazał policji. Równie frustrujący jak sam incydent jest jednak fakt, że straty z tytułu samego włamania są większe, niż wartość łupów, które ukradli bezdomni. - To jakieś 2-3 tys. zł. Nikt mi teraz takich pieniędzy nie da. Musimy sobie jakoś radzić, dokonać napraw sposobem gospodarczym - wzdycha mężczyzna. - Dla mnie to jest prawdziwa trauma. Musieliśmy śrubować deski do okien. Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy - kwituje A. Tomaszewski.
Włamywacz napadł też na... innego bezdomnego, który odpracowywał swoją karę
- Łącznie włamań było pięć. Trzy z nich zostały zakwalifikowane jako wykroczenia, dwa jako przestępstwa: kradzież z włamaniem. Doszło do nich w nocy z 9 na 10 czerwca i 18 czerwca - precyzuje Justyna Sęczkowska, rzecznik prasowy nowosolskiej policji. - Przedmioty, które skradziono to cztery czekolady, cztery kawy, kasetka na pieniądze, w której było 5 zł, kalkulator, maszynę do cięcia płytek... - wylicza.
Jeden z mężczyzn został niedawno zatrzymany. Przyznał się do winy, a najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie. Nieoficjalnie udało mi się dowiedzieć, że zatrzymany bezdomny ma na sumieniu jeszcze inne grzeszki. Kilka dni temu rzucił się z pięściami na... innego bezdomnego - skazanego, który odpracowywał karę na rzecz miasta. J. Sęczkowska potwierdza zdarzenie. - Mężczyzna wymierzył drugiemu cios w twarz i usiłował zabrać kosę spalinową wartą 3 tys. zł. Dzięki zdecydowanej postawie poszkodowanego, nie udało mu się to - wyjaśnia. - Ma na koncie jeszcze kilka innych spraw, głownie za podobne przestępstwa - dodaje.
Bezdomni są różni. Zdarzają się uczciwi, jak i recydywiści...
Sprawę komentuje Jacek Baranowski ze straży miejskiej, który od lat nadzoruje pracę skazańców: - Nasz podopieczny przywraca wiarę w ludzi. Powiedział, że kosy nie odda i nie oddał. Mimo, że dostał w twarz, i to mocno. Od emocjonalnego wpisu na Facebooku nie powstrzymał się też prezydent Wadim Tyszkiewicz: - Okradanie i niszczenie swego miejsca do życia, przybytku niosącego pomoc, to już zwykłe barbarzyństwo. Jedzą obiad, żeby za kilka chwil okraść i zniszczyć kuchnię przygotowującą te posiłki. Jak z takimi ludźmi postępować? Umyci, nakarmieni, „przespani” gryzą rękę niosącą im pomoc. Rozumiem, że wielu z tych ludzi nie jest zdolnych do panowania nad swoim umysłem, czy resztkami umysłu, wypalonego przez wyroby alkoholopodobne. Co z nimi zrobić? Gonić od darmowego żłoba, żeby dokonali żywota gdzieś w przydrożnym rowie? Czy pomagać ze świadomością, że odruchy człowieczeństwa powinny brać górę nad pragmatyką życia? - pyta retorycznie Tyszkiewicz.