Uczono mnie od dziecka, że nie wiedzieć, to wstyd [rozmowa]
Rozmowa z Aldoną Nocną, ciechocińską dokumentalistką i zbieraczką informacji o Ciechocinku, autorką przewodnika i wielu artykułów o uzdrowisku.
- Opinia w mieście jest taka: Aldona Nocna to chodząca encyklopedia wiedzy o Ciechocinku...
- Trochę się naczytałam o naszym mieście i wciąż czuję głód wiedzy.
- Taki Ciechocinek jest fascynujący?
- Ogromnie. Były czasy, gdy wymieniano go obok wielkich polskich ośrodków, jak Warszawa czy Kraków, taka była tu infrastruktura miejska, z czego niewiele osób zdaje sobie sprawę.
- Jak zrodziła się ta fascynacja Ciechocinkiem?
- Korzenie mojego taty, urodzonego w Ciechocinku, sięgają dziewiętnastego wieku. On sam bardzo interesował się historią miasta i regionu, wiele na ten temat czytał, powtarzał, że wstyd czegoś nie wiedzieć. I tego uczył mnie od dziecka. Zabierał mnie na wycieczki samochodowe i opowiadał o poszczególnych wsiach, ludziach, wydarzeniach, a także o samym Ciechocinku. Myślę, że już wtedy rodziło się moje zainteresowanie tym miastem, a pasją stało się w 2001 roku, gdy zaczęłam dużo pisać o uzdrowisku do prasy.
- Musiał być jakiś impuls...
- Zaczęło się od wspomnień z dzieciństwa, gdy moja babcia opowiadała mi, że jako szesnastoletnia dziewczyna była na pogrzebie Słowackiego. Zaczęłam zadawać sobie pytania: jakim cudem? gdzie? I wtedy dopiero odkryłam, że były miasta, które miały przywilej żegnania poety, którego prochy przewożono na Wawel w 1927 roku. Trumna ze zwłokami poety „zatrzymała się” też w Ciechocinku. To odkrycie było jednym z pierwszych, jakie obudziły we mnie żyłkę „szperacza” w archiwach w poszukiwaniu ciekawostek o Ciechocinku.
- O Ciechocinku, wydarzeniach i ludziach, którzy przewinęli się przez uzdrowisko....
- A jest ich cała plejada, odkąd Ciechocinek stał się uzdrowiskiem. I nie trzeba sięgać głęboko do historii, bo było naprawdę wiele znanych postaci, które odwiedzały nasze miasto. Wystarczy przypomnieć miesięczny pobyt prezydenta Ignacego Mościckiego, wizyty marszałka Piłsudskiego, występy Mieczysława Fogga czy pobyty Lucyny Ćwierczakiewiczowej, „perfekcyjnej pani domu XIX wieku”. Tu już po wojnie mama przywoziła małą Hannę Krall, tu jako dzieci bywali też Jerzy Wasowski i Alina Szapocz-nikow, przyjeżdżał z mamą trzyletni Waldorff i wiele, wiele innych znanych osób. Długo by wymieniać.
- Jak się dociera do takich ciekawostek?
- Zbieram je nie tylko z książek i artykułów, ale i z listów, wspomnień, notatek. Wymaga to siedzenia w archiwach i bibliotekach. Ale ja to lubię. Staram się dzielić moją wiedzą. Piszę artykuły, wydałam przewodnik „Ciechocinek. Tydzień w czarującym mieście”, występuję na konferencjach naukowych, także międzynarodowych, samodzielnie, ale także współpracując z doktorem Waldemarem Affeltem.
- Mamy w tym roku w mieście kilka jubileuszy. Rozumiem, że to bardzo pracowity okres, bo zapewne jest duże zapotrzebowanie na Pani wiedzę o mieście i jego historii...
- Pomogłam w opracowaniu kalendarza z archiwalnymi pocztówkami z mojej kolekcji. Miałam wykład dla słuchaczy Uniwersytetu dla Aktywnych i przygotowałam nowy przewodnik z sześcioma autorskimi trasami po Ciechocinku. Będę też miała wystąpienie na konferencji naukowej Towarzystwa Przyjaciół Cie-chocinka i opracowuję publikację z okazji siedemdziesięciolecia liceum ogólnokształcącego. Przygotowuję pogadanki dla uczniów Szkoły Podstawowej nr 1 i wycieczki edukacyjne dla licealistów. Wspólnie z Miejską Biblioteką Publiczną przygotowuję wystawę moich zdjęć Ciecho-cinka, których mam pokaźną kolekcję.
- Myślałam o pracy w gremiach przygotowujących obchody tych licznych jubileuszy, choćby w komitecie organizacyjnym czy honorowym.
- Nikt się o to do mnie nie zwracał. Jedynie profesor Szymon Kubiak poprosił, bym wsparła komitet organizacyjny konferencji naukowej z okazji 180-lecia uzdrowiska Ciechocinek. Nie odmówiłam.