Uczniowie z Grudziądza: - Żądamy postoju!
Młodzież zastrajkowała. Bo zakazano im parkowania na terenie szkoły.
- Nie pójdziemy na lekcje, dopóki trwają negocjacje w gabinecie pani dyrektor i dopóki problem nie zostanie rozwiązany! - mówili wczoraj uczniowie Zespołu Szkół Rolniczych w Grudziądzu. Co jakiś czas uruchamiali syrenę alarmową. Stali przy swoich autach zaparkowanych wzdłuż ulicy Lipowej i na pobliskim polu. Bo na obszerny parking szkolny wjechać im nie wolno.
Codziennie poza terenem „Rolnika” parkuje około 30 samochodów. Większość z nich należy do uczniów, którzy do szkoły w Grudziądzu przyjeżdżają z okolicznych miejscowości. Jeszcze jesienią swoje auta zostawiali, wspólnie z nauczycielami, na szkolnym parkingu. Ale zakazano im tego. - Na spotkaniu samorządu uczniowskiego dowiedzieliśmy się, że parking z dnia na dzień zostaje dla nas zamknięty - denerwowała się wczoraj Magdalena Jęczewska, uczennica technikum weterynarii. - Pani dyrektor stwierdziła, że to odgórny nakaz.
- Próbowaliśmy rozmawiać z panią dyrektor, ale nie miała dla nas czasu - wskazuje Karolina Rusoń, również z technikum weterynarii.
Dlatego młodzież zdecydowała się zaprotestować. - Na szkolnym parkingu są przecież wolne miejsca! - twierdził Karol Ochocki, uczeń technikum mechanizacji rolnictwa.
- Jest też postój na 10 aut przed budynkiem szkoły, ale z niego również korzystają nauczyciele - argumentowała młodzież. - Przez zakaz na ulicy przed szkołą zrobiło się ciasno i niebezpiecznie. Autobusy miejskie mają problem z przejazdem, nie można się tu swobodnie wyminąć. Może dojść do groźnych sytuacji!
W poniedziałek pod szkołę przyjechali strażnicy miejscy. Posypały się mandaty - jak mówią uczniowie, nawet po 300 zł. - Strażnicy karali nas za to, że parkujemy na poboczu, że niszczymy zieleń - wyliczali Marta Kurkiewicz i Marcin Fijałkowski, uczniowie ZSR.
Dyrektor szkoły Jolanta Ciszkiewicz zapewnia, że zamykając parking dla uczniów, kierowała się przede wszystkim bezpieczeństwem. - Rzeczywiście młodzież przez wiele lat parkowała na terenie szkoły, ale nie zawsze zachowywała się właściwie. Zdarzało się, że „palono” opony, wyjeżdżano bardzo szybko, kręcono kółka na parkingu - wyliczała wczoraj w rozmowie z dziennikarzami „Pomorskiej” dyrektorka. - Istniało realne zagrożenie, że może dojść do niebezpiecznych sytuacji.
Dyrektorka „Rolnika” dodaje, że uczniom wielokrotnie zwracano na to uwagę, zawiadamiano rodziców. Bez skutku.
Na takie zachowania młodzieży skarżyli się także mieszkańcy pobliskiego bloku.
Jeszcze przed sporem o parking dyrekcja szkoły wystąpiła do Urzędu Miejskiego z prośbą o przebudowę ulicy Lipowej i utworzenie tu miejsc parkingowych. Na razie bez skutku.
Wczoraj, po negocjacjach uczniów z dyrektorką, udało się osiągnąć kompromis: na szkolnym parkingu auta zostawiać będą wyłącznie dziewczęta. Chłopcy muszą sobie „jakoś” radzić.
Dlaczego nie można było dojść do porozumienia już jesienią? Dyrektorka „Rolnika” argumentuje, że dopiero teraz młodzież zaczęła głośno wyrażać swoje niezadowolenie z jej wcześniejszej decyzji.
Czy wczorajszy kompromis załatwi sprawę? Nic pewnego, bo... - Nie można parkować aut byle jak i byle gdzie - mówi Jan Przeczewski, komendant Straży Miejskiej, i nie ukrywa, że funkcjonariusze nadal będą pojawiali się w rejonie szkoły.
- Nie przypominam sobie podobnego sporu w naszym województwie. Oczywiście, zajmiemy się tą sytuacją. Trzeba jak najszybciej doprowadzić do rozstrzygnięcia, ale uważam, że strajk młodzieży nie jest dobrym sposobem na rozwiązywanie tego typu problemów - mówi Jolanta Metkowska, p.o. kujawsko-pomorski kurator oświaty.