Uczniowie wychodzą z gimnazjum dużo słabsi
Zespół Szkół w Nowym Miasteczku, kontynuujący tradycję „Rolniczaka”, przeżywa ciężki okres. Rozmowa z dyrektorem, Sławomirem Kopycielem.
Świadectwa maturalne już rozdane... I co teraz? Dyrektor też ma wakacje czy dalej spełnia swoje obowiązki?
Wakacje mamy wszyscy, ale ja muszę tutaj być. Zawsze są jakieś pilne sprawy do załatwienia.
Jak poszedł nabór na przyszły rok? Szkoła ma szanse utrzymać się na „rynku”?
Szczerze mówiąc, rewelacji nie ma. Ale wydaje mi się, że we wszystkich szkołach jest podobnie. Może otworzymy jedną klasę „ogólniaka”. Do zawodówki mamy wciąż za mało chętnych. A na technikum nie ma naboru.
W ogóle?
Tak. Niedawno skończył się nabór podstawowy, ale 15 lipca rusza uzupełniający. Mniej więcej w połowie sierpnia będzie wiadomo na czym stoimy.
Jest jakaś minimalna liczba uczniów konieczna do uruchomienia klasy?
Takiego minimum zasadniczo nie ma, wszystko zależy od organu prowadzącego.
Pamiętam, że gdy szkołę prowadził powiat, to taki limit był.
Powiat ma chyba wymóg, że w klasie musi być przynajmniej 25 osób. Jak jest mniej to już trzeba negocjować.
No, a wracając do naboru: tak jak mówię - szału nie ma. Realnie liczę na jedną klasę od września. Początkowo myśleliśmy o trzech, ale raczej kroi się na jedną. Zobaczymy jeszcze co z tą zawodówką.
Myśli pan, że nabór uzupełniający może coś dać?
Może. Młodzież z innych szkół może poprzenosić podania, ot choćby jacyś uczniowie nieprzyjęci do „Ogólniaka”, ze słabszymi świadectwami. My ich chętnie do zawodówki weźmiemy.
Po tym jak powiat udzielił gminie 95-proc. bonifikaty na zakup budynku po „Rolniczaku”, w końcu realny stał się jakiś większy remont. Taka zmiana wyglądu może pomóc?
Z pewnością może to pozytywnie wpłynąć na ogólny obraz szkoły, ale i tak najważniejsze są dzieci. Teraz w ogóle jest... może nie niż, ale jakaś posucha. Młodzież nawet z powiatu odpływa i podejrzewam, że inne szkoły w powiecie mają te same problemy.
Starostwo chwaliło się niedawno, że udało im się zatrzymać ten odpływ.
Może po prostu wzięli to co ich. Teraz generalnie roczniki są słabe. Uczniowie wychodzą z gimnazjum dużo słabsi, a tacy nie mają szans dostać się np. do „Jedynki” czy „Lotnika” w Zielonej Górze. A wiadomo, że każda szkoła ponadgimnazjalna będzie brała uczniów do swojego maksimum.
W takim razie czy szkoła w Nowym Miasteczku ma jeszcze szansę by przetrwać?
Mamy jeszcze drugie klasy, więc będziemy je uczyć normalnie w następnym roku. Najwyżej zmniejszy nam się liczba uczniów. Zobaczymy jak to będzie. Na razie nie tragizujemy.
Za starych, dobrych czasów do „Rolniczaka” przyjeżdżało dużo osób zza południowej granicy województwa. Dalej widoczny jest taki trend?
Tak, mamy kilku takich uczniów z południa. Jeszcze się z tamtych stron pytają o nas. Nawet byliśmy w tamtych okolicach niedawno.
A jak matury poszły?
A pół na pół. Mogło być lepiej.
Ale mogło być też gorzej!
Liczyliśmy trochę bardziej na matematykę, a jednak słabo poszła.
Dziękuję za rozmowę.