Ucięta ręka Ukraińca: Obrońca Roberta S. chce nietypowego eksperymentu
Prokuratura chce zakończyć śledztwo ws. wypadku Dimy, nielegalnie zatrudnionego Ukraińca. Podejrzanym jest Robert S., właściciel firmy Wiel-Pol. Jego obrońca domaga się teraz, by prokuratora przeprowadziła eksperyment przy użyciu maszyny, która... zmiażdżyła rękę młodego Ukraińca.
19-letni Dima został nielegalnie zatrudniony w firmie Wiel-Pol w Wielichowie, w której produkowane są pojemniki na owoce. W kwietniu zeszłego roku maszyna zacięła się. Gdy wyjmował z niej papier, zmiażdżyła jego rękę, potem ją „ugotowała”. Przez kwadrans na rękę działała temperatura 150 stopni Celsjusza.
Młodemu Ukraińcowi po 15 minutach pomógł jego rodak, pracujący w tym samym zakładzie. Dima wezwał go za pomocą smsa. Po przewiezieniu do szpitala lekarze amputowali mu rękę powyżej nadgarstka.
- Właściciel firmy Robert S. po wypadku kazał mi kłamać, że rękę spaliłem sobie w piecyku
- opowiadał Dima po wypadku.
Prokuratura w Grodzisku Wlkp. postawiła zarzuty Robertowi S., właścicielowi Wiel-Polu. Podejrzewa go o narażanie nielegalnego pracownika na ciężki uszczerbek na zdrowiu i trwałe kalectwo. M.in. nie przeszkolił Dimy, nie dał instrukcji obsługi maszyny napisanej w jego ojczystym języku. Robert S. do winy się nie przyznaje.
Niedawno jego pełnomocnik, radca prawny Piotr Wawrzyniak, złożył wniosek do prokuratury. Domaga się, by śledczy przeprowadzili eksperyment procesowy na maszynie, która zmiażdżyła rękę Ukraińca. Czy to oznacza, że ktoś, podobnie jak Dima, miałby włożyć rękę do włączonego urządzenia?
- Wniosek jest napisany lakonicznie i trudno powiedzieć, jak miałby wyglądać taki eksperyment
- odpowiada prokurator Przemysław Wojtkowski, szef grodziskiej prokuratury.
Autor wniosku, mecenas Piotr Wawrzyniak, nie znalazł czasu na rozmowę z „Głosem Wielkopolskim”. Jego współpracownicy z kancelarii w Lesznie przekazali nam krótkie oświadczenie, że „mecenas nie może udzielić informacji”.
Wiosną tego roku grodziska prokuratura postanowiła również o zabezpieczeniu pół miliona złotych na majątku Roberta S. Chodziło o przyszłe zadośćuczynienia dla Dimy.
Prawnik podejrzanego przedsiębiorcy zakwestionował tę decyzję prokuratury. W środę sąd w Grodzisku przychylił się do jego wniosku i uchylił zabezpieczenie. Powód?
- Grodziski sąd uznał, że postanowienie o zabezpieczeniu jest tak lakoniczne, że nawet trudno je skontrolować
- mówi sędzia Aleksander Brzozowski, rzecznik Sądu Okręgowego w Poznaniu. - Prokuratura nie poruszyła w swej decyzji wątku wysokiego prawdopodobieństwa popełnienia zarzucanego czynu. W postanowieniu pojawiły się również błędy, które prokuratura może usunąć w ewentualnej kolejnej decyzji.
- Chodzi np. o pomyłkę odnośnie płci podejrzanego. W części postanowienia wpisano też błędne zarzuty dla Roberta S. I co ważne, w Warszawie toczy się postępowanie cywilne, w którym sąd zabezpieczył już dla pokrzywdzonego kwotę 235 tysięcy złotych
- dodaje rzecznik sądu.
Prokuratura nie otrzymała jeszcze odpisu niedawnego postanowienia sądu.
- Jeśli doszło do pomyłek, to wynikają z oczywistych omyłek pisarskich. Z kolei ze stanowiskiem sądu, że powinniśmy także w tej decyzji wykazać wysokie prawdopodobieństwo popełnienia czynu, trudno mi się zgodzić. Jeśli jednak w postępowaniu cywilnym zapadło już postanowienie o zabezpieczeniu, to faktycznie nie należy dublować zabezpieczeń - mówi prokurator Przemysław Wojtkowski.
Śledczy zapowiadają, że do końca czerwca powinni zakończyć śledztwo przeciwko podejrzanemu Robertowi S.