Uciekli spod topora Spartan
Drugi tegoroczny mecz na W69 i drugie zwycięstwo zielonogórzan. Przegrywali już 10 punktami, ale zdołali się podnieść. Brawo panowie!
- Witam państwa. Dzisiaj będzie żużel! – takimi słowami przywitał kibiców spiker Kamil Kawicki. Pracownik klubu z pewnością chciał nawiązać do początku tegorocznych rozgrywek, które storpedowała pogoda. Mimo, że mamy już czerwiec był to dopiero drugi mecz Falubazu na własnym torze w tym roku. Niespotykana sytuacja! Bardziej rozjeżdżeni przed tym starciem byli wrocławianie, którzy mieli za sobą pięć ligowych potyczek i całkiem dobry bilans. Zanotowali zaledwie jedną porażkę. Przegrali u siebie z niepokonaną dotąd Cash Broker Stalą Gorzów zaledwie jednym punktem. Trener wrocławian zdecydował się na jedną zmianę. Awizowanego wcześniej Tomasza Jędrzejaka zastąpił w składzie powracający po kontuzji Czech Vaclav Milik.
W I biegu doszło do upadku na wejściu w pierwszy łuk. Na początku przewrócił się Patryk Dudek, a potem na jego motocykl wpadł Szymon Woźniak. Obaj przez chwilę nie podnosili się, ale ostatecznie wstali i o własnych siłach wrócili do parku maszyn. Sędzia nakazał powtórkę w pełnej obsadzie. W drugiej odsłonie inauguracyjnej gonitwy najlepiej spod taśmy wyszli wrocławianie i zanosiło się na ich podwójne zwycięstwo. Jarosław Hampel zaciekle gonił Woźniaka i w końcu udało mu się wyprzedzić byłego zawodnika Polonii Bydgoszcz. Na ostatniej prostej to samo uczynił Dudek, który tym samym uratował biegowy remis.
Na początku zielonogórzanie mieli wyraźne problemy ze skutecznymi startami. To raczej rywale byli szybsi na dojeździe do pierwszego łuku. Trzeba było ich gonić na dystansie. Podobnie było z wynikiem, bo Spartanie wypracowali sobie niewielką przewagę, a trener Marek Cieślak nie ukrywał, że w tym starciu interesuje go zwycięstwo. Przecież zwycięstwa na własnym torze to podstawa do późniejszego sukcesu.
Bieg VIII wrocławianie wygrali podwójnie i ich przewaga wzrosła do dziesięciu „oczek”. Wówczas sytuacja gospodarzy nie wyglądała zbyt ciekawie. Jednak następnej gonitwie to dwaj zawodnicy Falubazu jako pierwsi minęli linię mety. I w kolejnej także! Trzeba przyznać, że dwa pierwsze biegowe zwycięstwa z rzędu zielonogórzanie odnieśli w wielkim stylu. Można powiedzieć, że przez taki stan rzeczy mecz rozpoczął się praktycznie od nowa. Trenerskim „nosem” nie po raz pierwszy popisał się Cieślak, który w X wyścigu dokonał rezerwy taktycznej. W miejsce Andrieja Karpowa posłał do boju Piotra Protasiewicza, a kapitan odpłacił mu się wygranym biegiem. Popularny „PePe” kolejne kawał dobrej roboty wykonał w XI gonitwie. Wraz z Jarosławem Hampelem uparował się z Maciejem Janowski i Woźniakiem. Dzięki kolejnemu 5:1 Falubaz wyszedł na pierwsze prowadzenie. Z piekła do nieba! Niezwykle cenny punkt przywiózł w XIII wyścigu Dudek mijając na trasie Milika i ratując remis.
Przed biegami nominowanymi właściwie… nie wiedzieliśmy nic. Było po 39. Losy meczu rozstrzygnęły się dopiero w dwóch ostatnich gonitwach. W XIV wyścigu 4:2 wydarł Jason Doyle, który zdołał wyprzedzić Maksyma Drabika. Wygraną zapewnili naszej drużynie Protasiewicz z Dudkiem. I to w jakim stylu!