Uciekli przed synem! Rodziców się nie eksmituje. Nie o takiej starości marzyli...
Halina i Tadeusz Kamińscy uciekli przed synem z domu w Łodzi do szopy w okolicach Poddębic. Spędzili tam zimę, bo opieka społeczna zaproponowała im jedynie schronisko dla bezdomnych.
Małżeństwo łódzkich emerytów, Halina i Tadeusz Kamińscy, od ponad roku mieszka w szopie pod lasem w powiecie poddębickim. Parę starszych ludzi wyrzucili z domku na Polesiu syn i synowa.
- Wynieśliśmy się w obawie o własne bezpieczeństwo - opowiada pan Tadeusz.
67-letnia Halina Kamińska nie chodzi. Jest po dwóch udarach i paraliżu. Z powodu licznych chorób wymaga stałej opieki. Jej 67-letni mąż, również niepełnosprawny, przeszedł dwa zawały serca, cierpi też na cukrzycę. Jest jedynym opiekunem żony.
Do połowy zeszłego roku mieszkali w domu jednorodzinnym przy ul. Żeromskiego. Zostali jednak zmuszeni do przeniesienia się na działkę rekreacyjną. Spędzili na niej ostatnią zimę.
Na działce
Według opisu miejscowej opieki społecznej w altanie, gdzie mieszkają, nie ma wody i łazienki. Nie ma komina, a piecyk węglowy, którym emeryci ogrzewają domek, ma jedynie prowizoryczny wylot. Zimą dogrzewają się dwoma grzejnikami elektrycznymi. Ale to niewiele pomaga, bo już przy temperaturze około zera stopni Celsjusza w altanie jest zimno. Domek jest zbudowany jedynie z płyt - pilśniowych i OSB.
Opieka społeczna w Zadzymiu zaproponowała emerytom ośrodek dla bezdomnych lub dom pomocy społecznej. Odmówili, bo chcą wrócić do domu w Łodzi.
Łódzki MOPS problemami Kamińskich zajął się już dwa lata temu. Ustalił, że seniorom założono Niebieską Kartę (są ofiarami przemocy w rodzinie) po tym, jak rok wcześniej syn, z którym mieszkali pod jednym dachem, uniemożliwił panu Tadeuszowi podłączenie pompy do pobierania wody ze studni. Interwencja opieki społecznej okazała się jednak nieskuteczna. Już wówczas syn wystąpił do sądu o eksmisję ojca. Nie chciał też zaopiekować się matką, uważając, że od tego jest opieka społeczna i na pewno zrobi to lepiej.
Syn i synowa Kamińskich konsekwentnie dążyli do wyprowadzenia rodziców. W lipcu zeszłego roku przegrali jednak w sądzie rejonowym sprawę o ich eksmisję. Nie przejęli się tym specjalnie i w marcu wystąpili o wymeldowanie rodziców. W czerwcu urząd miasta przeprowadził oględziny domku przy ul. Żeromskiego, w którym mieszkali emeryci. Urzędnicy w dobrej wierze przyjęli wyjaśnienia syna i synowej, że para starszych ludzi wyprowadziła się dobrowolnie, zabierając klucze do mieszkania. W tej sytuacji dzieci wymieniły zamki w domu i bramie. Kilka dni temu syn wyniósł z domu wszystkie rzeczy rodziców...
Poszło o pieniądze
Cały konflikt zaczął się w 2013 roku, gdy właścicielami dwurodzinnego domu z dwoma osobnymi wejściami zostali syn i synowa emerytów. Z ustaleń sądu rejonowego, który zajmował się pozwem o eksmisję rodziców, wynika, że dom był własnością drugiej synowej emerytów. Zarządzali nim i utrzymywali go faktycznie państwo Kamińscy. W 1994 r. Tadeusz Kamiński chcąc poprawić warunki życia rodziny, dobudował do jednorodzinnego wówczas domu drugą połowę - dla syna i synowej. W 2013 r., gdy dzieci odkupiły dom, zawarli ustną umowę użyczenia rodzicom aż do śmierci połowy domu.
To wówczas zaczęły się konflikty, przede wszystkim między synem a ojcem. Najpierw syn zabronił ojcu parkować samochód na posesji. Potem zażądał od niego ponad 2,4 tys. zł za użytkowanie mieszkania, parkowanie i wywóz śmieci. Agresja narastała. Jeden i drugi wzywali policję.
Dwa lata temu syn i synowa wypowiedzieli wreszcie ojcu umowę użyczenia mieszkania. Po to, by wymusić opuszczenie domu przez rodziców, syn nie pozwolił im założyć w mieszkaniu pieca grzewczego. Starsi ludzie żyli więc w jednym pokoju, ogrzewając go prądem. Odciął też wodę w części budynku rodziców i emeryci musieli ją nosić w baniakach ze sklepu lub od sąsiadów. Takie ustalenia poczynił łódzki sąd rejonowy rozpatrujący sprawę o eksmisję.
Odrzucając pozew, sąd stwierdził, że lokal, którego syn i synowa są obecnie właścicielami, powstał dzięki pracy rąk Tadeusza Kamińskiego. Następnie przez całe swoje życie mężczyzna dbał o nieruchomość. Osobny lokal wybudował specjalnie dla swojego syna i jego żony, aby zapewnić im komfort i wygodę. W momencie gdy synowa i syn nabyli nieruchomość, relacje z ojcem zmieniły się z rodzinnych na właścicielskie.
Zbliża się kolejna zima, która może się tragicznie skończyć dla emerytów, jeżeli spędza ją na działce.