Ludzie mówią „nie lubię Świąt”. Z roku na rok coraz więcej znajomych tak ględzi. I kupują bilety na koniec świata. I bezsensownie przemierzają planetę heroldowie nowych trendów (wszyscy „eko”) tylko po to, by uciec od siebie, dopłacają do niszczenia środowiska przepalonym paliwem lotniczym.
Niedawno Egipt był na topie. Od roku Zanzibar. Cóż za rok? Bilety tanie, więc niektórzy przyjaciele robią tak jak lubią „bo mogą”, a nie jak trzeba. Dawni arystokraci mieli ten wyłączny „przywilej wyjazdu” na Święta – dziś każdy może kupić w promocji tani bilet. Zamawiają restauracje we Włoszech na kolację wigilijną. Albo nawet jeśli zostają w kraju jeszcze na ten wieczór, to i ten raz w roku nie chce się im zrobić pierogów z dzieciakami.
Bo to trzeba przecież posiedzieć z bliskimi, wysłuchać trzeba za swoje, za cały rok. Bo to trzeba cierpliwości i wyrozumiałości.
Psychologowie nie bez kozery mówią, że te Święta emocjonalnie są najtrudniejsze. Trzeba być sobą, więc lepiej się schować, albo pomarzyć przy wigilijnym stole o niebieskich migdałach, o tym, co będzie jutro i zaraz potem już się pakować do współczesnego Egiptu – dosłownego albo w przenośni. Takie społeczeństwo na walizkach jak z Zygmunta Baumana (liquid modernity) tylko jeszcze do świątecznego kwadratu. Święta w rozjazdach są łatwiejsze, ale też wiele mówią o nas, one naprawdę mówią o tym na co na s stać – dosłownie i w przenośni.
Ta Dziecina jak każda dziecina oznacza zobowiązanie. Trzeba się maleństwem zająć – w ten dzień trudniej o opiekunkę za pieniądze i nie wszystko kupić można. Dziecię w żłobie wymaga uwagi – nie wykona polecenia „cicho!” jak pracownik albo podwładny. Te Święta są więc o naszej cierpliwości i wielkim sercu
Nie jest to wszystko nowe. Pisał o tym parę lat temu genialny obserwator rzeczywistości Dariusz Duma w „Bożym Narodzeniu biznesmenów”. I jeszcze raz zacytuję – za Darkiem – ale przecież nigdy zbyt wiele powrotów do Twardowskiego:
„Jak daleko odszedłeś
od prostego kubka z jednym uchem
od starego stołu ze zwykłą ceratą
od wzruszenia nie na niby
od sensu
od podziwu nad światem
....
od matki która patrzyła w oczy żebyś nie kłamał
od pacierza
od Polski z raną
ty stary koniu”
Na Nowy Rok życzę, żebyśmy ja i Wy wrócili do kubka, do bliskich, do siana, do ceraty. Nie ma takich antypodów, na których się przed nimi schronimy – zostaną w głowie jak twarze najbliższych. Albo, jeśli ktoś nie rozumie – to prościej powiem, jak moja babcia nieboszczka. Żebyśmy sobie dali siana w d… Bardzo to potrzebne roztrzęsionemu po kowidzie społeczeństwu i każdemu z nas oddzielnie. Uspokojenia! Żeby nie było za późno.