Tyszkiewicz: Jestem od roboty, a nie od obszczekiwana się
Wadim Tyszkiewicz rządzi Nową Solą czwartą kadencję.
Kolejne absolutorium za panem. Miniony rok różnił jakoś od innych?
Był równie ciężki. Weszliśmy na wysoką półkę, realizujemy bardzo ambitne zadania, i mam nadzieję, że starczy nam sił. Apetyty nowosolan są z pewnością bardzo rozbudzone, przyzwyczailiśmy się poniekąd do dynamicznego rozwoju, co może w pewnym momencie działać na naszą niekorzyść, bo dynamika może się w pewnym momencie zmienić, może się coś zdarzyć, że trzeba będzie wyhamować. Generalnie był to jednak dobry rok.
Przełomowe będą kolejne lata? Pytam m.in. w kontekście wspólnej komunikacji, rewitalizacji „Odry” itd.
Każdy rok jest przełomowy, bo inwestycje, które realizujemy, skutkują na kolejne lata. Ja oczywiście jak mantrę będę powtarzał, że dla mnie dalej najważniejsze są nowe fabryki, nowe miejsca pracy, co skutkuje na kolejne lata m.in. zwiększeniem dochodów z podatków, i, generalnie wpływa na nasz rozwój. Mało kto dziś zdaje sobie sprawę, że wydatki i wpływy są mniej więcej na tym samym poziomie, dlatego na takie rzeczy jak np. basen musimy zarobić sami.
To zatrzymajmy się chwilę przy inwestorach. Co nas czeka w przyszłości?
Zacznę inaczej, bo przyznam, że ostatnio schodzi ze mnie nieco powietrze pod tym względem. Nie wiem z czego to wynika, może z polityki socjalnej państwa, może z 500+, generalnie jednak czuję sporą różnicę pomiędzy tym, co czuliśmy, gdy udało nam się pozyskać inwestora sześć, siedem lat temu, a co czujemy dziś. Kiedyś była euforia, dziś od razu narzekania ludzi typu: „będzie wykorzystywanie ludzi”, „praca tylko za najniższą krajową”. Może czas więc zadać pytanie nowosolanom: czy chcą nowych inwestorów, czy nie? Bo w momencie, gdy mamy ok. dwa tysiące zarejestrowanych bezrobotnych, i cały czas brakuje nam na rynku rąk do pracy, to mam pewien dołek psychiczny, i trochę podcina mi to wszystko skrzydła. Z drugiej jednak strony cały czas jestem oczywiście przekonany o słuszności mojego podejścia, doskonale wiem, że to właśnie nowi inwestorzy dają nam szansę na realizację w przyszłości naszych wszystkich marzeń.
Ktoś nowy pojawił się więc na horyzoncie?
Zamilkła strona niemiecka, z którą prowadziliśmy rozmowy. Z drugiej strony nieco się nie dziwię, skoro nowy rząd tak ich traktuje... Niedługo będę gościł nowego inwestora ze Stanów Zjednoczonych, wybrał dwie lokalizacje w Polsce, jedna to właśnie Nowa Sól. Poza tym wiele inwestycji już się realizuje, Lantmannen, Karton-Pak, IdeaPro, Model, który w miejscu Funai o 100 proc. zwiększy powierzchnię, Galwanotechnika, rozpisany został też przetarg na kolejnego inwestora na południu, rozbudowuje się Nowavent... Przyznam, że dziś, gdy ludzie już kręcą nosem na nowe miejsca pracy, skupiam się na pozyskiwaniu inwestorów, którzy wybudują jak największe hale. Bo więcej metrów kwadratowych fabryki to większe dochody dla miasta. Na pewno cały czas jesteśmy mistrzami w województwie, jeśli chodzi o pozyskiwanie inwestorów i dynamiczny rozwój.
A co będzie z miastem za kilka lat, jak skończą się środki unijne?
Myślę, że nie będzie źle, miasto potrzebuje tak naprawdę od czterech do sześciu lat spokoju, by realizować swoje zaplanowane już działania. Potem będziemy perełką, będziemy mieć prawie wszystko, damy sobie radę.
Mówi pan o okresie, kiedy już nie będzie rządził miastem...
Nigdy nie mówiłem nigdy. Dziś już nie jestem tak zdecydowany w tej sprawie jak kiedyś, niewykluczone, że jak polityka mnie obrzydzi, a widzę co się dzieje, a sami mieszkańcy nadal mnie będą chcieli, to być może zostanę.
Dopiero zobaczył pan te brudy związane z polityką?
Nawet nie o to chodzi, dziś po prostu być w opozycji to tylko tracić nerwy. A ja jestem od roboty, a nie od obszczekiwania się.