Tylko raz się zawahał - gdy miał upozorować gwałt na manekinie. Duszenie pokazał bez mrugnięcia okiem
Oddział szpitalny aresztu śledczego. To tu lekarze obserwowali zachowanie Dawida J., aby ustalić, czy jest poczytalny. Niewykluczone, że był to ich najtrudniejszy pacjent-zabójca.
Pierwszy raz zabił, gdy miał czternaście lat. Szybko okrzyknięto go wtedy najmłodszym zabójcą na tle seksualnym w Europie. Potem z problemami, ale zaczął układać sobie życie. Aż przyszedł 24 maja 2021 r. Dawid miał już 29 lat, a jego druga ofiara tylko osiemnaście. Czemu zabił drugi raz?
Na to pytanie odpowiedzi szuka od miesięcy prokuratura w Kamieniu Pomorskim. Czeka na opinię z wielotygodniowej obserwacji sądowo-psychiatrycznej Dawida J. Od jej wyników zależy, czy podejrzany będzie mógł stanąć przed sądem. Wiele wskazuje na to, że biegli uznają go za poczytalnego.
Pierwsza ofiara. Wiedzieli od razu
Rok 2006. Sulikowo. Niewielka miejscowość pod Kamieniem Pomorskim. Od pięćdziesięciu dni policjanci szukają zabójcy 13-letniej Sylwii. Ciało dziewczynki znaleziono na polu. Sprawca zgwałcił ją i udusił. Podejrzenia dość szybko padły na rówieśnika ofiary, mieszkańca Sulikowa.
- Od początku podejrzewaliśmy Dawida - tłumaczył wtedy Jarosław Przewoźny, szef kamieńskiej prokuratury. - Jednak nie mieliśmy dowodów. Nie mówiliśmy o tym, bo baliśmy się samosądu we wsi.
W końcu Dawid przyznał się do winy.
Sylwia C. była sąsiadką Dawida. Dwa dni przed końcem roku szkolnego oboje wracali z lekcji. Kilkaset metrów od domu Dawid zaciągnął dziewczynkę na przydrożne pole rzepaku. Tam zgwałcił i udusił. Ciało przysypał ziemią. Dzień później zwłoki znalazł szukający Sylwii strażak.
Przez prawie dwa miesiące Dawid zwodził policję. Twierdził, że dziewczynka wsiadła do auta na zagranicznych numerach rejestracyjnych. Potem zrzucił winę na ojca, który był skazany za pedofilię.
Wizja, która wstrząsnęła nawet policyjnymi wygami
Nawet doświadczeni policjanci byli wstrząśnięci, gdy 13-letni Dawid opowiadał podczas wizji lokalnej, jak zabił swoją koleżankę. Zawahał się tylko raz. Gdy na manekinie miał pokazać, w jaki sposób zgwałcił Sylwię.
- Było mu chyba głupio położyć się na manekina, gdy patrzyło na to tylu funkcjonariuszy. Jednak sposób duszenia i całą akcję pokazał bez mrugnięcia okiem - mówili kamieńscy policjanci.
Dawid J. został zatrzymany dokładnie pięćdziesiąt dni po śmierci Sylwii. Według mieszkańców Sulikowa chłopak zachowywał się w tym czasie zwyczajnie.
- Nie było po nim widać, że może mieć coś wspólnego z tym zabójstwem. Chodził po wsi, grał z nami w piłkę - opowiadał Krzysiek, który w wakacje odwiedza rodzinę w Sulikowie. - Był taki jak my.
Rodzice Dawida przeprowadzili się do Sulikowa kilkanaście lat temu. Wcześniej mieszkali pod Golczewem. Dawid ma trzy siostry. W szkole powtarzał dwa razy tę samą klasę.
- To nie było tak, że to był jakiś chuligan. Jak każdy chłopiec w jego wieku broił, ale nie były to jakieś straszne rzeczy. Aż do chwili, gdy dowiedzieliśmy się, że jest podejrzewany o zabójstwo - mówiła mieszkanka Sulikowa.
We wsi są też jednak tacy, którzy od chwili śmierci Sylwii od razu podejrzewali Dawida. Jedną z takich osób był ojciec zabitej dziewczynki.
- On za nią chodził od dawna - mówił w dniu znalezienia ciała.
Miał też pretensje do policji, że źle prowadzi śledztwo.
- Rozumiemy rozpacz rodziców, ale czynności na miejscu zbrodni musiały trwać. Dzięki temu udało się zebrać materiał dowodowy, który wskazał podejrzanego - tłumaczył kom. Krzysztof Sito z kamieńskiej policji.
Śledztwo z asem w rękawie i but, który namieszał
Policjanci wiedzieli, co robią. Z czasem okazało się, że gdyby nie ich świetne przygotowanie do tej sprawy Dawid prawdopodobnie nigdy nie przyznałby się do winy.
Podczas przesłuchania konsekwentnie zaprzeczał, że ma coś wspólnego z zabójstwem. Był pewny siebie i według policjantów nawet arogancki. Śledczy mieli jednak asa w rękawie. Z wcześniejszych ustaleń śledztwa odtworzyli z dokładnością co do minuty całą drogę Dawida i Sylwii ze szkoły w Gostyniu do Sulikowa.
- Gdy przedstawiał nam swoją wersję wypadków, my udowadnialiśmy mu, że to nieprawda. W pewnym momencie pękł i przyznał się do winy - mówił mł. insp. Bogusław Brzezowski z kamieńskiej policji.
To właśnie Brzezowski stał na czele siedmioosobowej grupy powołanej do odszukania zabójcy Sylwii. W skład zespołu wchodzili najlepsi policjanci z Kamienia i Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. Policjantom pomógł też psycholog, który bardzo dobrze opracował portret psychologiczny sprawcy. Szczegóły raportu psychologa są tajne. Wiadomo jedynie, że jest on miażdżący dla Dawida.
Materiał dowodowy, o którym mówi kom. Sito, to głównie ślady biologiczne ofiary i sprawcy. Na bluzie Dawida odkryto DNA Sylwii. Ślady na pewno pochodziły z dnia zabójstwa. Wcześniej przez kilka tygodni oboje nie kontaktowali się ze sobą. Gdy sprawca dusił dziewczynkę, ona próbowała się bronić. Stąd ślady jej śliny znalazły się na bluzie Dawida. Jego DNA odkryto również w narządach rodnych Sylwii.
- Do tego podejrzany opowiedział nam o rzeczach, o których tylko sprawca morderstwa mógł wiedzieć - dodaje Brzezowski.
Chodzi o sznurowadło i but dziewczynki. Zostały znalezione kilkanaście metrów od miejsca zabójstwa. Zostawił je tam sprawca i tylko on mógł wskazać, gdzie leżą.
But Sylwii został jednym z dowodów przeciwko Dawidowi, ale wcześniej skierował uwagę śledczych na inne tory. Na początku śledztwa jedna z wersji morderstwa dotyczyła bowiem seryjnego mordercy. A to właśnie przez but, którego przez pewien czas policjanci nie mogli znaleźć. Buta nie było także przy zwłokach innej dziewczynki, ofiary zabójstwa w Szczecinie sprzed kilku lat. Sprawcy nigdy nie odnaleziono. Dlatego pojawiła się wersja o seryjnym zabójcy. Po odnalezieniu buta Sylwii - upadła.
Zeznania, które Dawid złożył po przyznaniu się do winy, są wstrząsające. Twierdzi, że już kilka lat wcześniej współżył z koleżankami. Mieli to robić obok krzyża stojącego przy głównej drodze w Sulikowie. Opisuje też, jak z kolegami znęcał się nad zwierzętami.
- Gdy Sylwia nie chciała się kochać, zacząłem ją dusić. Potem się przestraszyłem i dusiłem coraz bardziej - opowiadał.
Poprawczak i nadzieja matki
2 marca 2007 r. sąd w Świnoujściu decyduje, że Dawid J. ma trafić do poprawczaka i pozostać tam, aż skończy 21. rok życia. To najsurowsza kara dla nieletniego przestępcy. Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami. Dawid wysłuchał wyroku z kamienną twarzą. Zareagował dopiero wówczas, gdy dziennikarz zapytał go, dlaczego zabił. Wtedy brutalnie, bez słowa, wytrącił mu z ręki mikrofon.
- Po wejściu z ofiarą w pole rzepaku, siłą dążył do odbycia stosunku - mówiła sędzia Irena Postoła. - Potem dusił ją obiema rękoma i zatykał usta.
Na rozprawę przyszła mama Dawida J. Nie zamieniła z synem ani słowa. W przerwie podała mu reklamówkę z jedzeniem.
- Mam nadzieję, że przez te lata w zakładzie poprawczym zastanowi się nad tym, co zrobił, że się zmieni - powiedziała wyraźnie załamana.
- Dwa tygodnie myślałem, co powiem na jego obronę. Nie mam żadnego argumentu - mówił wtedy mecenas Jerzy Nowicki. - To była tylko obrona formalna. Pilnowałem, czy proces przebiega zgodnie z prawem.
Tej przepustki brata siostra nie zapomni
Przez pierwsze miesiące pobytu w poprawczaku Dawid J. nie sprawiał większych kłopotów. W połowie maja 2009 r. uciekł jednak z ośrodka w Świdnicy. Wykorzystał fakt, że pracował na zewnątrz. Został złapany we Wrocławiu, zaraz po tym, jak grożąc nożem, okradł młodą dziewczynę.
Zanim do tego doszło, wychodził na przepustki za dobre sprawowanie i wyniki w nauce. Na jednej z takich przepustek, w 2008 r., molestował młodszą siostrę.
- Sąd w Kamieniu Pomorskim uznał, że nieletni dopuścił się czynu karalnego, nie mając jeszcze skończonych 16 lat - mówiła wtedy sędzia Elżbieta Zywar, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Szczecinie.
Kulisy przestępstwa są wstrząsające. Jak się okazało, pojechał z siostrą na wycieczkę rowerową do lasu. Tam zaspokajał się, trzymając przyrodzenie przy intymnej części ciała dziewczynki.
Sprawa wyszła na jaw, gdy policję zawiadomili zaniepokojeni zachowaniem dziewczynki nauczyciele. Potem okazało się, że dziewczynkę molestował także inny mężczyzna.
Kamieński sąd, uznając, że Dawid J. jest winny molestowania, nie wymierzył mu jednak kary. Miał to zrobić dyrektor poprawczaka w Świdnicy.
- Ze względu na wiek nieletniego nie stosuje się kar przewidzianych w Kodeksie karnym - tłumaczyła sędzia Zywar.
Po wyjściu z zakładu poprawczego, Dawid J. wrócił do Sulikowa. Poznał dziewczynę, mają dwoje dzieci. Próbował sobie ułożyć życie. W tym czasie policja nie odnotowała żadnych spraw z nim związanych.
Aż przyszedł maj 2021 r.
Magda wsiadła do auta i już nie wróciła
18-letnia Magda M. była uczennicą drugiej klasy w Liceum Ogólnokształcącym z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Bolesława Chrobrego w Gryficach. Mieszkała w Świń-cu, małej miejscowości pod Kamieniem Pomorskim. W maju 2021 pojechała skuterem na zakupy dla dziadków. Gdy po kilku godzinach nie wróciła do domu, rodzina zawiadomiła policję.
Jednoślad udało się odnaleźć pod sklepem. Przez tydzień policjanci przeczesywali las między miejscowościami Świniec i Sulikowo. Ciało dziewczyny znaleziono w niedzielę. Lekarz, który dokonał oględzin, nie miał wątpliwości, że 18-latka została zabita.
Na nagraniu z monitoringu, który zdobyła policja, widać, że Magda wsiada do samochodu. Jej skuter prawdopodobnie nie chciał odpalić i skorzystała z tzw. okazji. W miasteczkach powiatowych to normalna sprawa. Kilka godzin przed znalezieniem ciała, policjanci zatrzymali kierowcę auta, mieszkańca Sulikowa. To był 29-letni Dawid J.
- Wyjechała koło dziewiątej, rozmawiałam z nią jeszcze, bo miała mi zakupy zrobić. Weszła do tego sklepu, potem poszła do tego skutera i już go nie mogła zapalić - opowiada babcia Magdaleny.
- On powiedział, że jej pomoże, że ją odwiezie, a ona skorzystała z tej jego pseudopomocy. I to ją zgubiło, ta ufność do drugiego człowieka - dodaje Jolanta Folwarska, dyrektorka LO w Gryficach, gdzie uczyła się 18-latka.
Podczas wizji lokalnej Dawid J. pokazał, jak udusił Magdę. Tak samo, jak 15 lat wcześniej Sylwię. Nie wiadomo, dlaczego znów to zrobił. Grozi mu dożywocie.