Tylko Boguś wie jak zagrać gangstera...
Znana dziennikarka powiedziała w Toruniu, co sądzi o Bogusławie Lindzie, Małgorzacie Kożuchowskiej, Oldze Bołądź i Tomaszu Organku.
Jedną z części najnowszej książki Karoliny Korwin-Piotrowskiej pt. „Sława” stanowi alfabet gwiazd - tych, które już błyszczą i tych, które jeszcze są w poczekalni. Wśród celebrytów można znaleźć też osoby z Torunia, o których dziennikarka chętnie opowiedziała podczas spotkania z Czytelnikami w Dworze Artusa. Co dokładnie powiedziała?
Jedyny taki
Prowadząca „Magiel towarzyski” swoją opowieść rozpoczęła od Bogusława Lindy, który według niej był pierwszym aktorem w Polsce, który pokazał, czym jest prawdziwy sukces, także finansowy, i jak go mądrze skonsumować.
- Dzisiaj wiadomo, że z Bogusia stał się Bogusławem, który w „Pitbullu” pokazuje pryszczatych chłopcom, jak się gra i strzela do celu, a w hagiograficznych i nieudanych „Powidokach” gra rolę dekady. Ostatnio mamy w mediach wysyp potencjalnych „nowych Bogusiów”. Linda jest jedyny. Oni mogą być co najwyżej jego marnym cieniem.
Kolejną osobą, którą wzięła pod lupę Korwin-Piotrowska była Małgorzata Kożuchowska.
Gwiazda i kameleon
- Matka Boska Kożuchowska. Gwiazda w 1000 procentach. Zawodowiec, bez focha, bez nadęcia. Zawsze miła, uśmiechnięta, dla każdego. Cudownie obojętna i niewzbudzająca złych emocji. Może mało w tym pieprzu, ryzyka, ekscytacji, zero kontrowersji, ale jak w serialu zginęło się w kartonach, to jedna kontrowersja wystarczy na całe życie zawodowe - skomentowała dziennikarka.
Autorka „Sławy” nie pominęła też Olgi Bołądź.
- Dowód na to, że inteligencja w tym zawodzie kobietom nie przeszkadza. Rozmowa z nią jest wyzwaniem intelektualnym, ona się rozwija, drąży temat, czyta i ogląda, podobnie jak praca z nią, bo walczy o swoje. Skutecznie. Nawet w kiepskiej „Słabej płci” zrobiła dobrą rolę, na którą patrzy się z radością, szczególnie na tle reszty koszmarnie szarżujących koleżanek i kolegów. Aktorski kameleon, oby tylko były dla niej role, bo polskie kino nie kocha swoich aktorek - dodała Karolina Korwin Piotrowska.
Kiedy dziennikarka zaczęła mówić o Tomaszu Organku na sali słychać było komentarze widowni odnośnie jego ostatniego przewinienia, jakim była jazda po alkoholu.
Wbrew mainstreamowi
- Przeprosił publicznie za to co zrobił. Nie wiem, kto mu to podpowiedział, nie obchodzi mnie to. On po prostu przeprosił i tak to się robi. Mógł iść do telewizji śniadaniowej i mówić o depresji. Nic takiego nie miało miejsca. Większość lansowanych u nas muzyków marzy o takim sukcesie jak skromnie lansowany Organek. Dlaczego? Bo wziął się znikąd, bo jest muzykiem z krwi i kości. Gra rocka, odnosi sukcesy i pokazuje, że wbrew mediom mainstreamu nie samym disco polo żyją Polacy. Uff- skwitowała Karolina Korwin Piotrowska.